tag:blogger.com,1999:blog-68089271531848578842024-03-14T10:37:16.002+01:00O książkach mniej i bardziej znanych Lubię spędzać czas w bibliotece i wyszukiwać tam perły i perełki z lamusa (choć nie stronię od nowości). Czytam wszystko: powieści przygodowe, obyczajowe, fantastykę, kryminały i literaturę faktu.
A gdy nie czytam chodzę z psami na spacer. Albo do teatru. Albo na koncerty. Albo do kina. Agnieszkahttp://www.blogger.com/profile/05849182721146502799noreply@blogger.comBlogger174125tag:blogger.com,1999:blog-6808927153184857884.post-87057714592464190622021-08-09T21:31:00.002+02:002021-08-09T21:31:29.902+02:00Siostry z Szanghaju<p>TRZY KOBIETY, TRZY DROGI DO WŁADZY I WSZECHPOTĘŻNE CHINY </p><p><span style="caret-color: rgb(0, 0, 0); font-family: "Open Sans", Helvetica, Arial, sans-serif; font-size: 14px;"></span></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjJlxa0ZZiuZNa83OQ-5T8hdefNkh4LK_OYu8Nik7ERokYW9EVjUjPMZnysXJY9ofMeO_xAP0YyUyVKfJJRPfzi5SZKnhLUVTDzm_Li-cER5EEc1MKIIr2Pe69HAZY0sTpSn8XvH5Ha-dq9/s800/549216601700b742464ec6cfd52fa4c7.jpeg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="800" data-original-width="527" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjJlxa0ZZiuZNa83OQ-5T8hdefNkh4LK_OYu8Nik7ERokYW9EVjUjPMZnysXJY9ofMeO_xAP0YyUyVKfJJRPfzi5SZKnhLUVTDzm_Li-cER5EEc1MKIIr2Pe69HAZY0sTpSn8XvH5Ha-dq9/s320/549216601700b742464ec6cfd52fa4c7.jpeg" width="211" /></a></div><br />„Siostry z Szanghaju” to fascynująca opowieść o Chinach i ich historii. Autorka opisuje wydarzenia od roku 1866 po 2003. To niezły szmat czasu, do tego niezwykle burzliwy, pełen buntów, rewolucji i przemian społecznych, że o dwóch wojnach światowych nawet nie wspomnę. Ten temat to po prostu samograj. Nic więc dziwnego, że powstała książka pasjonująca, wciągająca i bez dwóch zdań godna uwagi, choć niepozbawiona pewnych wad – ale o nich za chwilę.<p></p><p style="border: 0px; caret-color: rgb(0, 0, 0); font-family: "Open Sans", Helvetica, Arial, sans-serif; font-size: 14px; font-stretch: inherit; line-height: inherit; margin: 0px 0px 1.25rem; padding: 0px; text-size-adjust: auto; vertical-align: baseline;">Dla osób nieznających twórczości Jung Chang, od razu zaznaczę, że mamy do czynienia nie z powieścią, lecz z literaturą faktu. Tekst został przygotowany bardzo staranie, z wielką dbałością o wierność historyczną. Każdy przytoczony fakt ma poparcie w tekstach źródłowych, a bibliografia jest doprawdy imponująca – trzynaście stron drobnym maczkiem. Wisienką na torcie jest bogaty materiał ilustracyjny. Naukowe podejście z pewnością bardzo podnosi wartość informacyjną i edukacyjną książki, choć z drugiej strony sprawia, że miejscami tekst staje się suchy, wręcz podręcznikowy. Gdyby autorka pozwoliła sobie na szczyptę swobody, dodała tu i ówdzie swoją interpretację czy chociażby jakieś osobiste przemyślenia, publikacja nabrałaby nieco więcej lekkości.</p><p style="border: 0px; caret-color: rgb(0, 0, 0); font-family: "Open Sans", Helvetica, Arial, sans-serif; font-size: 14px; font-stretch: inherit; line-height: inherit; margin: 0px 0px 1.25rem; padding: 0px; text-size-adjust: auto; vertical-align: baseline;">Mam podejrzenia graniczące z pewnością, że największym problemem, przed którym stanęła Jung Chang nie było znalezienie ciekawych faktów, które można by opisać, lecz kłopot z ich nadmiarem. Siłą rzeczy musiała pewne rzeczy pominąć, a inne podać w formie skrótowej. Osobiście, chwilami miałam pewne poczucie niedosytu. Wolałabym by pewne tematy zostały potraktowane szerzej, inne pogłębione. Najbardziej brakowało mi właśnie sióstr! Owszem, książka oparta jest na ich losach, ale odniosłam wrażenie, że zostały potraktowane nieco po macoszemu – jako pretekst, wokół którego wije się główna opowieść. Życie trzech sióstr jest kręgosłupem opowiadanej historii – podtrzymuje ją, ale samo jest ledwie widoczne. Na przykład, kila pierwszych rozdziałów poświęcone jest niemal w całości Sun Yet-senowi i jego drodze do władzy, a nie jego późniejszej żonie. Nie zmienia to faktu, że są to rozdziały bardzo ciekawe, szczególnie dla osób mniej obznajomionych z tym okresem historii Państwa Środka. Muszę tu z niejakim wstydem przyznać, że sama zaliczam się do tej grupy. O ile o wydarzeniach nieco późniejszych – powiedzmy tak od drugiej połowy lat dwudziestych ubiegłego wieku mam jako takie pojęcie, o tyle o tym, co się działo w Chinach na przełomie wieków dziewiętnastego i dwudziestego mam dość nikłe pojęcie. „Trzy siostry z Szanghaju” pozwoliły mi choć nieznacznie zapełnić tę dziurę w edukacji i bez dwóch zdań zachęciły do dalszego, samodzielnego zgłębiania tematu. W dalszej części książki sióstr jest znacznie więcej, ale wciąż nie aż tak dużo, jak mógłby sugerować tytuł.</p><p style="border: 0px; caret-color: rgb(0, 0, 0); font-family: "Open Sans", Helvetica, Arial, sans-serif; font-size: 14px; font-stretch: inherit; line-height: inherit; margin: 0px 0px 1.25rem; padding: 0px; text-size-adjust: auto; vertical-align: baseline;">Nad samym doborem faktów oraz rozłożeniem akcentów można by dyskutować godzinami. To odwieczny problem tego typu pozycji – jak tu nie zanudzić czytelnika powtarzaniem oczywistości, a jednocześnie nie pozwolić by się zagubił z powodu pominięcia tego czy owego. Myślę, że autorka „Sióstr z Szanghaju” poradziła sobie tym zadaniem znakomicie. Nie pomija kluczowych faktów, nawet jeśli są one powszechnie znane, ale i nie rozwodzi się nad nimi nadmiernie. Dzięki temu narracja jest spójna, a jednocześnie nie przegadana.</p><p style="border: 0px; caret-color: rgb(0, 0, 0); font-family: "Open Sans", Helvetica, Arial, sans-serif; font-size: 14px; font-stretch: inherit; line-height: inherit; margin: 0px 0px 1.25rem; padding: 0px; text-size-adjust: auto; vertical-align: baseline;">Tym, co mnie w książce irytowało niepomiernie, jest znienawidzona przeze mnie maniera zastępowania przyjętej od lat, polskiej pisowni odpowiednikami anglojęzycznymi. Momentami naprawdę utrudniało to lekturę, szczególnie, gdy chodziło o osoby dobrze znane z podręcznika historii. O ile dość oczywiste jest, że Sun Yat-sen to Sun Jat-sen, to już skojarzenie, że Chiang Kai-shek to Czang Kaj-szek zajęło mi chwilę, szczególnie, że w tekście występuje głównie pierwszy człon, czyli Chiang (Czang).</p><p style="border: 0px; caret-color: rgb(0, 0, 0); font-family: "Open Sans", Helvetica, Arial, sans-serif; font-size: 14px; font-stretch: inherit; line-height: inherit; margin: 0px 0px 1.25rem; padding: 0px; text-size-adjust: auto; vertical-align: baseline;">Lektura „Sióstr z Szanghaju” zajęła mi znacznie więcej czasu niż można by zgadywać na podstawie ilości stron i mojego zwykłego tempa czytania. Nie jest bynajmniej zarzut, wręcz przeciwnie. W książce nie znajdziecie ani odrobiny lania wody. Każde zdanie niesie w sobie ważną informację, do tego informację na tyle ciekawą, że nie chciałam pozwolić jej ulecieć. Czułam, że wszystko co czytam jest warte przemyślenia i zapamiętania.</p><p style="border: 0px; caret-color: rgb(0, 0, 0); font-family: "Open Sans", Helvetica, Arial, sans-serif; font-size: 14px; font-stretch: inherit; line-height: inherit; margin: 0px 0px 1.25rem; padding: 0px; text-size-adjust: auto; vertical-align: baseline;"><b style="border: 0px; font-family: inherit; font-size: inherit; font-stretch: inherit; font-style: inherit; font-variant-caps: inherit; line-height: inherit; margin: 0px; padding: 0px; vertical-align: baseline;">Tytuł</b>: Trzy siostry z Szanghaju<br /><b style="border: 0px; font-family: inherit; font-size: inherit; font-stretch: inherit; font-style: inherit; font-variant-caps: inherit; line-height: inherit; margin: 0px; padding: 0px; vertical-align: baseline;">Autor</b>: Jung Chang<br /><b style="border: 0px; font-family: inherit; font-size: inherit; font-stretch: inherit; font-style: inherit; font-variant-caps: inherit; line-height: inherit; margin: 0px; padding: 0px; vertical-align: baseline;">Tłumacz:<span class="Apple-converted-space"> </span></b>Anna Gralak<br /><b style="border: 0px; font-family: inherit; font-size: inherit; font-stretch: inherit; font-style: inherit; font-variant-caps: inherit; line-height: inherit; margin: 0px; padding: 0px; vertical-align: baseline;">Wydawca:<span class="Apple-converted-space"> </span></b>Znak, 2021<br /><b style="border: 0px; font-family: inherit; font-size: inherit; font-stretch: inherit; font-style: inherit; font-variant-caps: inherit; line-height: inherit; margin: 0px; padding: 0px; vertical-align: baseline;">Stron:<span class="Apple-converted-space"> </span></b>456<b style="border: 0px; font-family: inherit; font-size: inherit; font-stretch: inherit; font-style: inherit; font-variant-caps: inherit; line-height: inherit; margin: 0px; padding: 0px; vertical-align: baseline;"><br /><b style="border: 0px; font-family: inherit; font-size: inherit; font-stretch: inherit; font-style: inherit; font-variant-caps: inherit; line-height: inherit; margin: 0px; padding: 0px; vertical-align: baseline;">ISBN:<span class="Apple-converted-space"> </span></b>978-83-240-7292-7</b></p>Agnieszkahttp://www.blogger.com/profile/05849182721146502799noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6808927153184857884.post-82594757917347286172020-06-10T11:32:00.003+02:002020-06-10T11:32:29.220+02:00Jak wysadzić Księżyc<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<h2 style="text-align: left;">
<span style="-webkit-font-kerning: none;"><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">HISTORIA NA WESOŁO</span></span></h2>
<div style="font-stretch: normal; line-height: normal; min-height: 12px; text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><span style="font-kerning: none;"></span><br /></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhkAtvdKMPbwYfw-BpWDzt8JnynYofJVhFpQi1jX7eyA0KVHW3Muvq0d_Z55PCEj9YFi_qNECHLvmP0PBWn7noayQcrHfjVLyWH-VrC68iovdfR6vLWcBkLccOTSGWEVs1elvDJacpE2tuU/s1600/jak-wysadzic-ksiezyc-i-inne-szalone-pomysly-szpiegow-wojskowych-i-naukowcow-b-iext58563586.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="500" data-original-width="326" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhkAtvdKMPbwYfw-BpWDzt8JnynYofJVhFpQi1jX7eyA0KVHW3Muvq0d_Z55PCEj9YFi_qNECHLvmP0PBWn7noayQcrHfjVLyWH-VrC68iovdfR6vLWcBkLccOTSGWEVs1elvDJacpE2tuU/s320/jak-wysadzic-ksiezyc-i-inne-szalone-pomysly-szpiegow-wojskowych-i-naukowcow-b-iext58563586.jpg" width="208" /></a></div>
<div style="font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: justify;">
<span style="font-kerning: none;"><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">„Jak wysadzić księżyc” Vince’a Houghtona to prawdziwa gratka dla miłośników dowcipów o amerykańskich naukowcach i ich szalonych pomysłach. Każdy zna przynajmniej jedną taką opowieść. Pomyślcie teraz, co by było, gdyby owych szalonych naukowców wpuścić do jednego pomieszczenia ze zdesperowanymi i cierpiącymi na lekką paranoję pracownikami amerykańskiego wywiadu. A gdyby tak jeszcze dołożyć do tego praktycznie nieograniczone fundusze? Toż by dopiero była mieszanka wybuchowa!</span></span></div>
<div style="font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: justify;">
<span style="font-kerning: none;"><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Nie, nie „byłaby” a „jest”! Najlepsze w książce Houghtona jest to, że wszystkie opisane w niej historie - w większości wielce absurdalne - wydarzyły się naprawdę! Ot, chociażby ta z próbą wykorzystania kur do podtrzymania w gotowości broni jądrowej. Tak, tak. NIe pomyliłam się. Kur - takich gdaczący, co to grzebią w piasku, zjadają robaki i znoszą jajka. A to tylko lekki przedsmak tego, co serwuje nam autor.</span></span></div>
<div style="font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: justify;">
<span style="font-kerning: none;"><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Vince Houghton, kurator MIędzynarodowego Muzeum Szpiegostwa w Waszyngtonie, to prawdziwa kopalnia wiedzy na temat czasów Zimnej Wojny. Sypie ciekawostkami jak z rękawa. Materiału jest tyle, że autor nie musi lać wody. Udało mu się uniknąć największej (przynajmniej w moim, subiektywnym odczuciu) plagi współczesnej literatury - rozdmuchiwania prostych historii do monstrualnych rozmiarów. U Houghtona nie ma tego nawet w śladowych ilościach. Wręcz przeciwnie, tekst jest zwarty, nasycony faktami, zwięzły, ale nie suchy. Książkę napisano lekkim, żartobliwym stylem. Odniosłam wrażenie, że tak mógłby snuć opowieść dobry przewodnik, oprowadzający po muzeum wycieczkę szkolną (ale może to po prostu podświadome skojarzenie z zawodem autora?). „Jak wysadzić Księżyc” określiłabym raczej jako lekką pogawędkę niż regularny wykład. Choć Houghton jest z wykształcenia historykiem, ma doktorat z historii dyplomacji i wojskowości, to ani na chwilę nie wpada w fachowy żargon. Nie zakłada też z góry, że coś może być dla czytelnika oczywiste. Dba o to, by każdą opowieść osadzić w konkretnych warunkach politycznych. Bez zbędnego gadulstwa, ale i bez nadmiernych uproszczeń, z humorem i swadą opowiada o czasach i kontekście opisywanych wydarzeń. Na tyle szczegółowo, by czytelnik, nawet zupełnie nie obeznany z tematem, nie pogubił się w realiach i na tyle zwięźle, by nikogo nie zanudzić. </span></span></div>
<div style="font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: justify;">
<span style="font-kerning: none;"><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">W tym miejscu należy zaznaczyć jedno - „Jak wysadzić księżyc” nie pretenduje do miana podręcznika, czy chociażby kompendium wiedzy. To jedynie (a może aż?) zbiór błyskotliwych opowieści skierowanych do szerokiego grona odbiorców, ze wskazaniem na osoby przed trzydziestką. Książkę można czytać po kolei, „od deski do deski”, albo na wyrywki - jak kto woli. Każda historia to zamknięta całostka. </span></span></div>
<div style="font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: justify;">
<span style="font-kerning: none;"><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Jeśli coś można tej pozycji zarzucić, to miejscami zbyt pobieżny charakter. Kilka rozdziałów pozostawiło u mnie poczucie niedosytu. Chciałabym wiedzieć więcej, poznać dodatkowe szczegóły. Trudno orzec, czy jest to efektem ubocznym przyjętej przez autora gawędziarskiej konwencji, czy wynika po prostu z braku materiałów. Nie zapominajmy, że mówimy wszak o historiach szpiegowskich. Wiele związanych z nimi faktów nadal nie zostało ujawnione i kto wie, czy kiedykolwiek ujrzą światło dzienne…</span></span></div>
<div style="font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: justify;">
<span style="font-kerning: none;"><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">„Jak wysadzić księżyc” to wyśmienita lektura na czas podróży, do ogródka albo na plażę. W sam raz na zbliżające się wielkimi krokami wakacje.</span></span></div>
<div style="font-stretch: normal; line-height: normal; min-height: 12px; text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><span style="font-kerning: none;"></span><br /></span></div>
<div style="background-color: white; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: left;">
<span style="font-kerning: none;"><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><b>Tytuł</b>: Jak wysadzić Księżyc i inne szalone pomysły szpiegów, wojskowych i naukowców</span></span></div>
<div style="background-color: white; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: left;">
<span style="font-kerning: none;"><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><b>Autor</b>: Vince Houghton</span></span></div>
<div style="background-color: white; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: left;">
<span style="font-kerning: none;"><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><b>Tłumacz: </b>Aleksandra Żak<b><br /></b></span></span></div>
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><span style="font-kerning: none;"><b>
Wydawca: </b>Znak Literanova, 2020</span><span style="font-kerning: none;"><b>
Stron: 368</b></span><span style="font-kerning: none;"><b>
ISBN: </b>978-83-240-7126-5</span><span style="font-kerning: none;"><br /></span></span><br />
<br />
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
</div>
Agnieszkahttp://www.blogger.com/profile/05849182721146502799noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6808927153184857884.post-28861001683344477362019-07-05T22:51:00.003+02:002019-07-05T22:52:35.369+02:00MORDERCZA UKŁADANKA<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<h2 style="text-align: left;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">OKO W OKO Z MORDERCĄ</span></h2>
<div style="color: #0e0e0e; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><br /></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh8qkcK9yvkkcOxVigDljHOCrUnSi2LHwBT0w6_r-4q6Na_8PNviyQwwclcx2iRkelFwSDC0JRoPL9oVxWj6y62v56MxkSB9O7xsGV8Cgyj72hQkYfmA_6E0dxXCKJBID1JV_sC231hX-g8/s1600/Britton_Mordercza+ukladanka_3D.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1283" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh8qkcK9yvkkcOxVigDljHOCrUnSi2LHwBT0w6_r-4q6Na_8PNviyQwwclcx2iRkelFwSDC0JRoPL9oVxWj6y62v56MxkSB9O7xsGV8Cgyj72hQkYfmA_6E0dxXCKJBID1JV_sC231hX-g8/s320/Britton_Mordercza+ukladanka_3D.jpg" width="256" /></a></div>
<div style="color: #0e0e0e; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: justify;">
<span style="-webkit-font-kerning: none;"><span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">Tym razem będzie bez wstępów. Od razu przejdę do rzeczy. „Mordercza układanka” Paula Brittona to książka wyśmienita. Autor odwalił kawał naprawdę dobrej roboty. W rezultacie powstała wolna od pogoni za tanią sensacja, niezwykle rzetelna pozycja poświęcona psychologii kryminalistycznej. Od pierwszej do ostatniej strony czytałam ją z ogromnym zainteresowaniem. Lektura zajęła mi sporo dni, bo w tekście nie znajdziemy ani śladu lania wody. Każde zdanie jest ważne, każde coś wnosi, każde dostarcza nowych, interesujących informacji. Żeby to wszystko przyswoić i przetrawić trzeba dużo czasu.</span></span></div>
<div style="color: #0e0e0e; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: justify;">
<span style="font-kerning: none;"><span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">Paul Britton to jeden z brytyjskich prekursorów profilowania psychologicznego sprawców zabójstw. W swej zawodowej karierze nie raz stawał oko w oko z najciemniejszą stroną ludzkiej natury. O tym właśnie, o podróży w głąb umysłu przestępcy, opowiada „Mordercza układanka”. </span></span></div>
<div style="color: #0e0e0e; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: justify;">
<span style="font-kerning: none;"><span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">Historie zamieszczone w książce można z grubsza podzielić na dwa rodzaje: profilowanie nieznanych sprawców przestępstw i praca z osobami skazanymi. Trudno powiedzieć, która z kategorii jest ciekawsza.</span></span></div>
<div style="color: #0e0e0e; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: justify;">
<span style="font-kerning: none;"><span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">Kategoria pierwsza, to sytuacje gdy prowadzący śledztwo policjanci zwracali się do Brittona z prośbą o pomoc. Historie te, same w sobie fascynujące, pełne są interesujących szczegółów. Dowiadujemy się z nich, w jaki sposób psycholog postrzega miejsce zbrodni, na co zwraca uwagę, jak analizuje zgromadzone fakty. Możemy prześledzić cały tok rozumowania: od zbierania informacji po wyciąganie ostatecznych wniosków i formułowanie wskazówek dla grupy śledczej. W przeciwieństwie do wielu autorów publikacji o podobnej tematyce, Britton nie uległ pokusie taniej autoreklamy. Wybrał sprawy najciekawsze, obrazujące różne aspekty pracy profilera, także te, które na zawsze pozostały nierozwiązane. Autor skoncetrował się na omawianych zagadnieniach, a nie na własnej osobie. No, może nie całkiem. Kilka razy wspomina o swoich zasługach, ale robi to nienatarczywie i w małych dawkach. </span></span></div>
<div style="color: #0e0e0e; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: justify;">
<span style="font-kerning: none;"><span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">Druga kategoria opowieści - praca z osobami skazanymi za ciężkie przestępstwa, nie jest może aż tak sensacyjna (bo od początku wiemy kto jest sprawcą), ale w moim odczuciu znacznie bardziej przerażająca. To niesamowite, co może kryć się w odmętach ludzkiego umysłu i do czego potrafią być zdolni ludzie żyjący obok nas.</span></span></div>
<div style="color: #0e0e0e; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: justify;">
<span style="font-kerning: none;"><span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">I tu znowu, Britton nie uległ pokusie taniego sentymentalizmu. Owszem, stara się zrozumieć przestępcę, owszem stara się pomóc w powrocie do normalnego życia, ale daleki jest od użalania się w stylu „on jest dobry, tylko miał trudne dzieciństwo”. Co więcej, wyraźnie podkreśla, że choć traumatyczne wydarzenia w dzieciństwie prowadzą do dewiacji w dorosłym życiu, to przecież wielu ludzi jakoś sobie radzi z demonami przeszłości i nie zostaje seryjnymi mordercami czy gwałcicielami. Britton zdecydowanie współczuje ofiarom, a nie przestępcom. </span></span></div>
<div style="color: #0e0e0e; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: justify;">
<span style="font-kerning: none;"><span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">Jedyny, drobny zresztą, zarzut, jaki mogę postwić „Morderczej układance” dotyczy stylu. Większa część książki napisana jest przestępnym, potoczystym językiem, ale momentami autor wpada w niezwykle suchy ton, jakby wyjęty z oficjalnego raportu albo podręcznika akademickiego. Jednak zaprezentowany materiał jest na tyle interesujący, że książka i tak czyta się świetnie. </span></span></div>
<div style="color: #0e0e0e; font-stretch: normal; line-height: normal; min-height: 16px; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><span style="font-kerning: none;"></span><br /></span></div>
<div style="background-color: white; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: justify;">
<span style="font-kerning: none;"><span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><b>Tytuł</b>: Mordercza układanka</span></span></div>
<div style="background-color: white; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: justify;">
<span style="font-kerning: none;"><span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><b>Autor</b>: Paul Britton</span></span></div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="background-color: white; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
<b style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Tłumacz: </b><span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">Jacek Konieczny</span></div>
<b style="font-family: arial, helvetica, sans-serif; text-align: justify;">Wydawca: </b><span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif; text-align: justify;">Znak Literanova, 2019</span><br />
<b style="font-family: arial, helvetica, sans-serif; text-align: justify;">Stron: </b><span style="font-family: arial, helvetica, sans-serif; text-align: justify;">522</span><br />
<b style="font-family: arial, helvetica, sans-serif; text-align: justify;">ISBN: </b><span style="font-family: arial, helvetica, sans-serif; text-align: justify;">978-83-240-5579-1</span><br />
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><span style="-webkit-font-kerning: none;">
</span></span></div>
Agnieszkahttp://www.blogger.com/profile/05849182721146502799noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6808927153184857884.post-27402513918896482742019-05-31T15:59:00.004+02:002019-05-31T16:02:48.744+02:00ZBUNTOWANY NOWY JORK<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<h2 style="text-align: left;">
<span style="-webkit-font-kerning: none;"><span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">DOBRYMI CHĘCIAMI…</span></span></h2>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); -webkit-text-stroke-width: initial; font-stretch: normal; line-height: normal; min-height: 12px; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><span style="font-kerning: none;"></span><br /></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEghFfAkpcN_FnEoGtDWPmPml5LciPiuyDY0m_sZ6UlNqFRKyrJB5ZEIsGHFjZnrHnnNTsA2SzwXSaWsmYLorM_XNyNFdaX4gKuPaJK2GFXMVAml8PxRuuJxsazTPX7XDJzxIb9g2aYfUOcR/s1600/Winnicka_ZbuntowanyNowyJork.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="500" data-original-width="305" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEghFfAkpcN_FnEoGtDWPmPml5LciPiuyDY0m_sZ6UlNqFRKyrJB5ZEIsGHFjZnrHnnNTsA2SzwXSaWsmYLorM_XNyNFdaX4gKuPaJK2GFXMVAml8PxRuuJxsazTPX7XDJzxIb9g2aYfUOcR/s320/Winnicka_ZbuntowanyNowyJork.jpg" width="195" /></a></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); -webkit-text-stroke-width: initial; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: justify;">
<span style="font-kerning: none;"><span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">Czasy amerykańskiej prohibicji, jak mało który okres w historii, inspirował ludzi kultury. Czasy Ala Capone, Cotton Clubu i Wielkiego Gatsbiego, odcisnęły trwałe piętno w literaturze i filmie. </span></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); -webkit-text-stroke-width: initial; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: justify;">
<span style="font-kerning: none;"><span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">Z jednej strony ten etap w historii USA jest znany każdemu, kto czyta książki lub chodzi do kina, z drugiej jednak strony, bardzo często jest to wiedza powierzchowna, oparta głównie na fikcji literackiej, a nie na rzetelnych źródłach historycznych. Wielu rzeczy nie jesteśmy więc pewni, wielu rzeczy po prostu nie wiemy. Niby wiemy, że w USA wprowadzono prohibicję, ale jak do tego doszło? Wiemy też, że ją zniesiono, ale dlaczego? WIemy, że w okresie tym rozwinęła się przestępczość, ale jak w tych niespokojnych czasach radzili sobie zwykli ludzie? Odpowiedzi na te, i na wiele innych pytań, znajdziecie w książce Ewy Winnickiej „Zbuntowany Nowy Jork. Wolność w czasach prohibicji”.</span></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); -webkit-text-stroke-width: initial; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: justify;">
<span style="font-kerning: none;"><span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">Jeśli ktoś boi się książek non-fiction, od razu śpieszę donieść, że nie ma powodu do obaw. „Zbuntowany Nowy Jork” nie ma w sobie nic z nudnej rozprawki naukowej. To napisany niezwykle przystępnie, wciągający reportaż historyczny, ciekawszy niż najlepsza fikcja. Zastosowany przez Winnicką język jest lekki, naturalny, nie ma w nim nawet śladu zbędnego zadęcia ani formalizmu, które tak często psuje przyjemność obcowania z literaturą non-fiction. Całość okraszono licznymi anegdotkami, przykładami i odwołaniami do literatury i filmu. Znacznie łatwiej jest sobie wyobrazić to czy tamto, gdy autorka wspiera się klasyką, taką jak np. „Wielki Gatsby”. Jeśli nawet ktoś nie czytał powieści Fitzgeralda, to z pewnością widział którąś ze sztandarowych ekranizacji dzieła: czy to tę z Robertem Redfordem, czy też nowszą z Leonardo DiCaprio. Rzecz czyta się bardzo szybko, z zapartym tchem, a czas spędzony nad lekturą mija nie wiadomo kiedy. Całości dopełnia bogaty materiał ilustracyjny, pozwalający lepiej zwizualizować opisywane miejsca i wydarzenia. Pewne zastrzeżenia budzi jakość fotografii, ale trudno mi orzec, czy to kwestia druku, czy po prostu blisko stuletnie oryginały zostały mocno nadszarpnięte zębem czasu. </span></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); -webkit-text-stroke-width: initial; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: justify;">
<span style="font-kerning: none;"><span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">Chociaż książka poświęcona jest wydarzeniom w Nowy Jorku, naszą wyprawę w lata 20. i 30. ubiegłego wieku zaczynamy od wycieczki po amerykańskiej prowincji i odległych stanach. Odwiedzamy miejsca i ludzi, którzy przyczynili się do wprowadzenia zakazu sprzedaży alkoholu. Ta część to jednak znacznie więcej niż tylko poszukiwanie przyczyn pewnego zjawiska. To nakreślona lekką kreską panorama społeczeństwa amerykańskiego przełomu wieków i wnikliwa analiza zachodzących wówczas przemian.</span></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); -webkit-text-stroke-width: initial; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: justify;">
<span style="font-kerning: none;"><span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">W końcu docieramy do Nowego Jorku, do miasta, które nigdy nie śpi. Zanurzamy się w świat nowojorskich artystów: pisarzy, muzyków, filmowców. To oni tworzyli niepowtarzalną atmosferę Wielkiego Jabłka, to oni kształtowali opinię publiczną, to oni tworzyli trendy, to oni byli iskrą, która wywoła rozprzestrzeniającą się niczym pożar rewolucję obyczajową. </span></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); -webkit-text-stroke-width: initial; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: justify;">
<span style="font-kerning: none;"><span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">Autorka pokazuje nam nie tylko wielkich i sławnych, prowadzi nas także do dzielnic zamieszkałych przez zwykłych ludzi. Widzimy jak żyją, próbujemy odgadnąć jak myślą. Wszyscy oni - znani i nieznani - buntują się przeciwko nowemu prawu, przeciwko ograniczeniu, z którym nie zamierzają się pogodzić. O tym, jakie formy przyjmował ten spontaniczny bunt, opowiada druga część książki.</span></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); -webkit-text-stroke-width: initial; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: justify;">
<span style="font-kerning: none;"><span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">Czy zauważyliście, że nie wspomniałam nic, ani o gangsterach, ani o strzelaninach, ani o spektakularnych akcjach policji? To nie przeoczenie. Po prostu ten aspekt historii zdecydowanie najmniej autorkę interesuje. Jej obszar zainteresowań to przede wszystkim zagadnienia społeczne i socjologiczne, a nie wątki sensacyjne.</span></span></div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); -webkit-text-stroke-width: initial; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: justify;">
<span style="-webkit-font-kerning: none;"><span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">Na zakończenie pozwolę sobie na jeszcze jedną uwagą. Zdarza się, że autor pisząc na wybrany temat, zdawałoby się całkiem odległy, świadomie lub nie, nawiązuje do wydarzeń współczesnych, do problemów, które go w danej chwili nurtują. Tak jest też w przypadku „Zbuntowanego Nowego Jorku”. Nie wiem, czy był to zabieg celowy, czy zadziałała podświadomość autorki, ale w książce znalazłam wiele pytań i wniosków, które i dziś są niezwykle aktualne. Jak daleko rząd powinien ingerować w prywatne życie obywateli? Gdzie leży granica wolności? Czy nakazami i zakazami można przeforsować pozytywne zachowania i ochronić obywateli wbrew nim samym? W przypadku ostatniego pytania, odpowiedź jest prosta - nie. Dobitnie pokazuje to amerykański eksperyment. Nie tędy droga. Dobrymi chęciami (w tym także dobrymi chęciami posłów, senatorów i ministrów) piekło jest wybrukowane. Szkoda, że wielu polityków nie potrafi uczyć się na błędach historii.</span></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); -webkit-text-stroke-width: initial; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: justify;">
<span style="-webkit-font-kerning: none;"><span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><br /></span></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); -webkit-text-stroke-width: initial; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: justify;">
<span style="-webkit-font-kerning: none;"><span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><strong style="border: 0px; font-stretch: inherit; line-height: inherit; margin: 0px; padding: 0px; text-align: start; vertical-align: baseline;">Tytuł</strong><span style="background-color: white; text-align: start;">: Zbuntowany Nowy Jork. Wolność w czasach prohibicji.</span><br style="text-align: start;" /><strong style="border: 0px; font-stretch: inherit; line-height: inherit; margin: 0px; padding: 0px; text-align: start; vertical-align: baseline;">Autor</strong><span style="background-color: white; text-align: start;">: Ewa Winnincka</span><br style="text-align: start;" /><strong style="border: 0px; font-stretch: inherit; line-height: inherit; margin: 0px; padding: 0px; text-align: start; vertical-align: baseline;">Wydawca</strong><span style="background-color: white; text-align: start;">: Znak Literanova, 2019</span><br style="text-align: start;" /><strong style="border: 0px; font-stretch: inherit; line-height: inherit; margin: 0px; padding: 0px; text-align: start; vertical-align: baseline;">Stron</strong><span style="background-color: white; text-align: start;">: 256</span><br style="text-align: start;" /><strong style="border: 0px; font-stretch: inherit; line-height: inherit; margin: 0px; padding: 0px; text-align: start; vertical-align: baseline;">ISBN</strong><span style="background-color: white; text-align: start;">: 978-83-240-55796-8</span></span></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); -webkit-text-stroke-width: initial; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
Agnieszkahttp://www.blogger.com/profile/05849182721146502799noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6808927153184857884.post-48413051759478920372019-05-24T15:08:00.000+02:002019-05-24T15:08:19.497+02:00TERRA INSECTA. PLANETA OWADÓW<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); -webkit-text-stroke-width: initial; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: justify;">
<span style="-webkit-font-kerning: none;"><span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">WSZYSTKIE ROBACZKI DUŻE I MAŁE</span></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); -webkit-text-stroke-width: initial; font-stretch: normal; line-height: normal; min-height: 12px; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><span style="font-kerning: none;"></span><br /></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); -webkit-text-stroke-width: initial; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: justify;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgfTyS9ZksvgMGU7iBpMZf76-T3U6vG1KxqWjLeSFjBDbMOyWBOLfhhGS5B1AEtaWNB2pd_iGxHnyVsXNU4vmA4_MUZReqHYdEQ8KaTBiWqbhWrwXh19WdJGdgEo6bne1-0NviZaOgGuZWj/s1600/Obraz+24.05.2019%252C+godz.+14.43.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="375" data-original-width="300" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgfTyS9ZksvgMGU7iBpMZf76-T3U6vG1KxqWjLeSFjBDbMOyWBOLfhhGS5B1AEtaWNB2pd_iGxHnyVsXNU4vmA4_MUZReqHYdEQ8KaTBiWqbhWrwXh19WdJGdgEo6bne1-0NviZaOgGuZWj/s320/Obraz+24.05.2019%252C+godz.+14.43.jpg" width="256" /></a></div>
<span style="font-kerning: none;"><span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">Trudno przecenić rolę młodzieżowych książek popularno-naukowych. Bądźmy szczerzy, choć wiedzę zdobywamy głównie w szkole, rzadko kiedy to tam właśnie w młodym człowieku budzi się pasja czy chociażby cień zainteresowania czymkolwiek. Nie wiem, skąd się bierze klątwa podręcznika: czy wynika ona ze zwięzłości stylu, czy ze sztywnej formy, czy po prostu z braku miejsca na ciekawe ujęcie tematu. Nieważne. Chodzi o to, że dopiero literatura popularno-naukowa potrafi naprawdę zainteresować. Wykorzystują to i mądrzy nauczyciele, i mądrzy rodzice. Wiedzą o tym też ciekawi świata młodzi ludzie i z przyjemnością sięgają po pozycje popularyzujące naukę. Ale, uwaga! "Terra insecta" to nie jest książka tylko dla uczniów. To przykład pozycji „dla każdego”, dla czytelników od lat 12 do 112. Byleby tylko nie zatracili chęci poznawania tego, co nas otacza.</span></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); -webkit-text-stroke-width: initial; font-stretch: normal; line-height: normal; min-height: 12px; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><span style="font-kerning: none;"></span><br /></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); -webkit-text-stroke-width: initial; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: justify;">
<span style="font-kerning: none;"><span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">„Terra insecta” Anne Sverdrup-Thygeson ma wszystkie zalety dobrej książki popularnonaukowej. Przede wszystkim, pozycja ta napisana jest ze swadą. Z każdej strony, z każdego zdania, przebija wielkie zaangażowanie autorki. Ona naprawdę kocha owady! I jakoś tak jest, że ten zapał i energia udzielają się czytelnikowi. Autorka zabiera nas w fascynującą i pełną niespodzianek podróż do świata owadów. Okazuje się, że nawet pospolity karaluch może okazać się interesujący, trzeba tylko umieć na niego odpowiednio popatrzeć (zamiast od razu utłuc kapciem).</span></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); -webkit-text-stroke-width: initial; font-stretch: normal; line-height: normal; min-height: 12px; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><span style="font-kerning: none;"></span><br /></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); -webkit-text-stroke-width: initial; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: justify;">
<span style="font-kerning: none;"><span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">Książka Anne Sverdrup-Thygeson to dobrze wyważone połączenie anegdot i konkretnej wiedzy, a że owadów na Ziemi jest naprawdę mnóstwo, tak wiele, że aż trudno to sobie wyobrazić - na jednego żyjącego człowieka przypada ponad 200 milionów owadów(!) - to i anegdot nie zabraknie. Zadziwiająca jest różnorodność insektów: od mikroskopijnych, tak małych, że mogą swobodnie usiąść na ustawionym pionowo ludzkim włosie, po prawdziwe giganty o długości powyżej pół metra. A jak dziwacznie są zbudowane! Nigdy nie zgadniecie (a ja nie powiem, żeby nie psuć niespodzianki), gdzie co poniektóre gatunki mają oczy! </span></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); -webkit-text-stroke-width: initial; font-stretch: normal; line-height: normal; min-height: 12px; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><span style="font-kerning: none;"></span><br /></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); -webkit-text-stroke-width: initial; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: justify;">
<span style="font-kerning: none;"><span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">Mimo że książka ma formę przyjacielskiej gawędy, nie ma w niej ani trochę chaosu. Zarówno sposób podawania informacji, jak i ich struktura zostały gruntowanie przemyślane. Zaczynamy od poznania owadów jako takich: jak wyglądają, jak są zbudowane, jak się rozmnażają. Okazuje się, że nawet nazewnictwo owadów kryje w sobie prawdziwe perełki. Kogo nie urzekną nazwy Polemistus chewbacca, Polemistus vaderi czy Polemistus yoda? Z dalszych części dowiadujemy się, jak owady koegzystują z innymi organizmami: roślinami i zwierzętami. Cóż, w przyrodzie najważniejsze jest by nie dać się zjeść i samemu nie być głodnym. Aby osiągnąć ten cel owady stosują najprzeróżniejsze sztuczki. Czasem walczą, czasem oszukują, a czasem współpracują. Zależy, co się komu opłaci.</span></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); -webkit-text-stroke-width: initial; font-stretch: normal; line-height: normal; min-height: 12px; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><span style="font-kerning: none;"></span><br /></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); -webkit-text-stroke-width: initial; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: justify;">
<span style="font-kerning: none;"><span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">Bardzo obszernie omówione zostało też zagadnienie wzajemnych relacji owady-ludzie. Choć insekty potrafią być naprawdę dokuczliwe (kto choć raz był pod namiotem na Mazurach, ten wie!), to jednak zawdzięczamy im tyle, że wszystkie dokuczliwości przestają mieć znaczenie. Powiem tylko, że gdyby nie pewien malutki niczym przecinek komar, tak niepozorny, że nie ma nawet polskiej nazwy, na świecie nie byłoby czekolady. Gdy tylko o tym pomyślę, od razu mniej mnie irytuje uporczywe bzyczenie.</span></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); -webkit-text-stroke-width: initial; font-stretch: normal; line-height: normal; min-height: 12px; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><span style="font-kerning: none;"></span><br /></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); -webkit-text-stroke-width: initial; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: justify;">
<span style="font-kerning: none;"><span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">Forma podania informacji jest bardzo przyjazna czytelnikowi. Rozdziały są krótkie, każdy stanowi zamkniętą całość. Dzięki temu książkę można czytać w dowolny sposób: po kolei, albo na wyrywki wybierając te zagadnienia, które nas w danej chwili szczególnie interesują. Jak kto woli.</span></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); -webkit-text-stroke-width: initial; font-stretch: normal; line-height: normal; min-height: 12px; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><span style="font-kerning: none;"></span><br /></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); -webkit-text-stroke-width: initial; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: justify;">
<span style="font-kerning: none;"><span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">Autorka wyraźnie ma nadzieję, że koniec lektury „Terra insecta” to nie koniec przygody czytelnika z przeciekawym światem owadów. Ostatni rozdział zatytułowany „Warto przeczytać” to rozbudowana, czternastostronicowa bibliografia, której pozycje uporządkowano według omawianych zagadnień. Teoretycznie ma to pomóc czytelnikowi w znalezieniu interesującej lektury, dotyczącej konkretnego aspektu życia owadów. Teoretycznie, bo niestety, bibliografia zawiera głównie pozycje anglojęzyczne i kilka w językach skandynawskich. Szkoda, że polski wydawca nie pokusił się o dodatek z wykazem literatury w języku ojczystym. Ty chyba jedyna wada tej książki.</span></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); -webkit-text-stroke-width: initial; font-stretch: normal; line-height: normal; min-height: 12px; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><span style="font-kerning: none;"></span><br /></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); -webkit-text-stroke-width: initial; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: justify;">
<span style="font-kerning: none;"><span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">Gorąco polecam wszystkim miłośnikom przyrody.</span></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); -webkit-text-stroke-width: initial; font-stretch: normal; line-height: normal; min-height: 12px; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><span style="font-kerning: none;"></span><br /></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); -webkit-text-stroke-width: initial; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: justify;">
<span style="font-kerning: none;"><span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">Tytuł: Terra insecta. Planeta owadów</span></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); -webkit-text-stroke-width: initial; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: justify;">
<span style="font-kerning: none;"><span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">Autor: Anne Sverdrup-Thygeson</span></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); -webkit-text-stroke-width: initial; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: justify;">
<span style="font-kerning: none;"><span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">Tłumacz: Witold Biliński</span></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); -webkit-text-stroke-width: initial; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: justify;">
<span style="font-kerning: none;"><span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">Wydawca: Znak Literanova, 2019</span></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); -webkit-text-stroke-width: initial; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: justify;">
<span style="font-kerning: none;"><span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">Stron: 256</span></span></div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); -webkit-text-stroke-width: initial; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: justify;">
<span style="-webkit-font-kerning: none;"><span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">ISBN: 978-83-240-5575-3</span></span></div>
</div>
Agnieszkahttp://www.blogger.com/profile/05849182721146502799noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-6808927153184857884.post-86239362421009754982019-04-15T09:25:00.000+02:002019-06-13T11:06:12.655+02:00STRAŻNIK KRUKÓW<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<h2 style="text-align: left;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">RAVENMASTER</span></h2>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjE1WkUMc8gFGCPcVFfcgjWRYJbdIr8z4Mp4SjH6cvbQPtxaSTp3N_s3lUHfQE649kfST5Mc_hVlOBIQ4mFaABeMfp0lQvBzUrlpKHiXG7vql8VGtaKWYu39fvReSPez05fFqeaeVzbXbFc/s1600/Skaife_Straznikkrukow.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="500" data-original-width="324" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjE1WkUMc8gFGCPcVFfcgjWRYJbdIr8z4Mp4SjH6cvbQPtxaSTp3N_s3lUHfQE649kfST5Mc_hVlOBIQ4mFaABeMfp0lQvBzUrlpKHiXG7vql8VGtaKWYu39fvReSPez05fFqeaeVzbXbFc/s320/Skaife_Straznikkrukow.jpg" width="207" /></a></div>
<div style="border: 0px; font-size: 14px; font-stretch: inherit; line-height: inherit; margin-bottom: 1.25rem; padding: 0px; text-align: justify; vertical-align: baseline;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">„Strażnik kruków” Christophera Skaife’a jest dokładnie tym, co obiecuje wydawca: opowieścią o pracy, która z czasem stała się fascynacją. Historią napisaną ze swadą, wciągającą, pełną zabawnych anegdot i pouczających historii.</span></div>
<div style="border: 0px; font-size: 14px; font-stretch: inherit; line-height: inherit; margin-bottom: 1.25rem; padding: 0px; text-align: justify; vertical-align: baseline;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">Każdy, kto był w Londynie, z pewnością odwiedził Tower, a gdy już tam dotarł nie mógł, po prostu nie mógł, nie zauważyć ogromnych, czarnych kruków i czuwających nad nimi mężczyzny w dziwnym stroju, a jeśli nie jego samego, to przynajmniej któregoś z kilku jego pomocników. Tym facetem w dziwnym stroju jest właśnie Christofer Skaife, starszy sierżant Królewskiego Pułku Księżnej Walii. Strażnik kruków.</span></div>
<div style="border: 0px; font-size: 14px; font-stretch: inherit; line-height: inherit; margin-bottom: 1.25rem; padding: 0px; text-align: justify; vertical-align: baseline;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">Skaife to urodzony gawędziarz, aż trudno uwierzyć, że do powstania książki nie przyłożył ręki doświadczony pisarz, bo to publikacja w pełni profesjonalna. Wszystko jest tu tak jak być powinno. Niejeden twórca prozy non-fiction mógłby Skaife’owi pozazdrościć talentu i umiejętności.</span></div>
<div style="border: 0px; font-size: 14px; font-stretch: inherit; line-height: inherit; margin-bottom: 1.25rem; padding: 0px; text-align: justify; vertical-align: baseline;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">Zacznijmy od języka, płynnego, potoczystego, świetnie dopasowanego do treści – choć tu, jak rozumiem, brawa należą się też tłumaczce, Aleksandrze Kamieńskiej. To się po prostu czyta. Pamiętam, że wielokrotnie podczas lektury przeróżnych pamiętników i wspomnień, musiałam przebijać się przez chropawy, czasami wręcz toporny język. Jednak nie tym razem. Styl Skaife’a jest naprawdę dobry.</span></div>
<div style="border: 0px; font-size: 14px; font-stretch: inherit; line-height: inherit; margin-bottom: 1.25rem; padding: 0px; text-align: justify; vertical-align: baseline;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">Cała książka została świetnie przemyślana i po mistrzowsku zaplanowana. I tym razem autorowi udało się uniknąć kolejnej pułapki, w jaką często wpadają pamiętnikarze – chaosu. „Strażnik kruków” ma nie tylko starannie przemyślaną strukturę, ale wyśmienicie rozłożone akcenty. Fragmenty zabawne przeplatają się z poważniejszymi, informacje naukowe z anegdotami, opowieści historyczne z osobistymi wspomnieniami. Dzięki temu opowieść cały czas przykuwa uwagę, bawi, uczy i ani przez chwilę nie nuży. Ani się człowiek obejrzy, a wchłonie taką porcję wiedzy, z historii, literatury i ornitologii, jaką w szkole musiałby zdobywać miesiącami. A najlepsze w tym wszystkim jest to, że będzie się przy tym wyśmienicie bawił. Naprawdę rzadko można trafić na pozycję tak wdzięcznie łączącą humor, rozrywkę i wiedzę.</span></div>
<div style="border: 0px; font-size: 14px; font-stretch: inherit; line-height: inherit; margin-bottom: 1.25rem; padding: 0px; text-align: justify; vertical-align: baseline;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">Czego tu nie ma! Są gawędy o obyczajach kruków, jest historia wielkiej kruczej ucieczki, są legendy i historie o duchach, są dykteryjki z życia strażników londyńskiej Tower, a nawet opowieści o krukach pojawiających się w literaturze i filmie (a jest tego naprawdę niemało!). Autor opowiada też nieco o sobie: o swym dzieciństwie, o służbie w wojsku, a także o blaskach i cieniach swej obecnej pracy. I tu znowu pozytywnie mnie zaskoczył: zazwyczaj takie osobiste wtręty służą jedynie mniej lub bardziej ukrytej autopromocji. U Skaife’a jest inaczej. Elementy autobiograficzne pełnią niezwykle ważną rolą. Dzięki nim dowiadujemy się jak można zostać strażnikiem w Tower (czy zastawialiście się kiedyś nad tym skąd w XXI biorą się yeomani?), na czym polega ich praca, jakich wymaga <span class="Apple-converted-space"> </span>predyspozycji i umiejętności. Okazuje się, że sprawa wcale nie jest taka prosta!</span></div>
<div style="border: 0px; font-size: 14px; font-stretch: inherit; line-height: inherit; margin-bottom: 1.25rem; padding: 0px; text-align: justify; vertical-align: baseline;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">Uwaga, „Strażnik kruków” ma jedną wadę: uzależnia! To prawdziwy pożeracz czasu! Jeśli zaczniecie czytać, to nie będziecie się w stanie oderwać.</span></div>
<div style="border: 0px; font-size: 14px; font-stretch: inherit; line-height: inherit; margin-bottom: 1.25rem; padding: 0px; text-align: justify; vertical-align: baseline;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">Polecam gorąco!</span></div>
<div style="border: 0px; font-size: 14px; font-stretch: inherit; line-height: inherit; margin-bottom: 1.25rem; padding: 0px; text-align: left; vertical-align: baseline;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
<b style="border: 0px; font-family: Arial, Helvetica, sans-serif; font-size: inherit; font-stretch: inherit; font-style: inherit; font-variant-caps: inherit; line-height: inherit; margin: 0px; padding: 0px; vertical-align: baseline;">Tytuł</b><span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">: Strażnik kruków. Moje życie wśród kruków w Tower</span></div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<b style="border: 0px; font-family: Arial, Helvetica, sans-serif; font-size: inherit; font-stretch: inherit; font-style: inherit; font-variant-caps: inherit; line-height: inherit; margin: 0px; padding: 0px; vertical-align: baseline;">Autor</b><span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">: Christopher Skaife</span></div>
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"></span><br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><b style="border: 0px; font-size: inherit; font-stretch: inherit; font-style: inherit; font-variant-caps: inherit; line-height: inherit; margin: 0px; padding: 0px; vertical-align: baseline;">Tłumacz: </b>Aleksandra Kamińska</span></div>
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">
<b style="border: 0px; font-size: inherit; font-stretch: inherit; font-style: inherit; font-variant-caps: inherit; line-height: inherit; margin: 0px; padding: 0px; vertical-align: baseline;"><div style="text-align: justify;">
<b style="border: 0px; font-size: inherit; font-stretch: inherit; font-style: inherit; font-variant-caps: inherit; line-height: inherit; margin: 0px; padding: 0px; vertical-align: baseline;">Wydawca: </b>Znak Literanova, 2019</div>
</b><b style="border: 0px; font-size: inherit; font-stretch: inherit; font-style: inherit; font-variant-caps: inherit; line-height: inherit; margin: 0px; padding: 0px; vertical-align: baseline;"><div style="text-align: justify;">
<b style="border: 0px; font-size: inherit; font-stretch: inherit; font-style: inherit; font-variant-caps: inherit; line-height: inherit; margin: 0px; padding: 0px; vertical-align: baseline;">Stron: </b>286</div>
</b><b style="border: 0px; font-size: inherit; font-stretch: inherit; font-style: inherit; font-variant-caps: inherit; line-height: inherit; margin: 0px; padding: 0px; vertical-align: baseline;"><div style="text-align: justify;">
<b style="border: 0px; font-size: inherit; font-stretch: inherit; font-style: inherit; font-variant-caps: inherit; line-height: inherit; margin: 0px; padding: 0px; vertical-align: baseline;">ISBN: </b>978-83-240-5618-7</div>
</b></span></div>
Agnieszkahttp://www.blogger.com/profile/05849182721146502799noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6808927153184857884.post-19879525273718752582019-01-24T15:49:00.001+01:002019-01-24T15:49:15.544+01:00SPRAWA DLA KORONERA<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<h2 style="text-align: left;">
<span style="-webkit-font-kerning: none;"><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">BLASKI I CEINIE ŻYCIA KORONERA</span></span></h2>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); -webkit-text-stroke-width: initial; font-stretch: normal; line-height: normal; min-height: 12px; text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><span style="font-kerning: none;"></span><br /></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi7SMxP3ZY7tyj6iKtEhTCutB9Z5LNw1Ii6xPTbsZomNTCKKUR1esfEVaFCnLebJ2lLFZGya589OHxQI-cLQgPP4cEPT7wxGJ6sOFTpgixzE4KosMYc4qKcB1R46NhuDQzzcY15IYpg_oOv/s1600/Bateson_Sprawa_dla_Koronera_500pcx.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="500" data-original-width="351" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi7SMxP3ZY7tyj6iKtEhTCutB9Z5LNw1Ii6xPTbsZomNTCKKUR1esfEVaFCnLebJ2lLFZGya589OHxQI-cLQgPP4cEPT7wxGJ6sOFTpgixzE4KosMYc4qKcB1R46NhuDQzzcY15IYpg_oOv/s320/Bateson_Sprawa_dla_Koronera_500pcx.jpg" width="224" /></a></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); -webkit-text-stroke-width: initial; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: justify;">
<span style="font-kerning: none;"><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Żaden przyzwoity, zachodni kryminał, a także kryminał rodzimy osadzony w anglosaskich realiach, nie może się obejść bez koronera. Jest on zazwyczaj postacią drugo- albo i trzecioplanowa, przewijająca się gdzieś tam w tle na początku opowieści, ale bez niego dzieło byłby niepełne. Z drugiej strony, wokół roli koronera narosło wiele nieporozumień. Często mylony jest on z lekarzem sądowym, albo śledczym. Tymczasem okazuje się, że żeby być koronerem, nie potrzeba nawet mieć matury, a największe szanse na uzyskanie tego stanowiska mają byli pracownicy zakładów pogrzebowych! Te, i wile innych ciekawostek na temat tego zawodu znajdziecie w książce Johna Batesona „Sprawa dla koronera, Kulisy zawodu, który codziennie spotyka śmierć”. </span></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); -webkit-text-stroke-width: initial; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: justify;">
<span style="font-kerning: none;"><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Początkowo miałam z tą książką problem, bo nie jest ona do końca tym, czego można by się po przeczytaniu zapowiedzi na okładce, ale gdy już poczułam, o co w tej publikacji chodzi, czytało mi się całkiem dobrze.</span></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); -webkit-text-stroke-width: initial; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: justify;">
<span style="font-kerning: none;"><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Zacznę od tego, czym „książka jest” i jakie ma plusy. „Sprawa dla koronera” to pozycja biograficzna, opowiadająca o życiu Kena Holmesa, koronera z Kalifornii. Przepracował w zawodzie wiele lat, nie ma więc wątpliwości co do tego, że wie o czym mówi. Karierę zawodową bohatera śledzimy od samego początku, można wręcz rzec „od prehistorii”, bo od lat dziecinnych, kiedy to kształtowała się jego osobowość. To, wbrew pozorom, bardzo ciekawa lektura, bo odpowiada na pytanie, co skłoniło Holmesa do podjęcia pracy, która większości ludzi wydaje się mało atrakcyjna, a wręcz makabryczna.</span></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); -webkit-text-stroke-width: initial; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: justify;">
<span style="font-kerning: none;"><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">W dalszej części poznajemy najciekawsze i najsłynniejsze sprawy, z którymi Holmes miał do czynienia. Nie zawsze są to opowieści o przestępstwach. Wszak jednym z podstawowych zadań koronera jest ustalenie, czy w danym przypadku mamy do czynienia ze śmiercią naturalną, samobójstwem czy morderstwem.</span></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); -webkit-text-stroke-width: initial; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: justify;">
<span style="font-kerning: none;"><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Holmes jest prawdziwą kopalnią opowieści: od zabawnych, przez smutne, po makabryczne. Nie zdziwię chyba nikogo gdy napiszę, że tych pierwszych jest stosunkowo mało. Przeważają smutne i makabryczne.</span></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); -webkit-text-stroke-width: initial; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: justify;">
<span style="font-kerning: none;"><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Na plus książki zaliczam także sposób przekazywania informacji: kulturalny i rzeczowy. Autor przedstawia fakty, nie szukając taniej sensacji tam gdzie jej nie ma. </span></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); -webkit-text-stroke-width: initial; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: justify;">
<span style="font-kerning: none;"><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Język opowieści jest naturalny i nieskomplikowany. Z pewnością nie jest to najbardziej wyrafinowana polszczyzna z jaką miałam w życiu do czynienia, ale sądzę, że był to zabieg celowy. Poszczególne opowieści są krótkie i dość proste w przekazie. Płynne, choć niezbyt rozbudowwane zdania, nadają tekstowi naturalność. Czytelnik chwilami ma wrażenie, że naprawę przysłuchuje się rozmowie Batesona z Holmesem. Barokowe frazy byłby tu zwyczajnie nie na miejscu. </span></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); -webkit-text-stroke-width: initial; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: justify;">
<span style="font-kerning: none;"><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">A teraz czas na część drugą moich wywodów: czym książka nie jest i jakie ma wady. „Sprawa dla koronera” nie jest książką o medycynie sądowej, choć tak można by mniemać na podstawie blurba Owszem, poznajemy kulisy pracy koronera, ale głównie od strony organizacyjno-psychologicznej. Bardzo niewiele dowiemy się o technikaliach. Osobiście chciałabym, aby więcej miejsca poświęcono tłumaczeniu w jaki sposób nasz bohater doszedł do tego czy innego wniosku. Być może się czepiam, być może takie a nie inne podejście wynika ze specyfiki zawodu. Koroner pojawia się na miejscu zbrodni, dokonuje oględzin i zasadniczo na tym kończy się jego udział w śledztwie. Czasem pojawia się jeszcze na samym końcu, by złożyć zeznania przed sądem. Interpretacja faktów, rozwiązywanie zagadki i poszukiwanie winnego, leżą w gestii zupełnie innych specjalistów.</span></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); -webkit-text-stroke-width: initial; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: justify;">
<span style="font-kerning: none;"><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Znacznie poważniejszym zarzutem wobec dzieła Batesona jest brak obiektywizmu. Autor nie kryje, że książka powstała jedynie na podstawie relacji samego Holmesa. Nie mamy możliwości poznania opinii i punktu widzenia innych uczestników zdarzeń. To o tyle istotne, że pod adresem niektórych z nich padają całkiem poważne oskarżenia. Elegancko byłoby dać im możliwość przedstawienia swojej perspektywy wydarzeń.</span></span></div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); -webkit-text-stroke-width: initial; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: justify;">
<span style="font-kerning: none;"><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">W ostatecznym rozrachunku plusów jest jednak znacznie więcej niż minusów. „Sprawa dla koronera” to pozycja, która z pewnością przypadnie do gustu osobom amatorsko zainteresowanym kryminalistyką.</span></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); -webkit-text-stroke-width: initial; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: justify;">
<span style="font-kerning: none;"><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); -webkit-text-stroke-width: initial; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
<b style="-webkit-text-stroke-width: initial; border: 0px; font-family: Arial, Helvetica, sans-serif; font-stretch: inherit; line-height: inherit; margin: 0px; padding: 0px; vertical-align: baseline;">Tytuł</b><span style="-webkit-text-stroke-width: initial; background-color: white; font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">: Sprawa dla koronera. Kulisy zawodu, który codziennie spotyka śmierć</span></div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<b style="-webkit-text-stroke-width: initial; border: 0px; font-family: Arial, Helvetica, sans-serif; font-stretch: inherit; line-height: inherit; margin: 0px; padding: 0px; vertical-align: baseline;">Autor</b><span style="-webkit-text-stroke-width: initial; background-color: white; font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">: John Bateson</span></div>
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><div style="text-align: justify;">
<b style="-webkit-text-stroke-width: initial; border: 0px; font-stretch: inherit; line-height: inherit; margin: 0px; padding: 0px; vertical-align: baseline;">Tłumacz<b style="border: 0px; font-stretch: inherit; font-style: inherit; font-variant-caps: inherit; line-height: inherit; margin: 0px; padding: 0px; vertical-align: baseline;">: </b></b><span style="-webkit-text-stroke-width: initial; background-color: white;">Anna Sak</span></div>
<span style="-webkit-font-kerning: none;"><div style="text-align: justify;">
<b style="-webkit-text-stroke-width: initial; border: 0px; font-stretch: inherit; line-height: inherit; margin: 0px; padding: 0px; vertical-align: baseline;"><b style="border: 0px; font-stretch: inherit; font-style: inherit; font-variant-caps: inherit; line-height: inherit; margin: 0px; padding: 0px; vertical-align: baseline;"><b style="border: 0px; font-stretch: inherit; font-style: inherit; font-variant-caps: inherit; line-height: inherit; margin: 0px; padding: 0px; vertical-align: baseline;">Wydawca</b>: </b></b><span style="-webkit-text-stroke-width: initial; background-color: white;">Znak Literanova, 2019</span></div>
</span><span style="-webkit-font-kerning: none;"><div style="text-align: justify;">
<b style="-webkit-text-stroke-width: initial; border: 0px; font-stretch: inherit; line-height: inherit; margin: 0px; padding: 0px; vertical-align: baseline;"><b style="border: 0px; font-stretch: inherit; font-style: inherit; font-variant-caps: inherit; line-height: inherit; margin: 0px; padding: 0px; vertical-align: baseline;"><b style="border: 0px; font-stretch: inherit; font-style: inherit; font-variant-caps: inherit; line-height: inherit; margin: 0px; padding: 0px; vertical-align: baseline;">Stron</b>: </b></b><span style="-webkit-text-stroke-width: initial; background-color: white;">428</span></div>
</span><span style="-webkit-font-kerning: none;"><div style="text-align: justify;">
<b style="-webkit-text-stroke-width: initial; border: 0px; font-stretch: inherit; line-height: inherit; margin: 0px; padding: 0px; vertical-align: baseline;"><b style="border: 0px; font-stretch: inherit; font-style: inherit; font-variant-caps: inherit; line-height: inherit; margin: 0px; padding: 0px; vertical-align: baseline;"><b style="border: 0px; font-stretch: inherit; font-style: inherit; font-variant-caps: inherit; line-height: inherit; margin: 0px; padding: 0px; vertical-align: baseline;">ISBN</b>: </b></b><span style="-webkit-text-stroke-width: initial; background-color: white;">978-83-240-4898-4</span></div>
</span></span><br />
<br />
<div>
<span style="font-kerning: none;"><br /></span></div>
</div>
Agnieszkahttp://www.blogger.com/profile/05849182721146502799noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6808927153184857884.post-28510974893278290442018-12-22T11:00:00.000+01:002018-12-22T11:00:56.112+01:00NIEPOKORNE DAMY<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); -webkit-text-stroke-width: initial; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: justify;">
<span style="-webkit-font-kerning: none;"><span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><br /></span></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjXLdEyasoijxBryiX7kwmO8nGRs5GnOnWOHRqBdUKVFKdBQ6lb7-5QzonCNkIO2SelqjJ-RNP7xSlq73Ghm6FPUAuc5kpOr6eGMwTxim0fX2x-hF89MsgpRy-QZvPr1aCAS8CPpU-FzldL/s1600/niepokorne_damy.jpeg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="500" data-original-width="352" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjXLdEyasoijxBryiX7kwmO8nGRs5GnOnWOHRqBdUKVFKdBQ6lb7-5QzonCNkIO2SelqjJ-RNP7xSlq73Ghm6FPUAuc5kpOr6eGMwTxim0fX2x-hF89MsgpRy-QZvPr1aCAS8CPpU-FzldL/s320/niepokorne_damy.jpeg" width="225" /></a></div>
<h2 style="text-align: left;">
<span style="-webkit-font-kerning: none;"><span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">MARSZAŁEK, KTÓRY UKRADŁ KSIĄŻKĘ</span></span></h2>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); -webkit-text-stroke-width: initial; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: justify;">
<span style="-webkit-font-kerning: none;"><span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><br /></span></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); -webkit-text-stroke-width: initial; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: justify;">
<span style="-webkit-font-kerning: none;"><span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">Nie lubię rozbijania świata na „kobiecy” i „męski”. Wiem, że przez lata rola kobiet w historii i kulturze była umniejszana, wiem, że obecnie wiele osób próbuje załatać dziurę w świadomości społecznej, wiem, że publikacje poświęcone wyłącznie kobietom cieszą się dużą popularnością, i tak dalej, i tak dalej. Wiem. Doceniam. Rozumiem. Cieszę się, że kobiety powoli odzyskują swe miejsce w historii, ale w całej tej beczce miodu jest spora łyżka dziegciu. Gdy czytam książki, artykuły, czy eseje poświęcone roli kobiet w tej czy innej dziedzinie, wyczuwam w tym sporą dozę postfraternalistycznej wyższości, żeby nie powiedzieć lekceważenia. Jakby fakt, że kobieta potrafi robić to samo co mężczyźni był ewenementem na miarę narodzin cielęcia o dwóch głowach. Czy komuś przyszłoby od głowy napisać książkę lub artykuł „Mężczyźni w dziejach Polski (albo dowolnego innego kraju)”? Albo „Stu mężczyzn, którzy byli malarzami”?. Nie sądzę. Nie bez powodu po dziś dzień niektóre pisarki przyjmują męskie pseudonimy, bo chcą być postrzegane przez pryzmat swej twórczości, a nie płci. Stąd też moje mieszane uczucia względem książki Kamila Janickiego „Niepokorne Damy. Kobiety, które wywalczyły niepodległą Polskę”. Książki na tyle udanej, że nawet mimo wyłuszczonych przed chwilą zastrzeżeń, uważam ją za jedną z ważniejszych pozycji wydanych w tym roku.</span></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); -webkit-text-stroke-width: initial; font-stretch: normal; line-height: normal; min-height: 12px; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><span style="font-kerning: none;"></span><br /></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); -webkit-text-stroke-width: initial; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: justify;">
<span style="font-kerning: none;"><span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">Porzućmy więc moje osobiste uprzedzenia i przejdźmy do meritum, czyli do omówienia książki. „Niepokorne Damy” to pozycja napisana bardzo ciekawie. Kamil Janicki jest wspaniałym gawędziarzem. Snuje swą historię płynnie, wręcz chce się powiedzieć „z gracją”. Opowieść pełna ciekawostek i dygresji wciąga, nie pozwala czytelnikowi nudzić się ani przez chwilę.</span></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); -webkit-text-stroke-width: initial; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: justify;">
<span style="font-kerning: none;"><span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">W tekście nie ma nic podręcznikowego. Postaci są żywe, przekonywujące, ludzkie. Autor nie ulega pokusie upiększania rzeczywistości. Janicki nie szczędzi nam też informacji dotyczących realiów, w których przeszło żyć jego bohaterkom. Uświadomienie sobie pozycji kobiet, ich miejsca w społeczeństwie oraz panujących (i niestety, pokutujących w niektórych kręgach do dziś) przekonań o ich niższości nie tylko fizycznej ale i intelektualnej, pozwala lepiej zrozumieć jak wielkiego wyczynu dokonały wykraczając poza przypisaną im od wieków rolę.</span></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); -webkit-text-stroke-width: initial; font-stretch: normal; line-height: normal; min-height: 12px; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><span style="font-kerning: none;"></span><br /></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); -webkit-text-stroke-width: initial; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: justify;">
<span style="font-kerning: none;"><span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">Największą zaletą „Niepokornych Dam” jest zupełnie nowe podejście do ukazywania roli kobiet w odzyskaniu niepodległości. To nie żony i matki, które co najwyżej „w ciemnych izbach haftowały na sztandarach” i czekały w domach na powrót mężów i synów lecz aktywne uczestniczki walki. „Prawdziwe wojowniczki”, jak pisze o nich autor. </span></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); -webkit-text-stroke-width: initial; font-stretch: normal; line-height: normal; min-height: 12px; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><span style="font-kerning: none;"></span><br /></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); -webkit-text-stroke-width: initial; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: justify;">
<span style="font-kerning: none;"><span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">Na paradoks zakrawa natomiast fakt, że w książce poświęconej kobietom, najwięcej miejsce poświecono… Józefowi Piłsudskiemu. Nie jest to jednak Marszałek jakiego znamy. Piłsudski z „Niepokornych Dam” to człowiek, mówiąc delikatnie, mało sympatyczny: egoistyczny niewdzięczny mizogin. Cieszy więc fakt, że w osobie Janickiego znalazł się człowiek, odkłamujący historię, człowiek, który zdobył się na odwagę powiedzenia prawdy o postaci z pomnika. Jednak to, że Piłsudski skradł lwią część publikacji poświęconej kobietom, na które zwykł był patrzeć z góry, zakrawa na chichot historii. Choć opowieść o Marszałku jest niewątpliwie ciekawa, wolałabym, by nieco więcej miejsce poświęcono bohaterkom, nawet kosztem uszczuplenia „wątku marszałkowskiego”.</span></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); -webkit-text-stroke-width: initial; font-stretch: normal; line-height: normal; min-height: 12px; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><span style="font-kerning: none;"></span><br /></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); -webkit-text-stroke-width: initial; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: justify;">
<span style="-webkit-font-kerning: none;"><span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">Warto też zwrócić uwagę na „dodatki”: bogaty materiał ilustracyjny, obszerną bibliografię i bogate przypisy. Widać, że autor bardzo poważnie podszedł do tematu. Niby to oczywista oczywistość, ale… „Niepokorne Damy” to pozycja jak by nie było okolicznościowa, nie bez powodu wydana w setną rocznicę odzyskania niepodległości. Bardzo często zdarza się, że tego typu publikacje tworzone są pośpiesznie, bez należytej staranności. Na szczęście tym razem nic takiego nie miało miejsca.cKamil Janicki wykonał kawał porządnej roboty. W efekcie powstała rzecz, która mimo drobnych mankamentów, jest ze wszech miar godna polecenia.</span></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); -webkit-text-stroke-width: initial; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: justify;">
<span style="-webkit-font-kerning: none;"><span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><br /></span></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(17, 17, 17); -webkit-text-stroke-width: initial; color: #111111; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: justify;">
<span style="-webkit-font-kerning: none;"><span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><b>Tytuł</b>: Niepokorne Damy. Kobiety, które wywalczyły niepodległość</span></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(17, 17, 17); -webkit-text-stroke-width: initial; color: #111111; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: justify;">
<span style="-webkit-font-kerning: none;"><span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><b>Autor</b>: Kamil Janicki</span></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(17, 17, 17); -webkit-text-stroke-width: initial; color: #111111; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><b style="-webkit-text-stroke-width: initial;">Wydawca</b><span style="-webkit-text-stroke-width: initial;">: Znak Horyzont, 2018</span></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(17, 17, 17); -webkit-text-stroke-width: initial; color: #111111; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: justify;">
<span style="-webkit-font-kerning: none;"><span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><b>Stron</b>: 428</span></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); -webkit-text-stroke-width: initial; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><span style="-webkit-font-kerning: none;"></span></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(17, 17, 17); -webkit-text-stroke-width: initial; color: #111111; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: justify;">
<span style="-webkit-font-kerning: none;"><span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><b>ISBN</b>: 978-83-240-5476-3</span></span></div>
<br /></div>
Agnieszkahttp://www.blogger.com/profile/05849182721146502799noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6808927153184857884.post-55855390363857323782018-09-30T15:42:00.002+02:002018-09-30T15:42:22.389+02:00SPARTAKUS. TOM 1 - GLADIATOR<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<h2 style="text-align: left;">
<span style="-webkit-font-kerning: none;"><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">KSIĄŻKA DLA CHŁOPCÓW</span></span></h2>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(17, 17, 17); -webkit-text-stroke-width: initial; color: #111111; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: justify;">
<span style="-webkit-font-kerning: none;"><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh6tLY2O69-isVmxNkVmYGC0qsSQR7xdT50DQtdk_T9fW0X-WbhfVOv6tPEZ_Ydj-i46rWvJ33XOkTO4MsA_OnyvNr5C238mSBrQtu2X8vJj1fUvBbEvd7eJWatWDaykkHXmYR4nFCQCypH/s1600/Kane_Spartakus-Gladiator_500pcx.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="500" data-original-width="338" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh6tLY2O69-isVmxNkVmYGC0qsSQR7xdT50DQtdk_T9fW0X-WbhfVOv6tPEZ_Ydj-i46rWvJ33XOkTO4MsA_OnyvNr5C238mSBrQtu2X8vJj1fUvBbEvd7eJWatWDaykkHXmYR4nFCQCypH/s320/Kane_Spartakus-Gladiator_500pcx.jpg" width="216" /></a></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(17, 17, 17); -webkit-text-stroke-width: initial; color: #111111; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: justify;">
<span style="-webkit-font-kerning: none;"><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Ostatnimi laty, być może dzięki popularności serialu telewizyjnego, a może z jakiegoś zupełnie innego powodu (któż jest w stanie zrozumieć zawiłe ścieżki mody), opowieść o Spartakusie przeżywa swój kolejny renesans. Do grona pisarzy, którzy sięgnęli po historię najsłynniejszego bodajże gladiatora, dołączył Ben Kane. Nic w tym dziwnego, przecież to autor specjalizujący się w gatunku „miecza i sandałów” - powieściach historycznych, których akacja osadzona jest w czasach starożytnego Rzymu. </span></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(17, 17, 17); -webkit-text-stroke-width: initial; color: #111111; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: justify;">
<span style="font-kerning: none;"><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Gdybym miała jakoś sklasyfikować tę książkę, najchętniej posłużyłabym się starym, zapomnianym już nieco terminem, używanym w czasach, gdy o poprawności politycznej nikt jeszcze nie słyszał. Chodzi mi o określenie „książka dla chłopców”. Dziś nikt już (chyba?) tak nie mówi, jednak „książka dla chłopców” wryła się głęboko w moją pamięć, jako powieść łącząca szereg bardzo konkretnych cech: szybka akcja (musi się dziać!), lekka pogarda autora dla prawdopodobieństwa opisywanych zdarzeń (prawdy historycznej szukamy w podręcznikach, literatura przygodowa ma przede wszystkim bawić!), płaskie, czarno-białe postacie (na psychologię jest miejsce w literaturze obyczajowej, czyli w „książkach dla dziewcząt”!). </span></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(17, 17, 17); -webkit-text-stroke-width: initial; color: #111111; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: justify;">
<span style="font-kerning: none;"><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Od razu śpieszę wyjaśnić, że nie uważam podziału na literaturę „dla dziewcząt” i „dla chłopców” za dobry, ani też za nim nie tęsknię. Ot, po prostu takie skojarzenie mi się nasunęło. To co napisałam powyżej, mogłabym wyrazić w mniej kontrowersyjny sposób: „Spartakus” to powieść bardzo prosta, oparta na wartkiej akcji, z dość pobieżnie zarysowanymi postaciami. </span></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(17, 17, 17); -webkit-text-stroke-width: initial; color: #111111; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: justify;">
<span style="font-kerning: none;"><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">W tym miejscu czas na drobne zastrzeżenie: nie jestem fanem tego typu literatury, choć rozumiem, że są osoby, które lubią takie książki. Nie chcę przez to powiedzieć, że mam „lepszy” czy bardziej wyrafinowany gust. Piszę o tym tylko dlatego, by podkreślić, że z pewnością nie jestem grupą docelową tej akurat publikacji, stąd też mój osąd może być zbyt krytyczny, a opinia zbyt surowa.</span></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(17, 17, 17); -webkit-text-stroke-width: initial; color: #111111; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: justify;">
<span style="font-kerning: none;"><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Po „Spartakusie” spodziewałam się zdecydowanie czegoś innego niż dostałam. Biorąc do ręki dwutomowe dzieło (gwoli ścisłości - pierwszy tom dwutomowego dzieła) oczekiwałam, że zobaczę rozwój głównej postaci, powolne kształtowanie się osobowości, powolne dorastanie do roli przywódcy. Tymczasem - niestety - dostałam bohatera „wszystkomogącego”. Czy to dobrze czy źle? Sama nie wiem. Takie rozwiązanie pozwala autorowi przejść od razu do tego, co chłopcy (i dziewczynki) lubią najbardziej w powieściach przygodowych: do walk, pojedynków i romansu. Kto lubi podczas lektury podążać za akcją, z pewnością będzie zadowolony. Natomiast ktoś, kto ceni sobie realizm będzie raczej rozczarowany.</span></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(17, 17, 17); -webkit-text-stroke-width: initial; color: #111111; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: justify;">
<span style="font-kerning: none;"><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">A propos realizmu. Książka to nie tylko fabuła, to także język. O ile fabuła „Spartakusa” jest jaka jest, o tyle język jest mocno niesatysfakcjonujący. Nie wiem kto zawinił: pisarz, tłumacz czy redaktor. Owszem, zdania są poprawne, błędów gramatycznych ani ortograficznych nie ma, ale całość jest niemiłosiernie drewniana, a styl zupełnie niedopasowany do treści. Język na wskroś współczesny od biedy ujdzie w komentarzu odautorskim, ale w dialogach doprawdy trudno go zaakceptować. Nie chodzi mi tutaj o brak stylizacji, wystarczyłby styl „przezroczysty”. W języku „Spartakusa” zbyt mocno wyczuwalny jest XXI wiek. I znowu, po raz kolejny podejrzewam, że moje marudzenie wynika z tego, że powieść Kane’a jest po prostu nie dla mnie. Wiem, że jest rzesza czytelników, dla których największym komplementem jakim można obdarzyć książkę jest „czyta się dobrze i szybko”, a współczesny język bez dwóch zdań sprzyja szybkiemu czytaniu. Cóż z tego, jeśli ja wolę czytać powoli?</span></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(17, 17, 17); -webkit-text-stroke-width: initial; color: #111111; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: justify;">
<span style="font-kerning: none;"><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Czas na podsumowanie. Myślę, że „Spartakus” znajdzie swoich zwolenników - osoby o guście nieco odmiennym od mojego. Dla mnie zaś nauka na przyszłość: dobierając lekturę muszę ostrożniej podążać za ogólnymi trendami, a w większym stopniu uwzględniać swoje osobiste preferencje.</span></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(17, 17, 17); -webkit-text-stroke-width: initial; color: #111111; font-stretch: normal; line-height: normal; min-height: 16px; text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><span style="font-kerning: none;"></span><br /></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(17, 17, 17); -webkit-text-stroke-width: initial; color: #111111; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: justify;">
<span style="font-kerning: none;"><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><b>Tytuł</b>: Spartakus. Gladiator.</span></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(17, 17, 17); -webkit-text-stroke-width: initial; color: #111111; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: justify;">
<span style="font-kerning: none;"><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><b>Autor</b>: Ben Kane</span></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(17, 17, 17); -webkit-text-stroke-width: initial; color: #111111; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: justify;">
<span style="font-kerning: none;"><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><b>Tłumacz</b>: Arkadiusz Romanek</span></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(17, 17, 17); -webkit-text-stroke-width: initial; color: #111111; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: justify;">
<span style="font-kerning: none;"><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><b>Wydawca</b>: Znak Horyzont, 2018</span></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(17, 17, 17); -webkit-text-stroke-width: initial; color: #111111; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: justify;">
<span style="font-kerning: none;"><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><b>Stron</b>: 590</span></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(17, 17, 17); -webkit-text-stroke-width: initial; color: #111111; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: justify;">
<span style="-webkit-font-kerning: none;"><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><b>ISBN</b>: 978-83-240-5459-6</span></span></div>
<br /></div>
Agnieszkahttp://www.blogger.com/profile/05849182721146502799noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6808927153184857884.post-40151179035306314002018-08-29T18:35:00.002+02:002018-08-29T18:35:56.718+02:00MINDHUNTER. PODRÓŻ W CIEMNOŚĆ<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<h2 style="text-align: left;">
<span style="-webkit-font-kerning: none;"><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Kontynuacja bestsellera </span></span></h2>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(17, 17, 17); -webkit-text-stroke-width: initial; color: #111111; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: justify;">
<span style="-webkit-font-kerning: none;"><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhU4BhoBAil4oG9Qas39a5pm70ZYAqQpwZAtKPcCLTes0oNmUBYWYjCAYw-o4MsQrkEyzLsBG7if5eXdnDrdsyKoOJcXkNaojWtpA35Z_JRWKe4n4vljL8i8h0w73CPz5IA9V0vJcCRpcqs/s1600/mindhunter-podroz-w-ciemnosc.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="650" data-original-width="456" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhU4BhoBAil4oG9Qas39a5pm70ZYAqQpwZAtKPcCLTes0oNmUBYWYjCAYw-o4MsQrkEyzLsBG7if5eXdnDrdsyKoOJcXkNaojWtpA35Z_JRWKe4n4vljL8i8h0w73CPz5IA9V0vJcCRpcqs/s320/mindhunter-podroz-w-ciemnosc.jpg" width="224" /></a></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(17, 17, 17); -webkit-text-stroke-width: initial; color: #111111; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: justify;">
<span style="-webkit-font-kerning: none;"><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><strong style="border: 0px; caret-color: rgb(0, 0, 0); color: black; font-stretch: inherit; line-height: inherit; margin: 0px; padding: 0px; text-align: start; vertical-align: baseline;">Tytuł</strong><span style="background-color: white; caret-color: rgb(0, 0, 0); color: black; text-align: start;">: Mindhunter. Podróż w ciemność</span><br style="caret-color: rgb(0, 0, 0); color: black; text-align: start;" /><strong style="border: 0px; caret-color: rgb(0, 0, 0); color: black; font-stretch: inherit; line-height: inherit; margin: 0px; padding: 0px; text-align: start; vertical-align: baseline;">Autor</strong><span style="background-color: white; caret-color: rgb(0, 0, 0); color: black; text-align: start;">: John Douglas, Mark Olshaker</span><br style="caret-color: rgb(0, 0, 0); color: black; text-align: start;" /><strong style="border: 0px; caret-color: rgb(0, 0, 0); color: black; font-stretch: inherit; line-height: inherit; margin: 0px; padding: 0px; text-align: start; vertical-align: baseline;">Tłumacz</strong><span style="background-color: white; caret-color: rgb(0, 0, 0); color: black; text-align: start;">: Łukasz Muller</span><br style="caret-color: rgb(0, 0, 0); color: black; text-align: start;" /><strong style="border: 0px; caret-color: rgb(0, 0, 0); color: black; font-stretch: inherit; line-height: inherit; margin: 0px; padding: 0px; text-align: start; vertical-align: baseline;">Wydawca</strong><span style="background-color: white; caret-color: rgb(0, 0, 0); color: black; text-align: start;">: Znak Literanova, 2018</span><br style="caret-color: rgb(0, 0, 0); color: black; text-align: start;" /><strong style="border: 0px; caret-color: rgb(0, 0, 0); color: black; font-stretch: inherit; line-height: inherit; margin: 0px; padding: 0px; text-align: start; vertical-align: baseline;">Stron</strong><span style="background-color: white; caret-color: rgb(0, 0, 0); color: black; text-align: start;">: 458</span><br style="caret-color: rgb(0, 0, 0); color: black; text-align: start;" /><strong style="border: 0px; caret-color: rgb(0, 0, 0); color: black; font-stretch: inherit; line-height: inherit; margin: 0px; padding: 0px; text-align: start; vertical-align: baseline;">ISBN</strong><span style="background-color: white; caret-color: rgb(0, 0, 0); color: black; text-align: start;">:978-83-240-4240-3</span></span></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(17, 17, 17); -webkit-text-stroke-width: initial; color: #111111; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: justify;">
<span style="-webkit-font-kerning: none;"><span style="background-color: white; caret-color: rgb(0, 0, 0); color: black; font-family: "Open Sans", Helvetica, Arial, sans-serif; font-size: 14px; text-align: start;"><br /></span></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(17, 17, 17); -webkit-text-stroke-width: initial; color: #111111; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: justify;">
<span style="-webkit-font-kerning: none;"><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Są książki dobre. Są książki złe. Są książki przeciętne. Większość książek można zaliczyć do którejś z tych kategorii. Jednak tym razem mam z tym spory problem. Książka, o której piszę jest wyjątkowo nierówna. Najnowsze dzieło duetu Douglas-Olshaker momentami jest lekturą bardzo ciekawą, a miejscami po prostu nudną.</span></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(17, 17, 17); -webkit-text-stroke-width: initial; color: #111111; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: justify;">
<span style="font-kerning: none;"><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">„Mindhunter. Podróż w ciemność” to kontynuacja bestselerowego „Mindhuntera” pióra tego samego duetu. Część pierwsza opowiadała o początkach profilowania i o trudnościach, jakie przyszło przezwyciężać twórcom tej nowej dziedziny wiedzy. Część druga poświęcona została „profilowaniu w działaniu”. Tym razem John E. Douglas opowiada o sprawach, w których uczestniczył. Jest to logiczna kontynuacja. Z mojego, subiektywnego punktu widzenia, tematyka części drugiej jest znacznie ciekawsza, ale jak wiadomo, <i>de gustibus…</i> </span></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(17, 17, 17); -webkit-text-stroke-width: initial; color: #111111; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: justify;">
<span style="font-kerning: none;"><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">W jednym z początkowych rozdziałów autor tłumaczy jakie cechy powinien mieć dobry profiler. Zaznacza, między innymi, że na stanowisku tym nie sprawdzają się umysły o zacięciu technicznym. Może w tym leży mój problem: mój ścisły umysł nie do końca jest zgodny z mocno chaotycznym stylem autora. Prawdę mówiąc, w ogóle nie jest zgodny. Liczne dygresje często zupełnie nie związane z tematem, odbieganie od głównego wątku, brak spójnego prowadzenia narracji, nierówne tempo opowieści, wszystko to sprawiało, że w warstwie literackiej oceniam książkę dość nisko.</span></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(17, 17, 17); -webkit-text-stroke-width: initial; color: #111111; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: justify;">
<span style="font-kerning: none;"><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Publikacja wypada znacznie lepiej, gdy spojrzy się na nią nie pod kątem formy, lecz pod kątem wartości informacyjnej. Ogromne fragmenty są naprawdę ciekawe, można się z nich sporo nowego dowiedzieć. Przykuwają uwagę, wciągają, wręcz trudno się od lektury oderwać. Szczególnie przypadły mi do gustu te części, gdzie po krótkim opisie zbrodni autor od razu przechodził do rzeczy, czyli do tłumaczenie jak krok po kroku powstawał profil przestępcy. W końcu takich właśnie informacji poszukuje czytelnik sięgający po „Mindhuntera”, nieprawdaż?</span></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(17, 17, 17); -webkit-text-stroke-width: initial; color: #111111; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: justify;">
<span style="font-kerning: none;"><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Gorzej, że te naprawdę wciągające kawałki są poprzeplatane nudnymi, przydługimi i często powtarzającymi się wywodami. Rozumiem, że John E. Douglas jest wybitym profilerem, że jego zasługi dla rozwoju kryminalistyki są doprawdy nieocenione, ale jego ego jest równie wielkie. Podkreślanie swoich zasług, opowieści o problemach rodzinnych, zdrowotnych i ogólnie o własnym poświęceniu dla sprawy jako-tako pasowały do części pierwszej, historycznej. Niestety, w części drugiej, poświęconej, przypominam, praktycznym zastosowaniom profilowania, są po prostu nieznośne. A już rozważania typu „znalazłbym tego mordercę, ale nikt mnie o zdanie nie zapytał” (to, oczywiście, moja trawestacja) są z lekka dziecinne. Ze wstydem muszę przyznać, że od czasu do czasu ulegałam pokusie, by ten czy ów, mniej udany fragment przebiec jedynie pobieżnie wzrokiem i przejść dalej, do ciekawszych rozważań</span></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(17, 17, 17); -webkit-text-stroke-width: initial; color: #111111; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: justify;">
<span style="font-kerning: none;"><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">I jeszcze jedna uwaga. Tym razem neutralna. Zarówno na pierwszej, jak i na ostatniej stronie okładki autor obiecuje nam opowieść o seryjnych mordercach. Tymczasem znaczna część historii dotyczy osób, które dokonały tylko jednego morderstwa, co nijak ma się do definicji seryjnego mordercy. To akurat nie obniża wartości poznawczej publikacji, ale jednakowoż stanowi mały zgrzyt.</span></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(17, 17, 17); -webkit-text-stroke-width: initial; color: #111111; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: justify;">
<span style="-webkit-font-kerning: none;"><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Podsumowując: „Mindhunter. Podróż w ciemność”, to pozycja, po którą warto sięgnąć, należy jednak przygotować się na liczne mankamenty.</span></span></div>
<br />
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(17, 17, 17); -webkit-text-stroke-width: initial; color: #111111; font-family: Helvetica; font-size: 13px; font-stretch: normal; line-height: normal; min-height: 16px;">
<span style="font-kerning: none;"></span><br /></div>
</div>
Agnieszkahttp://www.blogger.com/profile/05849182721146502799noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6808927153184857884.post-75068525258157780902018-07-14T14:16:00.002+02:002018-07-14T14:16:18.951+02:00SEANS W DOMU EGIPSKIM<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<h2 style="text-align: left;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Profesorowa Szczupaczyńska na tropie</span></h2>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiybNYtsAzSklMYi2oUMnjzGdZ2GMrW3iz48PUG_icrBHWFCmQLwX1gFmW8I5rB_26_bS4IqXAVayZ6gjBE6WIhyphenhyphenl0j2ZNjsuGJ2FwT-TbotrJPeN5a5khw0C_A8zc6m49NcoD1ucOae7IC/s1600/seans_w_domu_egipskim.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="846" data-original-width="600" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiybNYtsAzSklMYi2oUMnjzGdZ2GMrW3iz48PUG_icrBHWFCmQLwX1gFmW8I5rB_26_bS4IqXAVayZ6gjBE6WIhyphenhyphenl0j2ZNjsuGJ2FwT-TbotrJPeN5a5khw0C_A8zc6m49NcoD1ucOae7IC/s320/seans_w_domu_egipskim.jpg" width="226" /></a></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); -webkit-text-stroke-width: initial; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: justify;">
<span style="font-kerning: none;"><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><b>Tytuł</b>: Seans w Domu Egipskim</span></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); -webkit-text-stroke-width: initial; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: justify;">
<span style="font-kerning: none;"><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><b>Autor</b>: Maryla Szymiczkowa</span></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); -webkit-text-stroke-width: initial; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: justify;">
<span style="font-kerning: none;"><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><b>Wydawca</b>: Znak Literanova, 2018</span></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); -webkit-text-stroke-width: initial; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: justify;">
<span style="font-kerning: none;"><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><b>Stron</b>: 300</span></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); -webkit-text-stroke-width: initial; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: justify;">
<span style="font-kerning: none;"><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><b>ISBN</b>:978-83-240-4785-7</span></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); -webkit-text-stroke-width: initial; font-stretch: normal; line-height: normal; min-height: 12px; text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><span style="font-kerning: none;"></span><br /></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); -webkit-text-stroke-width: initial; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: justify;">
<span style="font-kerning: none;"><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Powiedzmy to otwarcie: Zofia Szczupaczyńska wpadła w szpony uzależnienia. Uzależniła się emocji, od ekscytacji, od podniecenia, towarzyszącego śledztwu. Los sprzyja pani profesorowej (choć jednocześnie obchodzi się okrutnie z ludźmi, z którymi nasza bohaterka ma do czynienia) i co i rusz stawia na jej drodze nową zagadkę kryminalną. W prowincjonalnym (gdzież mu do Wiednia!), spokojnym Krakowie, gdzie na pozór nic się nie dzieje, buzują skrywane głęboko emocje, a trup się ściele gęsto.</span></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); -webkit-text-stroke-width: initial; font-stretch: normal; line-height: normal; min-height: 12px; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); -webkit-text-stroke-width: initial; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: justify;">
<span style="font-kerning: none;"><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">I tak oto, za sprawą dziwnego splotu okoliczności pani Zofia staje twarzą w twarz z kolejną tajemniczą śmiercią, Tym razem jest to łamigłówka najklasyczniejsza z klasycznych - typowa (bron Boże, nie w znaczeniu pejoratywnym!) zagadka zamkniętego pokoju.</span></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); -webkit-text-stroke-width: initial; font-stretch: normal; line-height: normal; min-height: 12px; text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><span style="font-kerning: none;"></span><br /></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); -webkit-text-stroke-width: initial; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: justify;">
<span style="font-kerning: none;"><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Wiek XIX chyli się ku końcowi, minęły święta Bożego Narodzenia, życie towarzyskie ożywa, zaczyna się czas przyjęć wszelakich. Na jedno z nich - urządzony przez doktorostwo Beringerów w ich ekscentrycznym Domu Egipskim seans spirytystyczny, połączony z podziwianiem zaćmienia księżyca, udaje się nasza Szczupaczyńska. Niestety, seans zostaje przerwany nagłą śmiercią jednego z gości. NIkt nie ma wątpliwości - winnym musi być któryś z uczestników spotkania. Profesorowa z entuzjazmem przystępuję do dzieła, niezmordowanie drążąc tajemnice.</span></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); -webkit-text-stroke-width: initial; font-stretch: normal; line-height: normal; min-height: 12px; text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><span style="font-kerning: none;"></span><br /></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); -webkit-text-stroke-width: initial; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: justify;">
<span style="font-kerning: none;"><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Tym razem okoliczności sprawiają, że nie musi zagłębiać się w mroczne zaułki miasta jak to miało miejsce w poprzednich tomach. W trakcie śledztwa odwiedza głównie mieszczańskie domy, spotyka się nawet z autentycznym hrabią, ale że życie nigdy nie bywa idealne, trafia też w kręgi krakowskiej bohemy, której przewodzi „Szatan”, znany nam bardziej jako Stanisław Przybyszewski. Nie jest to środowisko budzące szacunek szacownej mieszczki. Wywołuje u niej co najwyżej lekko pogardę doprawioną odrobiną strachu. </span></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); -webkit-text-stroke-width: initial; font-stretch: normal; line-height: normal; min-height: 12px; text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><span style="font-kerning: none;"></span><br /></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); -webkit-text-stroke-width: initial; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: justify;">
<span style="font-kerning: none;"><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Tu pora na pierwszy osobisty wtręt. W książkach Maryli Szymiczkowej na równi sobie cenię intrygę kryminalną i historyczno-obyczajowe tło. Niestety, tym razem autorka zrobiła mi psikusa, osadzając akcję w świecie artystycznym. Nic na to nie poradzę, ale z Młodą Polską nigdy nie było mi po drodze. Intelektualnie ogarniam, że to ważni twórcy, że przełom, że nowe idee, itd., itp., ale na poziomie emocjonalnym jakoś tego prądu nie kupuję. Dlatego tez tym razem moje zainteresowanie tłem - a jest to tło bardzo rozbudowane - było znacznie mniejsze. Do tego tyrady Przybyszewskiego męczyły mnie niepomiernie, co niewątpliwie wpłynęło na mój mniej entuzjastyczny odbiór lektury. </span></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); -webkit-text-stroke-width: initial; font-stretch: normal; line-height: normal; min-height: 12px; text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><span style="font-kerning: none;"></span><br /></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); -webkit-text-stroke-width: initial; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: justify;">
<span style="font-kerning: none;"><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Zdaję sobie jednak sprawę z tego, że nie wszyscy podzielają moje uprzedzenia. Wiele osób jest szczerze zainteresowanych tym okresem i bez wątpienia z dużą przyjemnością zanurzą się one w niepowtarzalną atmosferę Krakowa anno domini 1898. Ale, uwaga! Maryla Szymiczkowa nie jest bezmyślną wielbicielką wszystko co krakowskie. Do wszystkiego i wszystkich podchodzi z dystansem i właściwym sobie poczuciem humory. Nie boi się wbijać szpilek sławom, nawet samemu Szatanowi! Nie waha się nawet posunąć momentami do jawnej kpiny.</span></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); -webkit-text-stroke-width: initial; font-stretch: normal; line-height: normal; min-height: 12px; text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><span style="font-kerning: none;"></span><br /></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); -webkit-text-stroke-width: initial; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: justify;">
<span style="font-kerning: none;"><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">W warstwie kryminalno-fabularnej „Seans w Domu Egipskim” skonstruowany jest precyzyjnie, zgodnie ze wszystkimi zasadami sztuki. Oprócz głównego wątku - śledztwa prowadzącego do rozwikłania tajemnicy, mamy liczne wątki poboczne, mamy wskazówki rozsiane po całym tekście sprytnie przemieszane z mylnymi tropami. Czytelnik może więc nie tylko śledzić akcję, ale także próbować samodzielnie rozwiązać zagadkę - ma do dyspozycji wszystkie (no, może prawie wszystkie kawałki układanki). Nieco rozczarowujący jest jedynie sposób w jaki Zofia Szczupaczyńska zmusza złoczyńcę do przyznania się do winy. Zastosowane rozwiązanie (mimo wszystko nie powiem jakie) było już wykorzystywane w kryminałach dziesiątki, jeśli nie setki razy.</span></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); -webkit-text-stroke-width: initial; font-stretch: normal; line-height: normal; min-height: 12px; text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><span style="font-kerning: none;"></span><br /></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); -webkit-text-stroke-width: initial; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: justify;">
<span style="font-kerning: none;"><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">„Seans w domu Egipskim” napisano pięknym, zróżnicowanym językiem, gdzie trzeba w pełni współczesnym, gdzie trzeba lekko stylizowanym nie na tyle jednak, by brzmiał sztucznie. Czyta się to wyśmienicie. Książkę łyknęłam w dwa wieczory.</span></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); -webkit-text-stroke-width: initial; font-stretch: normal; line-height: normal; min-height: 12px; text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><span style="font-kerning: none;"></span><br /></span></div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); -webkit-text-stroke-width: initial; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: justify;">
<span style="-webkit-font-kerning: none;"><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Dobra wiadomość (przynajmniej ja ją uważam za dobrą) jest taka, że Przybyszewski mieszkał w Krakowie około roku, jest więc nadzieja, że Zofia Szczupaczyńska więcej nie natknie się ani na niego, ani na jego akolitów. Bo mimo wszystko, mimo drobnych zastrzeżeń uważam trzeci tom jej przygód za godny polecenia ze wszech miar i z niecierpliwością czekam na część czwartą.</span></span></div>
</div>
Agnieszkahttp://www.blogger.com/profile/05849182721146502799noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6808927153184857884.post-55773211877307077862018-07-09T15:18:00.001+02:002018-07-09T15:18:59.241+02:00MIŁOŚĆ MADE IN CHINA<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<h2 style="text-align: left;">
<span style="-webkit-font-kerning: none;"><span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">ŻYCIE NA MARSIE</span></span></h2>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); -webkit-text-stroke-width: initial; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: left;">
<span style="font-kerning: none;"><span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><br /></span></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); -webkit-text-stroke-width: initial; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: left;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgN8m_A9X0p_VONUIMEbosWfKHuCBStdHTJugGlIH-4CwCmrp9JjvgPStv-u-BEEqk3coN3TobAi0E-Bl3JlrLvRm8VC9B3lqS7HaYehXgUj4WLnpc3Lc-ODcXXvDipMzhJKWOfS7UwKZo0/s1600/milosc-made-in-china_2.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="720" data-original-width="468" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgN8m_A9X0p_VONUIMEbosWfKHuCBStdHTJugGlIH-4CwCmrp9JjvgPStv-u-BEEqk3coN3TobAi0E-Bl3JlrLvRm8VC9B3lqS7HaYehXgUj4WLnpc3Lc-ODcXXvDipMzhJKWOfS7UwKZo0/s320/milosc-made-in-china_2.jpg" width="208" /></a></div>
<span style="font-kerning: none;"><span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><b><span id="goog_304895268"></span><span id="goog_304895269"></span>Tytuł</b>: Miłość made in China</span></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); -webkit-text-stroke-width: initial; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: left;">
<span style="font-kerning: none;"><span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><b>Autor</b>: Dorian Milovic</span></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); -webkit-text-stroke-width: initial; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: left;">
<span style="font-kerning: none;"><span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><b>Tłumacz</b>: Ewa Kucharska</span></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); -webkit-text-stroke-width: initial; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: left;">
<span style="font-kerning: none;"><span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><b>Wydawca</b>: Znak Horyzont, 2018</span></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); -webkit-text-stroke-width: initial; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: left;">
<span style="font-kerning: none;"><span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><b>Stron</b>: 348</span></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); -webkit-text-stroke-width: initial; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: left;">
<span style="font-kerning: none;"><span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><b>ISBN</b>: 978-83-240-4258-6</span></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); -webkit-text-stroke-width: initial; font-stretch: normal; line-height: normal; min-height: 12px; text-align: left;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><span style="font-kerning: none;"></span><br /></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); -webkit-text-stroke-width: initial; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: left;">
<span style="font-kerning: none;"><span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">Ze wstydem niejakim muszę przyznać, że choć lubię literaturę faktu, to reportaż podróżniczy jako forma literacka, plasuje się dość nisko na liście moich preferencji czytelniczych. Zdecydowanie wolę oglądać świat własnymi oczami, a jeśli już gdzieś dotrzeć nie mogę - czy to ze względów organizacyjnych, czy to ze względów finansowych - to zdecydowanie przedłożę film podróżniczy nad opowieść drukowaną. Dlatego też po książkę Doriana Malovica „Miłość made in China” sięgnęłam z pewnym ociąganiem. Niesłusznie. Książka wciągnęła mnie dosłownie od pierwszych stron. Czytałam ją z zapartym tchem jak najlepszą fikcję. Być może wiele tłumaczy fakt, że „Miłość made in China” to, wbrew mym oczekiwaniom (błędnym), nie pozycja podróżnicza lecz społeczno-obyczajowa.</span></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); -webkit-text-stroke-width: initial; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: left;">
<span style="font-kerning: none;"><span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">Współczesne Chiny to przede wszystkiem kraj wielkich przemian, których skalę trudno jest sobie nam, Europejczykom, wyobrazić. W ciągu ostatnich stu lat Chiny przeżyły dwa wstrząsy ekonomiczne i polityczne, które nie mogły nie odbić się na obyczajowości i życiu codziennym. Najpierw socjalizm i rewolucja kulturalna zabiły tradycje, potem, po dziesięcioleciach przywrócono je do łask. Przynajmniej częściowo.</span></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); -webkit-text-stroke-width: initial; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: left;">
<span style="font-kerning: none;"><span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">Jak na te przemiany reagują zwykli ludzie? Z jednej strony do łask wracają stare obyczaje i rytuały, z drugiej strony do społeczeństwa przenikają nowe idee z zachodu. A jak to często bywa, nowe pozostaje w sprzeczności ze starym. Powoduje to liczne konfuzje i zamęt w psychice współczesnych Chińczyków. Wielu z nich czuje się zagubionych w nowej rzeczywistości. Rozdarcie między nowym a starym najbardziej drastycznie widoczne jest w najintymniejszej sferze ludzkiej egzystencji - w życiu rodzinnym.</span></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); -webkit-text-stroke-width: initial; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: left;">
<span style="font-kerning: none;"><span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">Temat podjęty przez Malovica jest niezwykle szeroki, dlatego też, by nadać publikacji bardziej uporządkowany charakter, autor podzielił ją na cztery główne części: „Poszukiwanie i uwodzenie” - poświęconą kojarzeniu małżeństw, „Podwójne szczęście” - to opowieść o współczesnych obyczajach ślubnych i weselnych, „Życie małżeńskie” - ten tytuł nie wymaga chyba objaśniania i „Chaos uczuciowy” - czyli związki pozamałżeńskie, konkubinat i prostytucja. Sporo miejsca poświęcono także życiu mniejszości seksualnych, które po latach prześladowań, powoli próbują znaleźć swoje miejsce.</span></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); -webkit-text-stroke-width: initial; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: left;">
<span style="font-kerning: none;"><span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">Nie lubię używać wielkich słów, ale tym razem powiem nieco bombastycznie. „Miłość made in China” zaszokowała mnie. Autentycznie zaszokowała. Nie chodzi o to, że poczułam się jakoś specjalnie zgorszona czy oburzona. Jestem dużą dziewczynką, co to nie jedno widziała i o niejednym czytała. Mam na myśli zaskoczenie i niedowierzanie. To, o czym pisze Malovic, jest tak odległe od tego co znam i do czego przywykłam, że równie dobrze mogłabym czytać o życiu na Marsie. </span></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); -webkit-text-stroke-width: initial; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: left;">
<span style="font-kerning: none;"><span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">Lektura książki Malovica to spotkanie z odmiennością. Nie podejmuję się, ba!, nie mam odwagi, oceniać bohaterów reportażu, bo ich charaktery i postawy ukształtowane zostały w diametralnie innych warunkach. NIe mogę jednak ukryć zaskoczenia i braku zrozumienia dla pewnych postaw. Szczególnie uderzył mnie fatalizm Chińczyków. Słowa „nie mam wyboru”, „nie mam wyjścia” powtarzane są przez kolejnych bohaterów reportażu niczym mantra. Jeśli kiedyś poczujecie się przygnieceni presją społeczną, która zmusza was do zrobienia czegoś, na co nie macie ochoty, pomyślcie o Chińczykach, praktycznie pozbawianych wolnej woli. Przy czym największa presja pochodzi wcale nie od opresyjnej władzy (choć ten element ten jest bardzo ważny), ale… z własnej psychiki. Strach przed utratą twarzy, przeciwstawieniu się rodzicom, niespełnieniem obowiązków narzuconych przez tradycję jest nie do przezwyciężenia. Z kart książki wyłania się obraz społeczeństwa nieszczęśliwego, zagubionego i głęboko sfrustrowanego. </span></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); -webkit-text-stroke-width: initial; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: left;">
<span style="font-kerning: none;"><span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">Aczkolwiek, z drugiej strony… Zastanawiam się, czy „Miłość made in China” nie jest nieco tendencyjna. Czy nie jest trochę tak, że autor dobierał fakty i ludzi pasujących do postawionej tezy. Szukając rozmówców wśród klientów biur matrymonialnych, portali randkowych i pracownic domów publicznych, raczej nie znajdzie się osób o stabilnym, satysfakcjonującym życiu uczuciowym. Mogę się oczywiście mylić, kierowana wrodzonym optymizmem. Jaka by nie była prawda, jeśli nawet obraz odmalowany przez autora nie jest pełny, to i tak „Miłość made in China” jest pozycją ze wszech miar godną uwagi, pouczającą i ciekawą. Szczerze polecam!</span></span></div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); -webkit-text-stroke-width: initial; font-stretch: normal; line-height: normal; min-height: 12px; text-align: left;">
<br /></div>
</div>
Agnieszkahttp://www.blogger.com/profile/05849182721146502799noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6808927153184857884.post-2663296327962411502018-05-11T18:08:00.000+02:002018-05-11T18:08:15.105+02:00NEUROEROTYKA. ROZMOWY O SEKSIE I NIE TYLKO<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<h2 style="text-align: left;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">WYWIAD - RZEKA</span></h2>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); -webkit-text-stroke-width: initial; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: left;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); -webkit-text-stroke-width: initial; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: left;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjYT24TeiHoVfgRoNvFJl_D2Ex8nwyG5vyjA5q0B8YA5sDlXvyXKmgAZdRHfViv4rJDfKP61ijCl1WA00y7JuIuuTwkVtkhqL-c9RIzwQUtMJV_680rw2YGltvbGlCLXOgpD9wGh1BX5ztH/s1600/neuroerotyka.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="500" data-original-width="322" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjYT24TeiHoVfgRoNvFJl_D2Ex8nwyG5vyjA5q0B8YA5sDlXvyXKmgAZdRHfViv4rJDfKP61ijCl1WA00y7JuIuuTwkVtkhqL-c9RIzwQUtMJV_680rw2YGltvbGlCLXOgpD9wGh1BX5ztH/s320/neuroerotyka.jpg" width="206" /></a></div>
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><span style="caret-color: rgb(34, 34, 34); color: #222222;"><b>Autor</b>: Jerzy Vetulani, Maria Mazurek</span></span></div>
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><span style="caret-color: rgb(34, 34, 34); color: #222222;"><b>Wydawca</b>: Znak Horyzont 2018</span></span><br />
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><span style="caret-color: rgb(34, 34, 34); color: #222222;"><b>Stron</b>: 302</span></span><br />
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><span style="caret-color: rgb(34, 34, 34); color: #222222;"><b>T</b></span></span><span style="color: #222222; font-family: arial, helvetica, sans-serif;"><b>ytuł</b>: Neuroerotyka. Rozmowy o seksie i nie tylko</span><br />
<span style="color: #222222; font-family: arial, helvetica, sans-serif;"><b>ISBN</b>: 978-83-240-4273-9</span><br />
<br />
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); -webkit-text-stroke-width: initial; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: left;">
<span style="-webkit-font-kerning: none;"><span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><br /></span></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); -webkit-text-stroke-width: initial; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: left;">
<span style="-webkit-font-kerning: none;"><span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">Niełatwo jest pisać o seksulaności człowieka. Z jednej strony autorowi grozi popadnięcie w infantylizm, gdy powodowany pruderią będzie się starał zbyt często unikać nazywania rzeczy po imieniu. Z drugiej strony, nadmiernie formalny styl sprawia, że tekst sprowadza całość zagadnienia do poziomu wyprutej z emocji, czysto zwierzęcej fizjologii. Co gorsza, język tutaj nie pomaga. Polszczyzna, choć bogata, w tej dziedzinie też popada w skrajności. Mamy do wyboru głównie albo słowa wulgarne, albo bardzo naukowe, brzmiące jakby żywcem wyjęte z podręcznika anatomii. Bardzo trudno jest znaleźć określenia neutralne. A to ci zagwozdka! A mówimy tylko o warstwie zewnętrznej, językowej, nie wspominając nawet o meritum.</span></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); -webkit-text-stroke-width: initial; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: left;">
<span style="font-kerning: none;"><span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">Na szczęście zawsze byli ludzie, którzy potrafili się świetnie z tym, jakże niełatwym problemem, uporać. Należy do nich niewątpliwie profesor Jerzy Vetulani - wybitny uczony i niestrudzony propagator wiedzy. To urodzony gawędziarz, posługujący się niezwykle sprawnie niełatwym narzędziem, jakim jest język. Jego styl gdzie trzeba jest poważny, gdzie trzeba pikantny, gdzie trzeba zabawny. I przede wszystkim wciągający. Ach, jak to się czyta!</span></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); -webkit-text-stroke-width: initial; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: left;">
<span style="font-kerning: none;"><span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">Na uwagę zasługuje także nieugięta postawa profesora. Zajmując się tematyką tak kontrowersyjną i jak mało która zideologizowaną, nie zrezygnował z obiektywizmu. Bez trudu mógł przecież stać się twarzą, hołubionym przedstawicielem tej czy innej strony. Jakież by to było wygodne! Jednak profesor był ponad to. Nie opowiada się po żadnej ze stron. Zgodnie z sumieniem chwali lub gani zarówno zatwardziałych tradycjonalistów jak i nadmiernie optymistycznych postępowców. Nie nagina swych słów tak, by pasowały do wybranej tezy. Dla autora niego liczyła się tylko prawda - fakty potwierdzone badaniami naukowymi. Jakaż to rzadka postawa w naszych czasach! Taka jest też „Neuroerotyka” - rzetelna, rzeczowa, fachowa.</span></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); -webkit-text-stroke-width: initial; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: left;">
<span style="font-kerning: none;"><span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">Rodzi się pytania, po co w dzisiejszych czasach pisać o seksie? Czego jak czego, ale informacji na ten temat nam nie brakuje. Wręcz przeciwnie, jest ich aż nadto, przez co erotyka, odarta z tajemnicy, traci część swojego uroku. NIby tak, jest jednak jedno małe „ale”. Właściwie wcale nie takie małe. Całkiem duże. Chodzi o jakość informacji. Gdzie szukać rzetelnej wiedzy, a nie wyssanych z palca bzdur? Raczej nie w szkole (choć szkoda!), w gabinetach lekarskich też wcale nie jest różowo (u lekarza pierwszego kontaktu zdarzało mi się słyszeć rewelacje niczym ze Średniowiecza), a o jakości i wiarygodności rzeczy publikowanych przez samozwańczych ekspertów w internecie nawet nie warto wspominać.</span></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); -webkit-text-stroke-width: initial; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: left;">
<span style="font-kerning: none;"><span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">Na szczęście ten medal ma i drugą, lepszą stronę. W dzisiejszych czasach nikt już nie rumieni się na dźwięk słowa „seks”. Stwarza to klimat dla rzeczowego omówienia zagadnienia. Tą właśnie drogą szedł Jerzy Vetulani. Używam czasu przeszłego, bo profesora, niestety, nie ma już wśród nas. „Neuroerotyka” to jego ostatnie dzieło. Niedokończone. Przerwane tragiczną śmiercią.</span></span></div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); -webkit-text-stroke-width: initial; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: left;">
<span style="font-kerning: none;"><span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">Czy nam się to podoba czy nie, seks wpływa praktycznie na wszystkie dziedziny naszego życia. Prawdziwe jest też stwierdzenie odwrotne. Wszystko co robimy, czy to jako jednostka, czy jako społeczeństwo, w jakiś sposób kształtuje nasze zachowania seksualne. Profesor jest tego świadom jak mało kto. Opowiada więc o najróżniejszych aspektach ludzkiego życia: biologicznych, psychologicznych, socjologicznych, ba!, nawet historycznych. Po co nam seks? Co decyduje o płci dziecka? Skąd u ludzi tendencja do zdrady? Czym się kierujemy wybierając partnera? Czy antykoncepcja jest szkodliwa? Jak wygląda seks po sześćdziesiątce? To tylko część z wielu pytań, które pojawiają się w „Neuroerotyce”. Jednak, co ważniejsze, na każde z postawionych pytań pada odpowiedź. Fachowa, przystępna i ciekawa. Od czasu do czasu profesor wtrąca dygresję: żarcik, anegdotkę, ciekawostkę. Czytelnik ma wrażenie, że uczestniczy w rozmowie. Bo i w rzeczy samej jest „Neuroerotyka” zapisem rozmowy, którą z Jerzym Vetulanim przeprowadziła Maria mazurek. Co bardziej wnikliwe osoby, pewnie się już tego domyśliły na podstawie podtytułu „Rozmowy o seksie i nie tylko”. Zwróćcie przy okazji uwagę również na określenie „i nie tylko”. Idealnie oddaje ono ducha publikacji. Mamy do czynienia z prawdziwym popisem erudycji. </span></span></div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="-webkit-text-stroke-color: rgb(0, 0, 0); -webkit-text-stroke-width: initial; font-stretch: normal; line-height: normal; text-align: left;">
<span style="-webkit-font-kerning: none;"><span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">Książkę wydano zarówno w formie tradycyjnej jak i w postaci ebooka. Oczywiście, liczy się przede wszystkim treść, jednak warto też zwrócić uwagę na bardzo wysoki poziom edytorski. Twarda oprawa, przejrzysty układ, staranna redakcja i korekta. Całość zdobią interesujące ilustracje: zabawne, pikantne ale nie wulgarne. Takie jak cała książka. </span></span></div>
</div>
Agnieszkahttp://www.blogger.com/profile/05849182721146502799noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6808927153184857884.post-65293686310691856222018-04-13T18:21:00.001+02:002018-04-13T18:46:40.517+02:00BARONÓWNA<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<h2 style="text-align: left;">
<span style="font-family: arial, helvetica, sans-serif;">JAK RODZI SIĘ PASJA</span></h2>
<span style="font-family: arial, helvetica, sans-serif;"><br /></span>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhEB_oW3NDGWupN8lyq4RsC1JrNP4RnCXjZxxkwaKYjHOSj6_OC3_oyNPvn2e_H9LYHDhGjDluww5aYuqCYWI21zX9G1fkdkpS5gZPclQh0gUi_mPTRQv0cz4_yZj-XrLwz3M1FKA9NRlb9/s1600/Baronowna.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="450" data-original-width="296" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhEB_oW3NDGWupN8lyq4RsC1JrNP4RnCXjZxxkwaKYjHOSj6_OC3_oyNPvn2e_H9LYHDhGjDluww5aYuqCYWI21zX9G1fkdkpS5gZPclQh0gUi_mPTRQv0cz4_yZj-XrLwz3M1FKA9NRlb9/s320/Baronowna.jpg" width="210" /></a></div>
<span style="font-family: arial, helvetica, sans-serif;"><b>Autor</b>: Michał Wójcik</span><br />
<span style="font-family: arial, helvetica, sans-serif;"><b>Wydawca</b>: Znak Literanova 2018</span><br />
<span style="font-family: arial, helvetica, sans-serif;"><b>Stron</b>: 320</span><br />
<span style="font-family: arial, helvetica, sans-serif;"><b>Tytuł</b>: Baronówna</span><br />
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"></span><br />
<span style="font-family: arial, helvetica, sans-serif;"><b>ISBN</b>: 978-83-240-3825-1</span><br />
<span style="font-family: arial, helvetica, sans-serif;"><br /></span>
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">Od dłuższego czasu (dłuższy oznacz tutaj lata, a nie
miesiące) obserwują stały wzrost zainteresowania literaturą faktu, a
szczególnie historią. Tak przynajmniej wnioskuję z oznak pośrednich. Z roku na
rok coraz więcej książek o tej tematyce pojawia się na półkach księgarń. Można
więc założyć, że jest to odpowiedź na zmieniające się gusty czytelników.</span>
<br />
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">Lubię historię, a do tego literaturę faktu od pewnego czasu
przedkładam nad fikcję, zasadniczo więc cieszy mnie ten trend, ale… Zawsze jest
jakieś „ale”. Jak wiadomo, nie zawsze ilość idzie w parze z jakością. Do tego
zauważam pewno rozwarstwienie literatury historycznej. Wydawcy, a może autorzy,
często popadają w jedną z dwóch skrajności: albo serwują nam publikacje do bólu
poważne, bez dwóch zdań wartościowe, ale nudne jak flaki z olejem i porywające
niczym szkolny podręcznik, albo starają się uwieść czytelnika sensacją tyleż
tanią co bzdurną. Chodzi mi o rewelacje typu „Winston Churchill był kobietą w
przebraniu”,<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>„Królowa Elżbieta II nieślubną
córką kucharki”, „Stalin to tajny agent carskiej ochrany”, itd., itp. Czujecie?</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">Jeśli do tego dodać fakt, że II Wojna Światowa nie jest moim
ulubionym okresem – zdecydowanie bardziej interesują mnie okresy odleglejsze –
nie ma się co dziwić, że po „Baronównę” sięgałam z pewną taką nieśmiałością.
Tymczasem książka Michała Wójcika zaskoczyła mnie bardzo pozytywnie. Zarówno
treść, jak i sposób jej podania są bardzo interesujące. Z czystym sumieniem mogę
stwierdzić, że mamy do czynienia z pozycją ze wszech miar godną uwagi.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">Sama historia Wandy Kronenberg to literacki samograj. Piękna,
młoda kobieta, sekrety wywiadu, niewyjaśnione <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>tajemnice, knowania, intrygi. Toż to materiał
nie tylko na dobrą książkę, ale i na niejeden film, albo nawet serial. Dodajmy
jeszcze, że w przeciwieństwie do wielu epizodów II Wojny Światowej, opowieść o
Wandzie Kronenberg nie została wyeksploatowana. Prawdę mówiąc, jest to postać
praktycznie nieznana. Doprawdy intrygujące jest jak to się stało, bo wydawać by
się mogło, że o II Wojnie napisano już praktycznie wszystko. Czasem mam
wrażenie, ze przeliczono nawet guziki żołnierzy walczących po obu stronach. A
tu taka gratka! Coś nowego.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>„Baronówna” nie
pretenduje do miana pozycji akademickiej. Wójcik bardzo sprawnie korzysta ze
swobody jaką daje autorowi formuła popularno-naukowa. Fragmenty „czystej”
historii przeplata elementami fabularyzowanymi, sprawiającymi, że opisywane
postaci nabierają życia, przestają być abstrakcyjnymi bytami historycznymi, a stają
się prawdziwi ludźmi z krwi i kości. Pozwala sobie na dygresje, czasem usuwa
główną bohaterkę z pierwszego planu, każąc jej na chwile skromnie poczekać
gdzieś w tle i ustąpić miejsca innym postaciom. <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Między czytelnikiem a bohaterami niezauważalnie
rodzi się <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>więź, opowieść zaczyna nie
tylko interesować na płaszczyźnie czysto intelektualnej lecz także budzi emocje.
Swoboda w prezentowaniu informacji nie wpływa jednak w najmniejszym nawet
stopniu na ich rzetelność. Autor wyraźnie zaznacza gdzie mamy do czynienia ze
zweryfikowanymi faktami, a gdzie mówimy o domysłach czy spekulacjach. </span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">Prawdziwą gratką dla miłośników historii jest aneks
zawierający przedruk najważniejszych, a może po prostu najciekawszych zdaniem
autora, dokumentów wygrzebanych w archiwach podczas poszukiwania materiałów do
książki. Gdyby komuś tego było jeszcze mało, może kontynuować samodzielne pogłębianie
wiedzy wspierając się liczącą kilkadziesiąt pozycji bibliografią.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">„Baronówna” została też podobno wzbogacona materiałem
ilustracyjnym. Piszę „podobno”, bo mój egzemplarz recenzyjny zawiera jedynie
spis ilustracji i informacje o źródłach ich pochodzenia. (Egzemplarze
recenzyjne często są wydaniami uproszczonymi). Trudno mi więc ocenić ich
jakość. Na podstawie spisu mogę jedynie domniemywać, że <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>to materiał ciekawy.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">A teraz czas na wstydliwe wyznanie. Choć wszystko to co
napisałam powyżej jest szczerą prawdą, to autor „kupił” mnie zupełnie czym
innym. Spójrzmy na okładkę. Cóż tam widzimy oprócz tytułu? Podtytuł: „Na tropie
Wandy Kronenberg – najgroźniejszej polskiej agentki. Śledztwo dziennikarskie”.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">Domyślcie się już o co mi chodzi? Ciepło… Ciepło… „Baronówna”
to książka nie tylko o Wandzie Kronenberg. To także książka o śledztwie. </span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">Wójcik zdecydował się na ciekawy krok. Pozwala by czytelnik
towarzyszył mu cały czas w procesie twórczym. Dzięki temu poznajemy dzieje publikacji
od momentu gdy zrodził się pomysł, poprzez wszystkie kolejne etapy. Widzimy jak
to, co początkowo miało być jedynie realizacją kolejnego zlecenia zmienia się w
pasję, a wręcz w obsesję. I to jest właśnie druga opowieść, przeplatająca się z
pierwszą. Opowieść o rodzeniu się pasji. Równie ciekawa jak opowieść o
kobiecie-szpiegu.</span></div>
</div>
Agnieszkahttp://www.blogger.com/profile/05849182721146502799noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6808927153184857884.post-30065269052685133192018-04-04T15:42:00.003+02:002018-04-05T21:11:49.849+02:00W SZOKU<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<h2 style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">WSZYSCY JESTEŚMY PACJENTAMI</span></h2>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><br /></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjRojJjLaDMIb_P8BvAmGGsIL9ZWNObMjQOdsUq4JFbaJAv3gLLzraa4sXw0wdXo6tNFHN0I5FfwWA1it4j5PPazCY_0PR29b8dU2floIwIUQcFiGx-tL82BYVKuEcj2ibaM6ZD0L3yf5YE/s1600/w_szoku.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="427" data-original-width="300" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjRojJjLaDMIb_P8BvAmGGsIL9ZWNObMjQOdsUq4JFbaJAv3gLLzraa4sXw0wdXo6tNFHN0I5FfwWA1it4j5PPazCY_0PR29b8dU2floIwIUQcFiGx-tL82BYVKuEcj2ibaM6ZD0L3yf5YE/s320/w_szoku.jpg" width="224" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><b>Tytuł</b>: W szoku</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><b>Autor</b>: Rana Awdish</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><b>Tłumacz</b>: Rafał Śmietana</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><b>Wydawca</b>: Znak Literanova 2018</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><b>Stron</b>: 320</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><b>ISBN</b>: 978-83-240-4766-6</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="height: 0px; text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">x</span></div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">Gdybym miała zgadywać, skąd się wzięło „W szoku”, obstawiałbym, że to pokłosie sesji terapeutycznej. Amerykańscy psychoanalitycy często radzą pacjentom, by opisali swe traumatyczne przeżycia. Czasem powstają z tego publikacje. To oczywiście moje spekulacje i prawda mogła być zupełnie inna. Myślę jednak, że takie „podejrzenie”, nawet jeśli jest kompletnie błędne, dobrze oddaje ducha książki. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">Autorka, dr Rana Awdish, pracowała jako lekarka na oddziale intensywnej terapii, aż któregoś dnia przewrotny los sprawił, że niespodziewanie znalazła się po drugiej stronie – została pacjentką tam, gdzie jeszcze niedawno leczyła. I wtedy na własnym przykładzie przekonała się, jak to jest być chorym, zdanym na łaskę i niełaskę ludzi w białych fartuchach. Jak pewnie się domyślacie, przeżycie było koszmarne. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">Problem relacji między lekarzem i pacjentem jest tyleż ważny, co trudny. Niby cel mają wspólny – obu stronom chodzi wszak o to, by chory jak najszybciej powrócił do zdrowia – a jednak zupełnie inaczej postrzegają szpitalną rzeczywistość. Pacjenci zarzucają lekarzom brak empatii, pazerność i niekompetencję; lekarze uskarżają się na roszczeniowość pacjentów, brak współpracy, a wręcz utrudnianie leczenia. W przypadku dr Awdish powstała sytuacja nietypowa – oto pojawiła się osoba zdolna popatrzeć na problem z obu punktów widzenia.W żaden sposób nie można zarzucić jej ani stronniczości, ani braku kompetencji. Jest w pełni predestynowana do szukania odpowiedzi na pytanie, po czyjej stronie leży prawda. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">Wszyscy jesteśmy (albo byliśmy, albo będziemy) pacjentami. Wszyscy wiemy, że służbie zdrowia daleko do doskonałości. A jednak nasze żale często kwitowane są machnięciem ręki jako narzekania profanów. Z drugiej strony wiele umyka nam po prostu z braku wiedzy. Są błędy i zaniedbania, które może dostrzec jedynie osoba z odpowiednimi kwalifikacjami i doświadczeniem medycznym. Już chociażby dlatego „W szoku” to pozycja ważna, godna uwagi i dająca do myślenia. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">Jednak każdy medal ma dwie strony. Choć osobiste doświadczenia pozwoliły dr Awdish spojrzeć na problem z różnych perspektyw, jednocześnie pozbawiły ją obiektywizmu. Pisze ona bardzo, ale to bardzo emocjonalnie, w wielu miejscach wpada wręcz w nieznośną egzaltację. Zamiast poważnej publicystyki dostajemy afektowany tekst ocierający się o najgorsze wzorce kiepskiego czytadła. Wymyślne porównania i metafory, rozbudowane opisy przeżyć wewnętrznych w małej dawce wzbogaciłyby książkę, ale nadużyte – znacznie ją spłyciły. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">Autorka koncentruje się na tym, co dla niej ważne, często niestety ze szkodą dla opowieści. Tu i ówdzie po prostu wieje nudą. Czytelnik sięgający po reportaż oczekuje faktów, „mięsa”, a nie ckliwych rozważań. Ciągnąca się przez kilkadziesiąt stron historia o tym, jak doszło do choroby i jak ogromnie bohaterka cierpiała, byłaby jak najbardziej na miejscu w powieści obyczajowej. Mogłaby pewnie niejedną łzę wycisnąć, szczególnie u co wrażliwszych czytelniczek. W literaturze faktu męczy. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">W pewnej chwili dr Awdish wykonuje karkołomną woltę i zmienia punkt widzenia. Po tym, gdy już jasno stwierdziła, że lekarze postępują źle, zaczyna drążyć, dlaczego tak jest. Wyjaśnienie tej kwestii z pewnością byłoby pożądane. Jeśli chcemy zobaczyć pełny obraz, musimy poznać racje obu stron. Jednak i tu szybko emocje biorą górą i autorka znowu wpada w ckliwo-pompatyczne tony. Czytelnikowi nie pozostaje nic innego, jak tylko uronić łzę nad ciężkim losem lekarzy. I tak oto „W szoku” maluje świat, w którym wszyscy chcą dobrze, tylko im nie wychodzi, bo padli ofiarami systemu. Zamiast pozycji obiektywnej powstała nieintencjonalnie rzecz nijaka, pozbawiona tezy i myśli przewodniej. Owszem, „W szoku” zawiera wiele ciekawych obserwacji i przemyśleń, ale czytelnik musi sam odsiać wiedzę od emocji. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">Na koniec nie mogę powstrzymać się od dygresji. Od jakiegoś czasu polska służba zdrowia chwali się zmianami, w szczególności wprowadzaniem nowoczesnych procedur. Z rozważań dr Awdish wynika natomiast, że w wielu przypadkach procedury te czynią więcej złego niż dobrego. Rutyna wypiera myślenie, przepisy zastępują rozsądek, a pacjentów nikt nie słucha. Smutny to wniosek. I nie jedyny po lekturze „W szoku”. Opowiedziane przez autorkę historie, jej obserwacje i rozważania skłaniają do refleksji i do samodzielnego drążenia tematu. Dlatego, choć sporo dostrzegam w tej publikacji wad, zachęcam mimo wszystko do lektury, ale zrozumiem, jeśli z niektórymi fragmentami zapoznacie się jedynie pobieżnie. Te, które przeczytacie wnikliwie, bez dwóch zdań są warte uwagi. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
Agnieszkahttp://www.blogger.com/profile/05849182721146502799noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6808927153184857884.post-58228651619256375512018-03-23T20:23:00.000+01:002018-03-23T20:23:07.777+01:00TRUPIA FARMA. NOWE ŚLEDZTWA.<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<span style="background-color: white; color: #404040; font-family: "myriad web pro" , "arial"; font-size: 14px; text-align: justify;"><br /></span>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<h2 style="text-align: left;">
<span style="background-color: white; color: #404040; font-size: 14px; text-align: justify;"><span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">NIE TYLKO DETEKTYW</span></span></h2>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi-I2ZaO59AUBGo5YZWjckWRUGlx69BKeRGUzqyhXAPcSM5QwQShEAqc642RbvqPIS58Aw5YzFUxLPojrvvuhCQ5CyQodKnf9TEsI_2V-ay33v93GCYvdE9yDAmO6-kLDKfUvBSlJIW-srl/s1600/trupia-farma-nowe-sledztwa.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="500" data-original-width="343" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi-I2ZaO59AUBGo5YZWjckWRUGlx69BKeRGUzqyhXAPcSM5QwQShEAqc642RbvqPIS58Aw5YzFUxLPojrvvuhCQ5CyQodKnf9TEsI_2V-ay33v93GCYvdE9yDAmO6-kLDKfUvBSlJIW-srl/s320/trupia-farma-nowe-sledztwa.jpg" width="219" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #404040; font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><b>Tytuł</b>: Trupia farma. Nowe śledztwa</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #404040; font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><b>Autor</b>: Bill Bass, Jon Jefferson</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #404040; font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><b>Tłumacz</b>: Janusz Ochab</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #404040; font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><b>Wydawca</b>: Znak Literanova 2018</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #404040; font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><b>Stron</b>: 430</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="color: #404040; font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><span style="background-color: white; text-align: justify;"></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #404040; font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><b>ISBN</b>: 978-83-240-4757-4</span></div>
<span style="background-color: white; color: #404040; font-family: "myriad web pro" , "arial"; font-size: 14px; text-align: justify;"><br /></span>
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><span style="background-color: white; color: #404040; text-align: justify;">Większość opowieści kry</span><span style="background-color: white; color: #404040; text-align: justify;">minalnych i kryminalno-sensacyjnych koncentruje się na tym, co robi detektyw. Trud pracowitych mrówek, równie ważnych, a może nawet ważniejszych dla sukcesu śledztwa, zazwyczaj kwitowany jest rzucanym od niechcenia pytaniem „Technicy już skończyli?”. Czasem jeszcze gdzieś tam, w tle pojawia się jako postać drugoplanowa ekscentryczny patolog. Pełni on jednak głównie rolę wesołego przerywnika rozluźniającego na chwilę ciężką atmosferę kryminalnego dramatu. Dopiero amerykańska franczyza „CSI” zrobiła tu pewien wyłom i sprawiła, że więcej osób zainteresowało się tym, co się dzieje w laboratoriach kryminalistycznych. Dla tej właśnie grupy, do której i ja należę, nowa książka Billa Bassa i Jona Jeffersona jest prawdziwą gratką. „Trupa Farma. Nowe śledztwa” to nie zwykła odpowiedź na pytania „jak oni to robią?”. To odpowiedź z pierwszej ręki, udzielona przez fachowca. Legendarnego (nie lubię tego mocno nadużywanego słowa, ale w tym przypadku jest ono jak najbardziej na miejscu) „detektywa kości”. </span></span><br />
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><br style="background-color: white; border: 0px; color: #404040; margin: 0px; padding: 0px; text-align: justify;" /><span style="background-color: white; color: #404040; text-align: justify;">Warto w tym miejscu nadmienić (na wypadek, gdy komuś umknęło), że „Nowe śledztwa” stanowią kontynuację bestselerowej „Trupiej Farmy”. Warto zapoznać się wcześniej z pierwszą częścią, ale nie jest to konieczne i można drugą potraktować jako samodzielną pozycję bez szkody dla zrozumienia zawartych w niej treści. O ile tom pierwszy poświęcony jest historii „Trupiej Farmy”, czyli unikatowego przedsięwzięcia naukowego mającego na celu ustalenie, co dzieje się z ludzkim ciałem po śmierci, o tyle „Nowe śledztwa” pokazują kryminalistykę i medycynę sądową w działaniu. Bass prezentuje trzynaście różnych spraw. Dobrał je bardzo starannie. W każdej z nich przedstawia zastosowanie innej dziedziny wiedzy. Dowiadujemy się więc, jak wygląda w praktyce kryminalistycznej wykorzystanie ultrafioletu, zdjęć rentgenowskich, mikroskopii elektronowej, sonaru i komputera. Poznajemy przedstawicieli przeróżnych profesji, takich jak antropologia sądowa, stomatologia sądowa czy entomologia sądowa. Autor opowiada też o bodajże jedynej na świecie, a z pewnością jedynej w USA, osobie z tytułem naukowym w dziedzinie sztuki sądowej (tak, tak! Okazuje się, że istnieje taka specjalizacja!). </span><br style="background-color: white; border: 0px; color: #404040; margin: 0px; padding: 0px; text-align: justify;" /><br style="background-color: white; border: 0px; color: #404040; margin: 0px; padding: 0px; text-align: justify;" /><span style="background-color: white; color: #404040; text-align: justify;">Bass nie stara się epatować makabrą, wręcz przeciwnie, przedstawia kolejne zagadnienia w sposób bardzo wyważony, jednak miejscami nie jest to pozycja dla osób o słabym żołądku. O ile praca antropologa podczas badań historycznych ma w sobie sporą dozę przygody, o tyle działania na miejscu katastrofy czy podczas ekshumacji są, mówiąc delikatnie, mało apetyczne. Nie polecam tej książki jako lektury podczas śniadania. </span><br style="background-color: white; border: 0px; color: #404040; margin: 0px; padding: 0px; text-align: justify;" /><br style="background-color: white; border: 0px; color: #404040; margin: 0px; padding: 0px; text-align: justify;" /><span style="background-color: white; color: #404040; text-align: justify;">Przyjęta koncepcja doboru spraw ma pewien efekt uboczny. Autora interesuje tylko drobny wycinek dochodzenia. Taka zagadka w zagadce: kim jest ofiara. Czasem rzuca też nieco światła na okoliczności śmierci. Na tym kończy się jego praca – z aktywnego uczestnika wydarzeń staje się jedynie obserwatorem. Stąd spory odsetek spraw opisanych w "Nowych śledztwach" pozostaje zagadkami bez odpowiedzi. Bo nie ich rozwiązanie jest istotą książki, lecz opowieść o rozwoju kryminalistyki, o jej wzlotach i upadkach. </span><br style="background-color: white; border: 0px; color: #404040; margin: 0px; padding: 0px; text-align: justify;" /><br style="background-color: white; border: 0px; color: #404040; margin: 0px; padding: 0px; text-align: justify;" /><span style="background-color: white; color: #404040; text-align: justify;">„Trupia Farma. Nowe śledztwa” nie stanowi publikacji stricte popularnonaukowej. To przede wszystkim pamiętnik i opowieść o ludziach wytyczających nowe ścieżki medycyny sądowej. Stąd liczne wstawki, dygresje i akcenty osobiste. Znacznie uprzyjemniają one treść, czynią ją lżejszą i bliższą literaturze rozrywkowej, aczkolwiek tendencja Bassa do odbiegania od głównego wątku – bardzo ceniona w pozycjach gawędziarskich – tutaj może nieco utrudniać odbiór. </span><br style="background-color: white; border: 0px; color: #404040; margin: 0px; padding: 0px; text-align: justify;" /><br style="background-color: white; border: 0px; color: #404040; margin: 0px; padding: 0px; text-align: justify;" /><span style="background-color: white; color: #404040; text-align: justify;">Aby nieco ułatwić lekturę i zaoszczędzić czytelnikowi zbyt częstego zaglądania do Internetu w poszukiwaniu wyjaśnienia niezrozumiałych słów i określeń, książkę wzbogacono o aneks zawierający schemat ludzkiego szkieletu oraz czaszki, a także o słownik najważniejszych terminów antropologicznych i sądowych. Muszę przyznać, że ten ostatni wielce mnie bawił. Wyraźnie przetłumaczono go z wersji anglojęzycznej nie zastanawiając się, które słowa rzeczywiście wymagają dodatkowego objaśnienia. O ile terminy takie jak „dystalny”, „proksymalny” czy „puparium” nie są może ogólnie znane, o tyle określenia „pośmiertny”, „przedśmiertny”, „żuchwa” albo „lekarz sądowy” nie nastręczą trudności nawet średnio rozgarniętemu odbiorcy. Co więcej – sądzę, że ktoś, kto nie rozumie tych słów jest… po prostu zdecydowanie za młody na taką książkę. Ale to doprawdy drobny mankament. </span></span></div>
Agnieszkahttp://www.blogger.com/profile/05849182721146502799noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6808927153184857884.post-91445182695338912802018-03-11T10:43:00.000+01:002018-03-11T10:43:18.792+01:00DEMASKATOR<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<div style="height: 0px; text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><br /></span></div>
<h2>
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">MĘŻCZYZNA, KTÓRY NIENAWIDZIŁ PRAWNIKÓW</span></h2>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhjVLBbsNkO1YdNMOl4SeOhkTZFJss41eg2lAC2goTzrTETdklQmtXNB76UT0yC2jexynhjXiWSGcfE0uPJRsdEAY2mpFmXQ5VkjJTIuV-ubUvxaHu6HxD_f7ORBhzhnKCTZqBI8xirMLgr/s1600/demaskator.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="452" data-original-width="300" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhjVLBbsNkO1YdNMOl4SeOhkTZFJss41eg2lAC2goTzrTETdklQmtXNB76UT0yC2jexynhjXiWSGcfE0uPJRsdEAY2mpFmXQ5VkjJTIuV-ubUvxaHu6HxD_f7ORBhzhnKCTZqBI8xirMLgr/s320/demaskator.jpg" width="212" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><br /><b>Tytuł</b>: „Demaskator”<br /><b>Autor</b>: John Grisham<br /><b>Tłumacze</b>: Andrzej Szulc, Anna Dobrzańska<br /><b>Wydawca</b>: Albatros 2017<br /><b>Stron</b>: 416</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">Dawno, dawno temu byłam fanką Grishama. Może nie najbardziej zagorzałą, ale jednak fanką. Kolejnych książek wyglądałam z niecierpliwością, kupowałam i czytałam, gdy tylko się pojawiły. Za każdym razem dostawałam to, czego się spodziewałam – kawał dobrej rozrywki. Przynajmniej do czasu. Aż nagle coś się stało. Przeczytałam, a właściwie przemęczyłam „Górę bezprawia”. Nie będę się pastwić nad tą pozycją, bo nie o niej mam pisać. Wspominam owo przeżycie dlatego, że wtedy obiecałam sobie już nigdy po Grishama nie sięgać. Musiały minąć dwa lata, aż mi w końcu złość przeszła. Postanowiłam dać autorowi jeszcze jedną szansę. Czy było warto? I tak, i nie, ale nie wybiegajmy zbyt daleko na przód. Na podsumowanie przyjdzie jeszcze czas.<br />O niepowtarzalnym uroku książek Grishama decydowała rzadka umiejętność prezentowania w atrakcyjny sposób zawiłych mechanizmów prawa. Potyczki na kruczki prawne, wykorzystywanie luk i precedensów były naprawdę wciągające. Nie każdy potrafi tak zgrabnie opisać „paragrafy w akcji”. Od czasu do czasu Grisham porzucał jednak sprawdzony przepis i próbował sił w innym gatunku, jak chociażby w rewelacyjnym choć, moim zdaniem niesłusznie niedocenionym, „Malowanym domu”. W „Demaskatorze” autor również odchodzi od utartego schematu thrillera prawniczego – tym razem na rzecz sensacji. Sensacji zaangażowanej społecznie.<br />Intryga zawiązuje się od razu na kilku pierwszych stronach, mogę więc bez większej szkody zdradzić to i owo. Pracownica Komisji Dyscyplinarnej Sędziów otrzymuje informację o korupcji. Sędzia Claudia McDover za sowitą opłata ukrywa przekręty finansowe związane z jednym z florydzkich kasyn. Ten ostatni wątek – kasyna prowadzone przez indiańskie plemiona – może być dość ciekawy dla polskiego czytelnika. Przy okazji wyjaśnia, że nie wszyscy poszukiwacze własnych korzeni, odkrywający w sobie nagle krew rdzennych Amerykanów (czyli, mówiąc po ludzku, Indian) kierują się wyłącznie szacunkiem dla przodków. Pobudki często bywają zacznie bardziej merkantylne.<br />Tak zgrabnie rozpoczęta fabuła rozwija się gracko i od razu wciąga. Niestety, tylko do czasu. Im dalej w las, tym więcej zgrzytów.<br />Pierwszym, co prawda niewielkim zgrzytem, wręcz zgrzycikiem, jest postać przekupnej sędzi. Prowadząca życie ponad stan, ostentacyjnie szastająca pieniędzmi kobieta zda się prowokować dochodzenie. Jakby nakleiła sobie na czole nalepkę „biorę łapówki”. Czy ktoś tak nierozsądny mógł zostać sędzią, chociażby prowincjonalnym? Tę nielogiczność można jednak dość łatwo usprawiedliwić. Ludzie różnie reagują na nieoczekiwanie wzbogacenie się – jedni traktują to jako nieoczekiwany uśmiech losu, inni głupieją. Szkoda, że autor tego elementu nie wyjaśnił, ale załóżmy, że liczył na domyślność czytelnika. Niech będzie. Gorzej, że i pozostali bohaterowie zachowują się, mówiąc delikatnie, niezbyt logicznie. Przestępcy, który przez lata drwili z prawa, nagle zaczynają popełniać głupie błędy i dają się złapać niczym ślepe szczenięta.<br />Nieco lepiej rzecz się ma z postaciami pozytywnymi. Co prawda na kartach powieści nie znajdziemy specjalnie głębokiej analizy psychologicznej, lecz bohaterowie są przynajmniej w miarę logiczni i (w miarę) wiarygodni. Inna sprawa, że są potraktowani dość szablonowo, przez co trudno się z nimi jakoś specjalnie związać emocjonalnie. Mówiąc krótko, bohaterowie „Demaskatora” są prości zarówno w czynach, jak i w motywacjach.<br />Równie prosta jest linia fabularna powieści. Nie ma niej tak pożądanych w sensacji nieoczekiwanych zwrotów akcji, zaskoczeń czy zagadek. Nie ma suspensu. Właściwie wystarczyłoby przeczytać sam początek i koniec, by dowiedzieć się wszystkiego. Wydarzenia „pomiędzy” niewiele wnoszą. Ot, taki literacki wypychacz.<br />Historia (literatury) uczy jednak, że dobry pisarz nawet dość wątłą fabułę potrafi tak ubrać w słowa, by powstał satysfakcjonujący efekt końcowy. Porzućmy więc rozważania o akcji „Demaskatora” i zajmijmy się formą. Tutaj czeka nas niemałe zaskoczenie. Początek książki jest naprawdę niezły. Napisany w starym, dobrym grishamowskim stylu. Mamy więc typową narrację trzecioosobową z bohaterem prowadzącym. Przez cały czas towarzyszymy bohaterom, obserwujemy ich działania, śledzimy emocje, wraz z nimi przeżywamy kolejne wydarzenia. Wykorzystując twórczo język informatyki, można by powiedzieć, że oglądamy całą historię „w czasie rzeczywistym”. I nagle, tak gdzieś w dwóch trzecich powieści, coś się stało. Nie wiem, co. Może autor zmęczył się żmudnym pisaniem albo po prostu zaczęło go to nudzić? Może terminy zaczęły cisnąć? Może miał coś ważniejszego albo ciekawszego do roboty? Mam też inne podejrzenia, ale z obawy przed procesem o zniesławienie ich nie przytoczę (jak by nie było, Grisham jest prawnikiem, nie praktykującym, ale mimo wszystko prawnikiem). Styl zmienia się nie do poznania, jakby wyszedł spod zupełnie innego pióra. Bohater prowadzący znika, a na jego miejsce pojawia się wszechwiedzący narrator, kontynuujący opowieść jakby spoza kadru. Pędzi przy tym jak szalony, przeskakując dziarsko po kilka miesięcy. Tekst przypomina bardziej rozbudowany synopsis niż przyzwoitą powieść. Bardzo to niemiłe zaskoczenie. Oj, bardzo.<br />Po raz kolejny Grisham chce stawiać ważne pytania. Po raz kolejny pochyla się nad kondycją amerykańskiego sądownictwa, nad wypaczeniami systemu, który miast prawu, służy bezprawiu. To istotny problem i dobrze, że ktoś stara się zwrócić uwagę opinii publicznej na nieprawidłowości. Szkoda tylko, że forma nie nadąża za ambitnym zamierzeniem. To, co dostajemy w „Demaskatorze”, jest zbyt powierzchowne na powieść zaangażowaną, a jednocześnie zbyt rozwlekłe na sensacyjną. Co prawda, jest znacznie lepiej, niż w nieszczęsnej „Górze bezprawia”, od której rozpoczęłam ten tekst, ale do ideału jeszcze bardzo, bardzo daleko. Powieść dla wiernych miłośników Grishama. Można przeczytać, ale można bez większej straty sobie odpuścić.</span></div>
</div>
Agnieszkahttp://www.blogger.com/profile/05849182721146502799noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6808927153184857884.post-70257446546699058342018-02-18T20:44:00.000+01:002018-02-18T20:44:55.798+01:00HEL 3<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<h2 style="border: 0px; color: #444444; margin-bottom: 7px !important; padding: 0px; text-align: justify; vertical-align: baseline;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">WSZYSTKIE LĘKI JAROSŁAWA G</span></h2>
<div style="border: 0px; color: #444444; margin-bottom: 7px !important; padding: 0px; text-align: justify; vertical-align: baseline;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><b><br /></b></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjxbkfYxWoLQt4T7dlz_a6iPDCvjCgeUP_yFQDhASZIPgBRaeJ6cHD4nd5FfmorksVjSijEkNt_p4HDSPP59LUWz2O2LXI7UM1jYH-5hY3PFRWCsdvcVrgXbavN8R6tAEq9JnjgdzRh928D/s1600/hel-3.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1000" data-original-width="628" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjxbkfYxWoLQt4T7dlz_a6iPDCvjCgeUP_yFQDhASZIPgBRaeJ6cHD4nd5FfmorksVjSijEkNt_p4HDSPP59LUWz2O2LXI7UM1jYH-5hY3PFRWCsdvcVrgXbavN8R6tAEq9JnjgdzRh928D/s320/hel-3.jpg" width="200" /></a></div>
<div style="border: 0px; color: #444444; margin-bottom: 7px !important; padding: 0px; text-align: justify; vertical-align: baseline;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><b>Tytuł</b>: „Hel-3”</span></div>
<div style="border: 0px; color: #444444; margin-bottom: 7px !important; padding: 0px; text-align: justify; vertical-align: baseline;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><b>Autor</b>: Jarosław Grzędowicz</span></div>
<div style="border: 0px; color: #444444; margin-bottom: 7px !important; padding: 0px; text-align: justify; vertical-align: baseline;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><b>Wydawca</b>: Fabryka Słów 2017</span></div>
<div style="border: 0px; color: #444444; margin-bottom: 7px !important; padding: 0px; text-align: justify; vertical-align: baseline;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><b>Stron</b>: 512</span></div>
<div style="border: 0px; color: #444444; margin-bottom: 7px !important; padding: 0px; text-align: justify; vertical-align: baseline;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="border: 0px; color: #444444; margin-bottom: 7px !important; padding: 0px; text-align: justify; vertical-align: baseline;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">Zacznę od truizmu. „Hel-3” to książka z niecierpliwością wyczekiwana przez fanów. Powiem więcej: to jedna z najbardziej wyczekiwanych pozycji polskiej fantastyki ostatnich lat. Czy spełni pokładane w niej nadzieje? Czas pokaże.</span></div>
<div style="border: 0px; color: #444444; margin-bottom: 7px !important; padding: 0px; text-align: justify; vertical-align: baseline;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">Wbrew pozorom ogromny sukces „Pana lodowego ogrodu” tyleż pomaga nowej powieści Grzędowicza, co jej szkodzi. Pomaga, bo z pewnością rzesze fanów popędzą do księgarń, zwabione nazwiskiem autora. Przeszkadza, bo poprzeczka została ustawiona naprawdę wysoko. Czy autor podołał wyzwaniu? Każdy musi sam sobie na to pytanie odpowiedzieć. Ja, mając już lekturę za sobą, nie wyrobiłam sobie na ten temat jednoznacznej opinii, bo „Hel-3” jest jedną z tych książek, które sprawiają wielką frajdę podczas czytania, ale im bardziej się nad przeczytanym tekstem zastanawiać, tym więcej wątpliwości się pojawia.</span></div>
<div style="border: 0px; color: #444444; margin-bottom: 7px !important; padding: 0px; text-align: justify; vertical-align: baseline;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">Od razu rozwieję złudzenia: jeśli oczekujecie powtórki z rozrywki, jeśli chcecie czytać o przygodach literackiego klona waszego ulubionego Vuko Drakkainena i nieco mniej lubianego księciunia, to zapomnijcie. „Hel 3” to zupełnie inna bajka.</span></div>
<div style="border: 0px; color: #444444; margin-bottom: 7px !important; padding: 0px; text-align: justify; vertical-align: baseline;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">Rok 2058. Niedaleka przyszłość, której część z nas może spokojnie dożyć. Przynajmniej ta nieco młodsza część. Świat podejrzanie podobny do naszego, jednakże pozbawiony niemal całkiem jego zalet, za to z mocno wyolbrzymionymi wadami. Świat niczym w krzywym zwierciadle odbijający naszą rzeczywistość, ze wszystkimi jej niedogodnościami i nielogicznościami doprowadzonymi do absurdu. Świat opisany z niebywałym rozmachem, konsekwentnie i logicznie. Świat przerysowany, ale jednak wiarygodny. Kto wie, czy historia nie potoczy się właśnie w ten sposób? Świat, w którym żyje samotny bohater, pętający się gdzieś po obrzeżach Systemu. Niby jawnie mu się nie przeciwstawia, ale jednak zręcznie omija co bardziej uprzykrzone zakazy i ograniczenia.</span></div>
<div style="border: 0px; color: #444444; margin-bottom: 7px !important; padding: 0px; text-align: justify; vertical-align: baseline;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">No, może nie taki samotny, bo jednak otaczają go dziwacy najrozmaitszej maści: oportuniści, buntownicy i desperaci. Aż któregoś dnia trafia na wizjonera. Wbrew sobie wpada w wir osobliwych wydarzeń. Czas na przygodę życia. Przygoda, jak to przygoda, z bliska wcale nie jest taka atrakcyjna, jak by się to mogło postronnym widzom wydawać. Dla naszego bohatera zaczyna się pasmo wyrzeczeń, poświęceń i udręk. Gdzieś tam czyhają niebezpieczeństwa – te przewidywalne i te atakujące z zaskoczenia. A wszystko to smakowicie opisane wprawnym piórem Grzędowicza. Nic więc dziwnego, że opowieść wciąga od samego początku. Od pierwszego słowa.</span></div>
<div style="border: 0px; color: #444444; margin-bottom: 7px !important; padding: 0px; text-align: justify; vertical-align: baseline;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">Słowo. To najmocniejsza broń Grzędowicza. Jak mało który pisarz zasługuje on na miano Czarodzieja Słowa. Autor potrafi każdą, banalną w sumie rzecz, przedstawić tak, że nie sposób się od opowieści oderwać. Który pisarz mógłby bezkarnie przez kilka stron opisywać sfrustrowanego faceta czekającego w hali odlotów na samolot? Odpowiadam – Grzędowicz. I robi to tak, że czytelnik z zapałem pochłania kolejne strony.</span></div>
<div style="border: 0px; color: #444444; margin-bottom: 7px !important; padding: 0px; text-align: justify; vertical-align: baseline;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">Pisałam o konsekwencji i logice w opisie świata. Szkoda, że tego samego nie można powiedzieć o linii fabularnej. Zaczyna się wedle starej zasady „najpierw wybuch wulkanu”. Potem napięcie to rośnie, to opada. W wielu miejscach akcja ustępuje kreacji świata, a ta z kolei podporządkowana jest nadrzędnemu celowi – prezentacji przeróżnych obaw i lęków pisarza. W samej prezentacji (i propagowaniu) swojego światopoglądu przez autora nie ma nic złego, wręcz przeciwnie, taki zabieg dodaje książce wartości, sprawia, że powieść nie jest jedynie czystą przygodą , ale jest „o czymś” i pobudza do myślenia. Jednakże odniosłam wrażenie, że w „Helu 3” demonstrowanie poglądów nabiera znamion obsesji. Rozumiem niechęć Grzędowicza do postępującej unifikacji wszystkiego, rozumiem niechęć do idiotycznych i mnożących się niczym króliki zakazów, ale dlaczego, na Boga!, symbolem wolnej myśli nie są nieprawomyślne lektury, wywrotowe idee, czy chociażby hasła wypisywane na murach, a jedynie paróweczka cielęca (w naturalnej osłonce)?</span></div>
<div style="border: 0px; color: #444444; margin-bottom: 7px !important; padding: 0px; text-align: justify; vertical-align: baseline;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">Ale dajmy pokój paróweczce. Gorzej, że im bliżej końca, tym bardziej autor przestaje panować nad swoimi lękami. Emanacja strachów wszelakich bierze górę nad akcją i, co gorsza, idea bierze górę nad logiką. W fabule, dotąd spójnej, zaczynają pojawiać się głupstwa. Dziury w logice, początkowo niewielkie, rozrastają się do niepokojących rozmiarów. Całość trzeszczy w szwach. Konsekwencja ginie jako sen jaki złoty, pozostawiając po sobie niejedno „dlaczego?”. Aż w końcu nastaje <em style="border: 0px; margin: 0px; padding: 0px; vertical-align: baseline;">grande finale</em>, walące czytelnika morałem niczym obuchem po głowie na wypadek, gdyby jednak nie zorientował się, przed czym autor usiłuje nas ostrzec. Osobiście wolałabym większą subtelność i trochę więcej wiary w moje możliwości poznawcze. Nie wszystko trzeba mi wykładać niczym chłop krowie na miedzy. Nie tak działa literatura.</span></div>
<div style="border: 0px; color: #444444; margin-bottom: 7px !important; padding: 0px; text-align: justify; vertical-align: baseline;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">Jednak wszystkie te myśli pojawiają się dopiero później. Gdy już przeczytamy słowo „KONIEC” i zamkniemy książkę. Gdy już za sobą mamy kilka godzin przedniej rozrywki. Bo, jak pisałam na początku lecz jeszcze raz powtórzę, „Hel-3” jest jedną z tych książek, które czyta się świetnie, choć z trudem się bronią, gdy oceniamy je kierując się nie emocjami, lecz rozumem.</span></div>
<div style="border: 0px; color: #444444; margin-bottom: 7px !important; padding: 0px; text-align: justify; vertical-align: baseline;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">Przyjemnej zabawy i nie myślcie za dużo!</span></div>
<div style="height: 0px; text-align: left;">
<br /></div>
</div>
Agnieszkahttp://www.blogger.com/profile/05849182721146502799noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-6808927153184857884.post-82720167656937955032018-02-11T14:08:00.000+01:002018-02-11T14:08:47.492+01:00KARTAGINA<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<h2 style="border: 0px; color: #444444; margin-bottom: 7px !important; padding: 0px; text-align: justify; vertical-align: baseline;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">JAK ZASZKODZIĆ DOBREJ KSIĄŻCE</span></h2>
<div style="border: 0px; color: #444444; margin-bottom: 7px !important; padding: 0px; text-align: justify; vertical-align: baseline;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><br /></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj7IgeK8KYh9S9GvolS1v2iZX5npsZf2UxGpq7_kQw4yP_AdqUZzLLCOqQas_iqyqjEaUY76Ph7tdbKSuvwHm8Ev5RuSdagsAiQ8RzS7vFXBYwtvUg-DIFmrMBn-57OslPJPX-bs5q8KAqw/s1600/kartagina.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="893" data-original-width="600" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj7IgeK8KYh9S9GvolS1v2iZX5npsZf2UxGpq7_kQw4yP_AdqUZzLLCOqQas_iqyqjEaUY76Ph7tdbKSuvwHm8Ev5RuSdagsAiQ8RzS7vFXBYwtvUg-DIFmrMBn-57OslPJPX-bs5q8KAqw/s320/kartagina.jpg" width="215" /></a></div>
<div style="border: 0px; color: #444444; margin-bottom: 7px !important; padding: 0px; text-align: justify; vertical-align: baseline;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><b>Tytuł</b>: „Kartagina”</span></div>
<div style="border: 0px; color: #444444; margin-bottom: 7px !important; padding: 0px; text-align: justify; vertical-align: baseline;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><b>Autor</b>: Joyce Carol Oates</span></div>
<div style="border: 0px; color: #444444; margin-bottom: 7px !important; padding: 0px; text-align: justify; vertical-align: baseline;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><b>Tłumacz</b>: Katarzyna Karłowska</span></div>
<div style="border: 0px; color: #444444; margin-bottom: 7px !important; padding: 0px; text-align: justify; vertical-align: baseline;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><b>Wydawca</b>: Rebis 2017</span></div>
<div style="border: 0px; color: #444444; margin-bottom: 7px !important; padding: 0px; text-align: justify; vertical-align: baseline;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><b>Stron</b>: 452</span></div>
<div style="border: 0px; color: #444444; margin-bottom: 7px !important; padding: 0px; text-align: justify; vertical-align: baseline;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="border: 0px; color: #444444; margin-bottom: 7px !important; padding: 0px; text-align: justify; vertical-align: baseline;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">Na wstępie powiem wprost: „Kartagina” pióra Joyce Carol Oates to powieść dobra, a wręcz wyśmienita. Skąd ta bezpośredniość? Ano stąd, że zamierzam sobie nieco ponarzekać na początku. Nie będzie to jednakże narzekanie na książkę, bo o niej za chwilę. Najpierw zajmę się moją <em style="border: 0px; margin: 0px; padding: 0px; vertical-align: baseline;">idée fixe.</em> Uparcie powtarzałam, powtarzam i powtarzać będę – znaczna część blurbów zamiast służyć książce, szkodzi jej. Nie twierdzę, że notki na ostatniej stronie kłamią. Co to, to nie. Ale mocno naciągają rzeczywistość, obiecując zupełnie co innego, niż jest w środku. Efekt? Znaczna część czytelników czuje się rozczarowana nie dlatego, że dostali złą powieść, a jedynie dlatego, że otrzymali nie to, na co mieli ochotę. Z drugiej strony ci, którym książka mogłaby przypaść do gustu, wcale po nią nie sięgną, bo opis nie wzbudzi w nich entuzjazmu. Pozycja trafia nie do tych czytelników, do których powinna, i w świat idzie plotka, że rzecz jest kiepska. Plotka tyleż fałszywa, co niesprawiedliwa.</span></div>
<div style="border: 0px; color: #444444; margin-bottom: 7px !important; padding: 0px; text-align: justify; vertical-align: baseline;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">Oto, co możemy przeczytać na ostatniej stronie okładki „Kartaginy”:</span></div>
<div style="border: 0px; color: #444444; margin-bottom: 7px !important; padding: 0px; text-align: justify; vertical-align: baseline;">
<em style="border: 0px; margin: 0px; padding: 0px; vertical-align: baseline;"><span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">[…] ginie bez śladu Cressida Mayfield, wyobcowana nastolatka, odstająca od swojej powszechnie szanowanej rodziny. Policja i ojciec Cressidy podejrzewają, że za jej zniknięciem stoi bohater wojny w Iraku, Brett Kincaid, były narzeczony starszej z sióstr Mayfield, pięknej i „grzecznej” Juliet, w którego towarzystwie widziano dziewczynę po raz ostatni. Brett twierdzi jednak, że niczego nie pamięta, ale to dopiero początek łańcucha zdarzeń tej mistrzowskiej opowieści z suspensem, porywającej i jednocześnie przemawiającej do wyobraźni współczesnego czytelnika.</span></em></div>
<div style="border: 0px; color: #444444; margin-bottom: 7px !important; padding: 0px; text-align: justify; vertical-align: baseline;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">Czego byście się spodziewali po takim opisie? Kryminału? Sensacji? Thrillera? Nic z tych rzeczy! „Kartagina” to ciężka proza psychologiczna. Intrygująca, niepokojąca, wciągająca, ale nie ze względu na fabułę – ciekawą, ale nieprzesadnie rozbudowaną – a ze względu na dogłębną, drobiazgową analizę psychologiczną.</span></div>
<div style="border: 0px; color: #444444; margin-bottom: 7px !important; padding: 0px; text-align: justify; vertical-align: baseline;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">Zwykła amerykańska rodzina, w zwykłym amerykańskim miasteczku. Dwie siostry: ta ładna i ta inteligentna. Ta „grzeczna” i ta psychotyczna. Rodzice. Narzeczony. Nagle pewnego dnia wszyscy stają w obliczu tragedii, dramatu, który zmienia wszystko. Nic już nie będzie takie samo.</span></div>
<div style="border: 0px; color: #444444; margin-bottom: 7px !important; padding: 0px; text-align: justify; vertical-align: baseline;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">O ile fabuła jest dość przewidywalna, o tyle zaskakujący jest kierunek, w którym podążają rozważania autorki. Oates stawia swoich bohaterów w nietypowych, ekstremalnych sytuacjach. Zmusza ich do balansowania na krawędzi wytrzymałości emocjonalnej. Nie chodzi tu jednak o zaskakiwanie czytelnika ostrą akcją, a jedynie o stworzenie wyrazistej sytuacji. W skrajnych okolicznościach ludzie zazwyczaj radykalizują swe postawy. Posuwają się do rzeczy, których sami po sobie nigdy by się nie spodziewali. Autorka bierze pod lupę wykreowane w ten sposób skrajne zachowania. Wykonuje przy tym karkołomne wolty. Gdy już wydaje nam się, że wiemy, o czym jest książka, rozważania niespodziewanie podążają w zupełnie inną stronę, by za chwilę znowu zmienić kierunek. Wątki to rozbiegają się, to łączą. Historia o postawach ludzkich w obliczu tragedii nieoczekiwanie przechodzi w opowieść o poczuciu winy, o próbie zrozumienia samego siebie, by w końcu stać się przypowieścią o przebaczeniu.</span></div>
<div style="border: 0px; color: #444444; margin-bottom: 7px !important; padding: 0px; text-align: justify; vertical-align: baseline;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">Analiza psychologiczna to niejedyna rzecz, która interesuje Joyce Carol Oates. Jej „Kartagina” to powieść silnie zaangażowana. Tyleż samo miejsca, co bohaterom, autorka poświęca zjawiskom społecznym: konsekwencjom zaangażowania Stanów Zjednoczonych w kolejne akcje militarne, niewydolności systemu penitencjarnego, nieprawidłowościom w opiece społecznej. Nie boi się też mówić o rzeczach trudnych, takich jak kara śmierci czy stosunki panujące w armii. Nie ze wszystkimi poglądami pisarki się zgadzam, nie mogę też powiedzieć, że pod wpływem lektury moje przekonania uległy radykalnej zmianie, ale książka niewątpliwie skłoniła mnie do przemyśleń i refleksji. A to już dużo.</span></div>
<div style="border: 0px; color: #444444; margin-bottom: 7px !important; padding: 0px; text-align: justify; vertical-align: baseline;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">Tym, co zwróciło moją uwagę, jest niewątpliwie język powieści, świetnie oddający stan emocjonalny bohaterów. Nerwowe, sprawiające wrażenie „postrzępionych” frazy, krótkie, często jednozdaniowe akapity, liczne (celowe!) powtórzenia wspaniale podkreślają napiętą atmosferę i powracające co i rusz koszmary.</span></div>
<div style="border: 0px; color: #444444; margin-bottom: 7px !important; padding: 0px; text-align: justify; vertical-align: baseline;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">Tyle widać na pierwszym planie. Warto także wspomnieć o tym, co ukryte w tle – o licznych zabawach erudycyjnych. W tekście „Kartaginy” ukryto mnóstwo odwołań do kanonu kulturowego – od kultury antycznej po klasykę literatury (nie tylko anglojęzycznej ). Bardzo smakowite.</span></div>
<div style="border: 0px; color: #444444; margin-bottom: 7px !important; padding: 0px; text-align: justify; vertical-align: baseline;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">Rozważania o książce Carol Oates rozpoczęłam od dygresji i dygresją zakończę. Co i rusz w Internecie pojawiają się mniej lub bardziej poważne dyskusje o obiektywizmie recenzji. „Kartagina” jest książką, której mój subiektywny odbiór i obiektywna ocena (na ile ktokolwiek jest w stanie być w pełni obiektywnym) różnią się niczym dzień i noc. Główna postać wkurzała mnie niepomiernie. Wiem, że wyłazi ze mnie zrzędliwa baba, ale nie jestem w stanie zdobyć się na współczucie dla jednostek niestabilnych emocjonalnie. Co i rusz miałam ochotę krzyknąć „Kobieto, weź się w garść, nie wiesz, co to są prawdziwe problemy!”. Znielubiłam bohaterkę do tego stopnia, że gdyby nie obowiązek napisania recenzji, pewnie bym nie doczytała do końca. Subiektywnie więc mogłabym powieść określić jako irytującą i niesprawiającą przyjemności podczas czytania. Obiektywnie natomiast muszę napisać coś zupełnie przeciwnego – Oates stworzyła postaci intrygujące, przemawiające do wyobraźni, budzące głębokie emocje. Toż to mistrzostwo pióra!</span></div>
</div>
Agnieszkahttp://www.blogger.com/profile/05849182721146502799noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6808927153184857884.post-57964987589731453922018-02-03T12:35:00.000+01:002018-02-03T12:35:20.584+01:00CZERWIEŃ. CIĘŻKIE PRÓBY<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<h2 style="text-align: left;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><span style="color: #444444; font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">SYNDROM ŚRODKOWEGO TOMU</span></span></h2>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><span style="color: #444444; font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><br /></span></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgnwJT0f6C-HNmJMJvEynFAfg2oro8WFoRH-1p1eI0DgjZRJlHoXP73Cbc-4BmL5XRUn_UJSmxSbVXa86rlx6-u6pu4Uldzl7WdlSNgk4BArCi0QYp0cXHsTUz5M1nQREbTFpHfAR0hSWng/s1600/ciezkie-proby.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="458" data-original-width="300" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgnwJT0f6C-HNmJMJvEynFAfg2oro8WFoRH-1p1eI0DgjZRJlHoXP73Cbc-4BmL5XRUn_UJSmxSbVXa86rlx6-u6pu4Uldzl7WdlSNgk4BArCi0QYp0cXHsTUz5M1nQREbTFpHfAR0hSWng/s320/ciezkie-proby.jpg" width="209" /></a></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="color: #444444; text-align: justify;"><span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><b>Tytuł</b>: „Czerwień. Ciężkie próby”</span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><span style="color: #444444; font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><b>Autor</b>: Linda Nagata</span> </span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><span style="color: #444444; font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><b>Tłumacz</b>: Mirosław P. Jabłoński</span> </span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><span style="color: #444444; font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><b>Wydawca</b>: Rebis 2017</span> </span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><span style="color: #444444; font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><b>Stron</b>: 464</span> </span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="color: #444444; font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><span style="color: #444444;"><span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">Bardzo trudno jest napisać coś ciekawego o drugiej części trylogii. (O pierwszej pisałam <a href="http://polekturze.blogspot.com/2017/01/czerwien-misja-brzask.html" target="_blank">tutaj</a>). Najważniejsze sprawy: kreacja świata, budowanie postaci, dynamika linii fabularnej, subtelności stylu – wszystko to zostało omówione podczas rozważań o pierwszym tomie. Z drugiej strony, na jakiekolwiek podsumowania jest zdecydowanie za wcześnie. A że „Ciężkie próby” autorstwa Lindy Nagaty to właśnie środkowa część trylogii, nie mam za dużo do powiedzenia. Tym razem będzie więc krótko.</span></span>
</span></div>
<div style="border: 0px; color: #444444; margin-bottom: 7px !important; padding: 0px; text-align: justify; vertical-align: baseline;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">O ile część pierwsza, „Misja Brzask”, wzbudziła mój czytelniczy entuzjazm, o tyle część druga lekko rozczarowała. Z jednej strony – po niezwykle udanym początku miałam bardzo wysokie oczekiwania względem kontynuacji, a z drugiej – „Ciężkie próby” cierpią na wszystkie klasyczne przypadłości drugiego tomu. Znamy już świat, bohaterów, wiemy, czego się po nich spodziewać. Znamy zagadkę, wiemy, w czym rzecz, a do rozwikłania tajemnic jeszcze daleka droga. Trudno więc o zaskoczenie. Czytając, czułam się jak na stacji pośredniej podczas wyprawy pociągiem; podekscytowanie nową przygodą minęło, podróż niepostrzeżenie przeszła w rutynę, a na kolejne emocje należy liczyć dopiero wtedy, gdy zaczniemy się zbliżać do stacji końcowej.</span></div>
<div style="border: 0px; color: #444444; margin-bottom: 7px !important; padding: 0px; text-align: justify; vertical-align: baseline;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">Dość jednak tych metafor, pora na garść konkretów. Wydarzenia opisane w „Ciężkich próbach” zaczynają się dokładnie w tym miejscu, w którym skończyła się historia z tomu pierwszego. Nie, nie powiem o co chodzi. Ci, którzy czytali, wiedzą, a tym, którzy jeszcze nie czytali, nie będę psuć przyjemności. Początkowo akcja, skoncentrowana wokół knowań politycznych, spowalnia. I tu następuje pierwszy zgrzyt. Nagata ma dość irytującą manierę stosowania wyłącznie czasu teraźniejszego. O ile podczas opisów działań bojowych taki styl się sprawdza, o tyle przy znacznie mniej dynamicznej akcji – po prostu irytuje. Przynajmniej mnie. Na szczęście po kilkudziesięciu stronach wszystko wraca do normy, bohater znowu wpada w wir przygód, a tym samym język staje się znacznie bardziej adekwatny.</span></div>
<div style="border: 0px; color: #444444; margin-bottom: 7px !important; padding: 0px; text-align: justify; vertical-align: baseline;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">Czego jak czego, ale przygód los (i autorka) naszemu bohaterowi nie szczędzi. Mamy mnóstwo biegania, pościgów, wybuchów – cały arsenał chwytów stosowanych w powieści sensacyjnej. Są akcje militarne na lądzie, morzu i w powietrzu, a nawet w kosmosie. Nie sposób więc się nudzić. Aczkolwiek… Dość szybko odniosłam wrażenie delikatnej powtórki z rozrywki. Jakbym raz za razem oglądała ten sam spektakl osadzany przez reżysera w różnych realiach. Raz wypróbowany scenariusz dobrze się sprawdził, dlaczego by więc nie wykorzystać go ponownie? A potem jeszcze raz? Życie bohatera wisi na włosku, wydarzenia prą wartko do przodu, ale moja wredna podświadomość podszeptuje zjadliwie: skąd, na Boga, taka obfitość niegodziwych szaleńców dążących do nuklearnej zagłady Ziemi?! Epidemia jakaś czy co?</span></div>
<div style="border: 0px; color: #444444; margin-bottom: 7px !important; padding: 0px; text-align: justify; vertical-align: baseline;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">Nie zrozumcie mnie źle. „Ciężkie próby”, choć znacznie słabsze od części pierwszej, nie są książką złą czy nieudaną. Autorka musiała doprowadzić akcję do pewnego punktu. Być może nie potrzeba było do tego całego tomu. Być może z tej czy innej przygody można było zrezygnować bez szkody dla całości, a może wręcz przeciwnie – coś, co teraz wydaje mi się zbędne, za jakiś czas odegra kluczową rolę w fabule. Tego nie wiem, i nie dowiem się, dopóki nie przeczytam cyklu do końca, co niechybnie uczynię, bo choć „Ciężkie próby” nie porwały mnie tak, jak czas jakiś temu „Misja Brzask”, to mimo wszystko z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy. Wszak tom trzeci, zamykający, z definicji nie może cierpieć na syndrom środkowej części.</span></div>
</div>
Agnieszkahttp://www.blogger.com/profile/05849182721146502799noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6808927153184857884.post-26480075497164640242017-10-24T13:15:00.000+02:002017-10-24T13:15:44.908+02:00MORDERCY<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<h2 style="text-align: justify;">
<span style="color: #444444; font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif; font-size: 15px;">JAK TO SIĘ STAŁO</span></span></h2>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #444444; font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif; font-size: 15px;"><b><br /></b></span></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgSZGn92DfJGdRqgTT-Kswf1NwP6ObnhHfxNAak1W68kQRUnS8sSfD0iTIkYmEtH22rh0YExYN_GYMjBHWaPKz6gJNI3bu49O06RlpHseH2keYezbofzziyrkddb3sAsDBlS7LcxSCWjG2c/s1600/Griffin_Mordercy.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="315" data-original-width="220" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgSZGn92DfJGdRqgTT-Kswf1NwP6ObnhHfxNAak1W68kQRUnS8sSfD0iTIkYmEtH22rh0YExYN_GYMjBHWaPKz6gJNI3bu49O06RlpHseH2keYezbofzziyrkddb3sAsDBlS7LcxSCWjG2c/s1600/Griffin_Mordercy.jpg" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #444444; font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif; font-size: 15px;"><b>Tytuł</b>: „Mordercy”</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><span style="color: #444444; font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><span style="font-size: 15px;"><b>Autor</b>: W.E.B. Griffin</span></span> </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><span style="color: #444444; font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><span style="font-size: 15px;"><b>Tłumacz</b>: Ewa Wojtczak</span></span> </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><span style="color: #444444; font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><span style="font-size: 15px;"><b>Wydawca</b>: Zysk S-ka 2017</span></span> </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><span style="color: #444444; font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><span style="font-size: 15px;"><b>Stron</b>: 672</span></span> </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: #444444; font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif; font-size: 15px;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">
<span style="color: #444444; font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif "important"; font-size: 15px;">Do dziś nie wie</span><span style="color: #444444; font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif; font-size: 15px;">m, jak to się stało, że przegapiłam cykl Odznaka honoru. Myślę, że stałam się ofiarą wydawniczej klęski urodzaju. Tyle się teraz książek wydaje, że przeciętnemu zjadaczowi chleba, nawet śledzącemu rynek księgarski, trudno jest ogarnąć sytuację. Co gorsza, mam wrażenie, że zaczyna obowiązywać swoista mutacja prawa Kopernika-Greshama „zła książka wypiera dobrą”. I rzeczywiście, od pewnego czasu zauważam, że w natłoku wszelkiego rodzaju chłamu zalegającego księgarnie umykają mi pozycje naprawdę wartościowe i godne uwagi. A cykl autorstwa W.E.B. Griffina na uwagę zasługuje z pewnością. Rozumiem, że przeoczyłam jeden czy nawet dwa tomy, ale pięć?! To się w głowie nie mieści.</span>
</span></div>
<div style="border: 0px; color: #444444; margin-bottom: 7px; padding: 0px; text-align: justify; vertical-align: baseline;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">Po książkę „Mordercy” sięgnęłam zupełnie przypadkowo. Ot, wybierając kolejną lekturę, nie zauważyłam, że to tom szósty. Było to błogosławione przeoczenie. Sięgnęłam, zaczęłam czytać, i wciągnęło mnie na całego. Kosztem zarwanej nocy nie spoczęłam, aż dotarłam do ostatniej, najostatniejszej strony. A gdy już doczytałam, rzuciłam się do komputera, zamówić poprzednie pięć tomów. Nie ukrywam, że z pierwszym nie było łatwo, bo nakład wyczerpany, ale dałam radę!</span></div>
<div style="border: 0px; color: #444444; margin-bottom: 7px; padding: 0px; text-align: justify; vertical-align: baseline;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">Zachwyty zachwytami, a do tej pory nie zająknęłam się nawet na temat tego, o jakiego typu literaturze mówimy, bo, prawdę mówiąc, mam drobny kłopot z dokładnym sklasyfikowaniem „Morderców”. Książka stanowi bowiem bardzo zgrabne połączenie kilku gatunków: kryminału, sensacji i powieści obyczajowej. Chyba w rzeczy samej użyte przez wydawcę określenie „dramat policyjny” najlepiej oddaje istotę rzeczy. Na ponad sześciuset pięćdziesięciu stronach śledzimy codzienne życie filadelfijskich policjantów. Zagadki kryminale rzucono na szerokie tło obyczajowe. Policjanci nie są tu ani geniuszami, ani supermenami – to zwykli ludzie, z krwi i kości, borykający się z przeciwnościami codziennej egzystencji. Mają różne problemy – duże i małe, ważne i nieważne. Jak to w życiu bywa. Podobnie jest z rozwiązywanymi przez nich zagadkami – czasem finał dochodzenia jest zaskakujący, czasem do bólu banalny. Nadaje to historii dużą dozę wiarygodności.</span></div>
<div style="border: 0px; color: #444444; margin-bottom: 7px; padding: 0px; text-align: justify; vertical-align: baseline;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">Jeśli już o wiarygodności mowa… Autentyzm to jeden z największych atutów książki, wyzierający z każdego detalu. Widać, że autor wie o czym pisze, zna obowiązujące procedury, rozumie zależności panujące w policji na wszystkich szczeblach władzy – od prostego stójkowego po burmistrza. Nie zanudza jednak czytelnika zbędnymi technikaliami. Napomina o nich jedynie przy okazji, jakby od niechcenia, traktując je jak oczywistą oczywistość. Wszak „koń jaki jest, każdy widzi”. Prawdę mówiąc, przez chwilę nawet podejrzewałam, że autor spędził jakiś czas, obserwując pracę komisariatu. Dopiero po chwili zorientowałam się, że to mało prawdopodobne. Akcja toczy się w latach 70. ubiegłego wieku, a Griffin przystąpił do tworzenia cyklu znacznie później, dopiero w latach 90. Nie czekał więc chyba dwadzieścia lat. Z drugiej strony, ktoś urodzony w roku 1929 ma tyle życiowych doświadczeń, że być może te nowsze musiały cierpliwie poczekać na swoją kolej. Kto wie?</span></div>
<div style="border: 0px; color: #444444; margin-bottom: 7px; padding: 0px; text-align: justify; vertical-align: baseline;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">Jeśli w „Mordercach” coś może budzić kontrowersje, to styl. Nie, nie! Nie jest to styl zły, ale z pewnością bardzo specyficzny. W.E.B. Griffin ma tendencję do bardzo szczegółowego opisywania postaci. I to nie tylko tych najważniejszych, ale także tych drugo- i trzecioplanowych, ba!, nawet epizodycznych, takich, które nie mają większego znaczenia dla opowiadanej historii. Do tego robi to w sposób bardzo skondensowany. W dwóch, trzech zdaniach umieszcza cały „rysopis” bohatera, okraszając go czasami garścią faktów z życiorysu postaci. Trzeba do tego przywyknąć i poniechać prób zapamiętywania wszystkich detali, bo inaczej łatwo jest zagubić się w natłoku informacji.</span></div>
<div style="border: 0px; color: #444444; margin-bottom: 7px; padding: 0px; text-align: justify; vertical-align: baseline;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">Zazwyczaj nie zwracam uwagi na opinie drukowane na okładce. Wiadomo, że są one dobierane tendencyjnie, w końcu mają stanowić zachętę do zakupu. Tym razem postanowiłam jednak podeprzeć się cytatem. „Cholernie dobra książka!” – napisał sam Tom Clancy. Krótko i na temat. Ja też tak uważam.</span></div>
<div style="border: 0px; color: #444444; margin-bottom: 7px; padding: 0px; text-align: justify; vertical-align: baseline;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">I jeszcze gwoli wyjaśnienia. Uważny czytelnik może zapytać: ale jak to tak, czytałaś od końca? To tak można? Można, bo „Mordercy” to zamknięta całość, aczkolwiek z otwartym zakończeniem. Jednak znacznie lepiej byłoby przeczytać wszystkie tomy po kolei, gdyż niektóre watki, szczególnie te dotyczące osobistego życia bohaterów, są prowadzone konsekwentnie przez wszystkie części. Zachęcam gorąco do przeczytania całego cyklu, a „Morderców” w szczególności.</span></div>
</div>
Agnieszkahttp://www.blogger.com/profile/05849182721146502799noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-6808927153184857884.post-88318701425344593042017-10-12T12:37:00.000+02:002017-10-12T12:37:27.009+02:00MÓJ OJCIEC PABLO ESOBAR<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<h2 style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">NIEŁATWE JEST ŻYCIE GANGSTERA</span></h2>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><br /></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhCgRz3v4bC5fMqvQ35pqa4OrVaAK158lWZK_ND2QRaAnT4OhG_11-IdC83szKy7-9s71hh6avkogcJo-evkEv7o6f6jRXvUxcd66ot2YQ1ESvibGN4qOog-KkQTr2EsAJ3xI_Mo5M6amJH/s1600/moj-ojciec-pablo-escobar.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhCgRz3v4bC5fMqvQ35pqa4OrVaAK158lWZK_ND2QRaAnT4OhG_11-IdC83szKy7-9s71hh6avkogcJo-evkEv7o6f6jRXvUxcd66ot2YQ1ESvibGN4qOog-KkQTr2EsAJ3xI_Mo5M6amJH/s320/moj-ojciec-pablo-escobar.jpg" width="226" /></a></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><b>Tytuł</b>: „Mój ojciec Pablo Escobar”</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><b>Autor</b>: Juan Pablo Escobra</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><b>Tłumacz</b>: Magdalena Olejnik</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><b>Wydawca</b>: Znak i S-ka 2017</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><b>Stron</b>: 492</span></div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><b>ISBN</b>: 978-83-5676-79-5</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">Do biografii pisanych przez członków
rodzin sławnych ludzi, podobnie jak do autobiografii,
zwykle podchodzę z niejaką ostrożnością. Autorzy mają skłonność do popadania w
skrajności: albo lukrują opowieść takim stekiem pochlebstw, że czytelnikowi aż się
na mdłości zbiera, albo wręcz przeciwnie, na siłę szukają skandali, skandalików
i sensacji. Zdecydowanie wolę prace przygotowane przez niezależnych badaczy,
którym łatwiej zdobyć się na obiektywizm. Ku memu, jakże miłemu, zaskoczeniu,
Juan Pablo Escobar nie wpadł w pułapkę subiektywizmu i napisał interesującą,
wartą uwagi książkę o swoim ojcu, (nie)sławnym Pablo Escobarze. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">Czy o własnych rodzicach można
pisać obiektywnie? To z pewnością trudne. A gdy ojcem jest postać tak barwna
jak Pablo Emilio Escobar Gaviria, sprawa komplikuje się jeszcze bardziej. Pamiętajmy,
że w chwili śmierci ojca Juan był nastolatkiem. O wielu rzeczach nie wiedział,
inne – jakby nie były okropne – uważał za normalne, bo po prostu nie znał
innego życia. Poza tym, jak każde dziecko, nawet gdy zaczął dostrzegać wady ojca,
nie przestał go kochać. Myślę, że każdy na jego miejscu przeżywałby podobny konflikt
serca i rozumu.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">Autor postanowił wybrnąć z
sytuacji stawiając na szczerość i taktyka ta sprawdziła się w stu procentach. Co
więcej, szczerość sprawia, że niedostatki tekstu niepostrzeżenie zamieniają się
w zalety.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">Jedną z takich wad-zalet jest
styl powieści. Język jest bardzo prosty, wręcz lapidarny, a styl mocno chaotyczny,
bałaganiarski, miejscami wręcz nieporadny. Jeden z rozdziałów - „Kaprysy” bardziej
przypomina wstępny szkic niż ukończony fragment książki. W powieści, a nawet w
książce popularno-naukowej, raziłoby to niemiłosiernie, natomiast tutaj nadaje
opowieści niepowtarzalny charakter. Powiem więcej, ta zgrzebność dodaje książce
autentyzmu. Czytając mam pewność, że tekst nie wyszedł spod pióra „<i>ghost writera</i>”. Juan Pablo miał do
opowiedzenia historię o tym co widział i co przeżył. Przekazał wydarzenia tak
jak umiał i jak zapamiętał.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">Dość zaskakujący jest dobór
faktów. Wypadki, którymi żył świat, mieszają się z nieistotnymi wspomnieniami
dziecka. Muszę się przyznać, że te ostatnie sprawiły mi ogromną frajdę. W
końcu, historię <i>narcos</i> może opisać każdy badacz. Pewnie zrobiłby to rzetelniej i
bardziej szczegółowo, ale o drobiazgach z życia Escobara – jego nawykach,
drobnych słabościach i natręctwach - możemy dowiedzieć się wyłącznie od bliskich
narkotykowego barona. Ot, takie mało znaczące ciekawostki, które z pewnością
niewiele wnoszą do historii świata, ale są po prostu zajmujące. (Szczególnej
uwadze polecam anegdotkę o czarnych papugach). </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">Niezwykle interesujące są też
opisy stosunków panujących wśród krewnych Escobara. W zbiorowej świadomości
funkcjonuje, ukształtowany głównie przez literaturę i film, obraz solidarnej,
trzymającej się razem rodziny mafijnej. „Mój ojciec Pablo Escobar” rozwiewa te
złudzenia. Wedle słów Juana Pabla, wujkowie i ciotki okazali się równie groźni
jak członkowie wrogich klanów. A wszystkich bije na głowę babcia Hermilda. Gdy
o niej poczytałam, wszyscy moi niezbyt lubiani krewni (wszak każdy ma jakiegoś
kuzyna, za którym niespecjalnie przepada) wydali mi się od razu znacznie milsi.
</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">Jeśli w stylu Escobara coś razi,
to nie prostota lecz nieco nadmierna egzaltacja. Autor na każdym kroku, do
znudzenia, stara się odciąć od kryminalnej przeszłości ojca i podkreśla, jak
kocha swoje nowe, uczciwe życie. Choć, z drugiej strony, można to zrozumieć. Z
książki wynika, że często oskarżano zarówno jego jak i matkę o korzystanie z
fortuny ojca oraz o propagowanie stylu życia <i>narcos</i>. A jak wiadomo, kto się gorącym sparzył, ten na zimne
dmucha.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">Poważniejsze zastrzeżenia budzi natomiast
jakość polskiego wydania. W tłumaczeniu znalazłam kilka naprawdę żenujących
błędów merytorycznych, wynikających wyłącznie z nieprawidłowości w przekładzie
lub redakcji. Żeby nie być gołosłowną podam przykład. Oto na stronie 305, w
opisie wydarzeń z 25 stycznia 1988 roku czytamy <i>„…Hoyosa zabił ,Pininę’, oddając do niego jedenaście strzałów</i>.” Natomiast
na stronie 326 mamy „…<i>14 czerwca ojcu
zadano poważny cios – policja zabiła ,Pininę’, szefa militarnego organizacji</i>”.
Jeśli dorzucimy do tego fakt, że prokurator Carlos Mario Hoyos zginął 25
stycznia 1988 z rąk ludzi Escobara staja się jasne, że to nie Hoyos zabił „Pininę”
tylko… „Pinina” zabił Hoyosa. Nie chcę się czepiać, ale to dość poważna różnica.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">„Mój ojciec Pablo Escobar”, choć
rzecz napisano bardzo rzetelnie, jest mimo wszystko pozycją, której bliżej do
literatury plotkarskiej, niż do poważnej analizy fenomenu kolumbijskich <i>narcos.</i>
Na kartach książki nie znajdziesz zbyt wielu szczegółów funkcjonowania kartelu
z Medellin, bo niby skąd miałby je znać kilkunastoletni chłopak. Dowiesz się za
to wiele o człowieku, który wypowiedział wojnę całemu państwu. Takiej wiedzy
nie znajdziesz w żadnym podręczniku. Polecam!</span></div>
</div>
Agnieszkahttp://www.blogger.com/profile/05849182721146502799noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6808927153184857884.post-27594297394873116482017-10-04T20:11:00.002+02:002017-10-04T20:11:34.999+02:00Mindhunter <div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<h2 style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">ŁOWCA UMYSŁÓW</span></h2>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjnFnvWdu46zxSTV6C8udVgoRaWb2reqUJX3bECTPB_rcdwhBmR-CBrEtoxNs-h7KWqAq9QFxS58VDIWTwCYlwS1z100DSRBQ2cgznZnwlJ-5rvE6Ha7JFnRAVBAXPCXXWqaZJCOk2TefgE/s1600/Mindhunter.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="925" data-original-width="650" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjnFnvWdu46zxSTV6C8udVgoRaWb2reqUJX3bECTPB_rcdwhBmR-CBrEtoxNs-h7KWqAq9QFxS58VDIWTwCYlwS1z100DSRBQ2cgznZnwlJ-5rvE6Ha7JFnRAVBAXPCXXWqaZJCOk2TefgE/s320/Mindhunter.jpg" width="224" /></a></span></div>
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">m więcej człowiek czyta, tym bardziej wybredny się staje. Coraz częściej dochodzi do wniosku, że wszystko już było. Kolejne fabuły wydają mu się coraz bardziej miałkie i wtórne. Z drugiej strony okazuje się, że życie wciąż potrafi go zadziwić. </span><br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Każdemu przynajmniej raz w życiu przytrafiło się coś tak dziwnego, iż opisane w książce lub pokazane w filmie spotkałoby się jedynie z niedowierzaniem i opinią, że autora czy scenarzystę tym razem za bardzo poniosła wyobraźnia. Sama przeżyłam kilka takich epizodów, chociaż nie jestem osobą o specjalnie fascynującej biografii. Cóż więc dopiero mówić o ludziach z niebanalnymi życiorysami! Do takich należy, bez dwóch zdań, John Douglas – który stał się pierwowzorem postaci Jacka Crawforda, agenta z filmów o Hannibalu Lecterze. Spisał on swoje wspomnienia w książce. Teraz, po lekturze mogę z całą odpowiedzialnością powiedzieć, że to jeden z tych przypadków, gdy życie okazuje się bardziej zaskakujące niż fikcja. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Debiutujący na polskim rynku wydawniczym „Mindhunter” nie jest pozycją nową. Liczy sobie ponad ćwierć wieku – powstał w roku 1995. Pewnie nigdy byśmy go nie poznali, gdyby nie zapowiedziany na połowę października serial Netflixa. Czekając na film, warto przeczytać książkę, bo choć nie jest wolna od wad, to z pewnością godna uwagi. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">„Mindhunter” jest autobiografią. Zdanie to, choć wydaje się truizmem, w rzeczywistości bardzo dobrze określa tę pozycję, wskazując, czym ona jest, a czym nie jest. Trzeba powiedzieć jasno: to ani kryminał, ani opowieść o FBI. To historia o Johnie Douglasie. Można ewentualnie potraktować ją jako swoiste studium powstawania i rozwoju profilowania, z tym jednak zastrzeżeniem, że niekompletne i subiektywne (co bynajmniej nie znaczy, że nie jest ciekawa). </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Książkę dałoby się podzielić na trzy części. To podział umowny, wymyślony przeze mnie na potrzebę tego tekstu i niemający nic wspólnego z rozdziałami wyznaczonymi przez autora. Z drugiej jednak strony – bardzo wyraźny. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Część pierwszą pozwolę sobie nazwać roboczo celebrycką. Nie znajdziemy w niej zbyt wiele wiadomości ani o profilowaniu, ani o seryjnych mordercach. Poznamy za to młode lata autora, dowiemy się, jak kształtowała się jego osobowość, jak stał się tym, kim jest. Myślę, że są to informacje skierowane głównie do Amerykanów. Za oceanem, gdzie kult celebrytów rozrósł się do absurdalnych rozmiarów, John Douglas był swego czasu prawdziwą gwiazdą. Naszego, rodzimego czytelnika jego burzliwa młodość, perypetie rodzinne i zdrowotne mogą, ale nie muszą zaciekawić. Dużo zależy od oczekiwań. Dla zainteresowanych osobowością najsłynniejszego bodaj profilera informacje te będą bez wątpienia ciekawe, jednak fanom historii kryminalistyki mogą wydać się zbędnym balastem. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Z czasem Douglas znalazł swoją drogę zawodową, a historia jego życia nierozerwalnie splotła się z historią FBI oraz nauk behawioralnych. I tak oto płynnie przechodzimy do drugiej części, prezentującej, zgodnie z obietnicą zawartą w podtytule, „Tajemnice elitarnej jednostki FBI zajmującej się ściganiem seryjnych przestępców”. No, może „tajemnice” to za dużo powiedziane. Nie ma tutaj zbyt wielu „technicznych” sekretów ani informacji wydobytych z tajnych akt FBI. Większość (jeśli nie wszystkie) wiadomości można by z pewnością wydłubać z doniesień prasowych. Bo „Mindhunter” nie jest podręcznikiem profilowania, lecz opowieścią o powstawaniu i ewolucji behawioralnego aspektu kryminalistyki; o długiej drodze, jaką przeszli Douglas i jego koledzy: od wyśmiewanych, traktowanych z wyższością szarlatanów do pełnoprawnych, szanowanych specjalistów. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">W końcu część trzecia, najbardziej kontrowersyjna, w której autor prezentuje swoje poglądy na temat działania systemu penitencjarnego, resocjalizacji i zapobiegania seryjnym przestępstwom. Są to poglądy bardzo zdecydowane i, nie ma co ukrywać, zdecydowanie tradycjonalistyczne. Gdyby nie fakt, że książka powstała wiele lat temu, napisałabym, iż wpisuje się w bardzo czytelny ostatnimi czasy nurt radykalizacji postaw konserwatywnych. Ta wyrazistość przekonań z pewnością przysporzy Douglasowi tyluż zwolenników, co wrogów. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Cały czas piszę o jednym autorze, choć książka ma ich dwóch. Drugim, nieco wstydliwie pomijanym, jest Mark Olshaker. Żywię poważne podejrzenia, graniczące z pewnością, iż Douglas opowiadał, a Olshaker nadawał jego opowieści formę literacką. Oczywiście mogę się mylić, dlatego podkreślam – jest to tylko mój domysł, nie zaś wiedza. Załóżmy jednak, że Douglas dał treść, a Olshaker nadał jej formę. Jak mu poszło? </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">„Mindhunter” napisany jest bardzo topornym językiem. Zauważyłam, iż to dość typowe dla anglosaskiej literatury wspomnieniowej. Kiedyś ta jej cecha mnie irytowała, ale z czasem doszłam do wniosku, że stanowi celowy zabieg, mający dodać tekstowi autentyzmu. Wszak to, że ktoś jest specjalistą w swoim fachu nie znaczy, iż musi mieć pióro giętkie niczym Jane Austen. Zrozumiałam i zaakceptowałam. Znacznie trudniej mi zaakceptować układ informacji. Do tekstu wkradł się spory chaos, sporo tu nieoczekiwanych przeskoków, urwanych nagle wątków i powtórzeń. Nieco to denerwujące. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Gdybym miała ocenić książkę Douglasa i Olshakera jednym zdaniem, napisałabym: „interesująca pod względem informacyjnym, ale szwankuje tu i ówdzie, jeśli idzie o formę”. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><b>Tytuł</b>: Mindhunter. Tajemnice elitarnej jednostki FBI zajmującej się ściganiem seryjnych przestępców</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><b>Autor</b>: John Douglas, Mark Olshaker</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><b>Tłumacz</b>: Jacek Konieczny</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><b>Wydawca</b>: Znak Literanova 2017</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><b>Stron</b>: 430</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><b>ISBN</b>: 978-83-240-3747-6</span></div>
<div style="height: 0px; text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span></div>
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><div style="text-align: justify;">
x</div>
</span></div>
Agnieszkahttp://www.blogger.com/profile/05849182721146502799noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6808927153184857884.post-81052064104155927902017-09-14T13:12:00.002+02:002017-09-14T13:12:45.474+02:00WYMAZANE<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<h2 style="text-align: justify;">
<span style="background: white; color: #222222; line-height: 115%;"><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Witkowski jak zwykle w
formie</span></span></h2>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjeVb4_RMkrHkGPGm3MIjEDZifBVOySJ3jMYLUIGVNfMTQKaYnGdiAkKZw4Q1HI1tzkn9QnjehYvCJoq_yoJIQdkPNfUaQYc04EJgXOqzdauQZccIodvqEJJBuP_OWXIYLkgPZQoEBbZLpB/s1600/wymazane.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="500" data-original-width="352" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjeVb4_RMkrHkGPGm3MIjEDZifBVOySJ3jMYLUIGVNfMTQKaYnGdiAkKZw4Q1HI1tzkn9QnjehYvCJoq_yoJIQdkPNfUaQYc04EJgXOqzdauQZccIodvqEJJBuP_OWXIYLkgPZQoEBbZLpB/s320/wymazane.jpg" width="225" /></a></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="color: #222222; font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><b>Tytuł</b>: „Wymazane”</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="color: #222222; font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><b>Autor</b>: Michał Witkowski</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="color: #222222; font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><b>Wydawca</b>: Znak Literanova 2017</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="color: #222222; font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><b>Stron</b>: 304</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="color: #222222; font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><span style="background: white; line-height: 115%;"></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="color: #222222; font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><b>ISBN</b>: 978-83-240-4663-8</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="background: white; color: #222222; line-height: 115%;"><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="background: white; color: #222222; line-height: 115%;"><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">O Michale Witkowskim
słyszeli nawet ci, którzy niespecjalnie interesują się literaturą. Na czym
polega fenomen tego pisarza? <o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="background: white; color: #222222; line-height: 115%;"><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Cóż, w dobie Internetu,
gdy problemem jest nie tyle brak informacji, co jej nadmiar, trzeba umieć się
sprzedać, wyróżnić z tłumu i, co najtrudniejsze, utrzymać zainteresowanie. A to
Witkowski umie jak mało kto. Potrafi inteligentnie prowokować, intrygować,
przyciągać uwagę. Media go pokochały. Nic więc dziwnego, że każda jego nowa
książka jest wydarzeniem budzącym emocje na długo przed premierą. Krytycy i
czytelnicy z niecierpliwością czekają na kolejne dzieło kontrowersyjnego
pisarza. I oto mamy gorącą powieść – „Wymazane”.
<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="background: white; color: #222222; line-height: 115%;"><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Tym razem autor wziął pod
lupę życie polskiej prowincji, ze wszystkimi jej wadami, śmiesznostkami i
dziwnościami. W zapyziałym miasteczku, gdzieś za Suwałkami, trwa smutne, szare
życie, rządzące się własnymi prawami. Na przekór modzie na prowincjonalizm, wykreowanej
przez popularne seriale, takie jak „Ranczo”
czy „Plebania”, Witkowski nie podążą tropem sielankowej wizji pogodnego,
przyjaznego, małego miasteczka, którego mieszkańcy żyją spokojnym, cukierkowym
życiem. Prowincja Witkowskiego to apatia i degrengolada, to dziwaczna mieszanka
zarozumialstwa, marazmu, mix żałosnych marzeń i równie żałosnych aspiracji. „Polska
Z” – jak określa ją sam autor. Obraz, jak to u Witkowskiego, mocno
przerysowany, ale wciągający i przemawiający do wyobraźni.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="background: white; color: #222222; line-height: 115%;"><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Witkowski to baczny
obserwator. Tyleż wnikliwy co bezwzględny
– nie ma litości dla nikogo, kpina dosięga każdego. Dostaje się wszystkim: starym
i młodym, bogatym i biednym, tym z aspiracjami
i tym pogrążonym w bezczynności. Dostaje się nawet jemu samemu. Tak,
tak! W kilku epizodach pojawia się nie kto inny, jak właśnie pisarz Michał
Witkowski we własnej osobie.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="background: white; color: #222222; line-height: 115%;"><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">„Wymazane” to – przynajmniej
pod względem formy - pozycja bardzo typowa dla Witkowskiego: pełna czarnego
humoru i ironii zahaczającej o absurd. Jak to z groteską bywa - na powierzchni
jest śmieszna, ale wystarczy tylko na chwilę przystanąć, zastanowić się i
zaczyna być zupełnie nie do śmiechu. To, co przed chwilą wydawało się zabawne i
niemożliwe, w rzeczy samej okazuje się smutne i przytłaczające swą prawdziwością,
Autor tego nie wymyślił. Tak naprawdę jest. Taki naprawdę jest otaczający nas
świat. W takiej rzeczywistości żyjemy. <o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="background: white; color: #222222; line-height: 115%;"><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">„Wymazane” napisane jest
charakterystycznym językiem, który znamy już z „Drwala” czy „Fynf und cfancyś”.
Autor nie tylko zbliża się do granicy wulgarności, ale wielokrotnie ją
przekracza i to przekracza zdecydowanie zapędzając się w rejony mocno
kontrowersyjne. Jest to z pewnością uzasadnione i wynika ze starannie
przemyślanej koncepcji artystycznej, ale czy nie nazbyt ryzykowne? Na to
pytanie trudno odpowiedzieć, bo każdy czytelnik, czy mówiąc ogólnie, każdy
odbiorca sztuki, ma inną, osobistą granicę akceptacji. Jak w tym starym
dowcipie kończącym się słowami „to nie jest pornol, to ambitne kino europejskie”.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="background: white; color: #222222; line-height: 115%;"><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">„Wymazane” udowadnia, że
Witkowski jest nadal w świetnej formie. Miłośnicy jego prozy z pewnością nie
będą rozczarowani – dostaną dokładnie to, czego mogli się spodziewać. Ci,
którzy pisarza nie lubią, raczej nie zmienią zdania. A co z tymi, którzy Witkowskiego
nie znają? Nie bardzo wierzę, że tacy istnieją, ale zróbmy na chwilkę takie
założenie robocze. Dla takich osób „Wymazane” to pozycja wręcz wymarzona, aby
zapoznać się z twórczością pisarza, bo Witkowskiego można lubić lub nie, ale z
pewnością warto poznać jego twórczość, a decyzję czytać czy nie czytać podjąć
świadomie. </span><span style="font-family: Arial, sans-serif; font-size: 8.5pt;"><o:p></o:p></span></span></div>
</div>
Agnieszkahttp://www.blogger.com/profile/05849182721146502799noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6808927153184857884.post-24355750863460002022017-09-08T22:49:00.000+02:002017-09-08T22:49:51.685+02:00GRÓB MOJEJ SIOSTRY<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<h2 style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">W POSZUKIWANIU KRYMINAŁU
DOSKONAŁEGO</span></h2>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhACJwc3-oNaTuNmU3DKZCsoE1HSHw4LkuHD8GQDP-CFLDQARoAl8LOR1Kny2oIqNG0k9vgpCFXyZBmpBOyUlj38ilTii09UBICPyw8Gy8M5QDdqpwPYxG_3aKgWSJfFkjAkWVzkAAx92ZT/s1600/Gr%25C3%25B3b+mojej+siostry.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhACJwc3-oNaTuNmU3DKZCsoE1HSHw4LkuHD8GQDP-CFLDQARoAl8LOR1Kny2oIqNG0k9vgpCFXyZBmpBOyUlj38ilTii09UBICPyw8Gy8M5QDdqpwPYxG_3aKgWSJfFkjAkWVzkAAx92ZT/s320/Gr%25C3%25B3b+mojej+siostry.jpg" width="211" /></a></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><b>Tytuł</b>: „Grób mojej siostry”</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><b>Autor</b>: Robert Dugoni</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><b>Tłumacz</b>: Lech Z. Żołędziwoski</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><b>Wydawca</b>: Albatros 2017</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><b>Stron</b>: 398</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><b>ISBN</b>: 978-83-7985-947-4</span></div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">Wiek dojrzały zaczyna się wtedy,
gdy po raz pierwszy powie się z całkowitą powagą „No cóż, za moich czasów…”.
Granicę tę przekroczyłam czas jakiś temu. Myślę, że punktem zwrotnym był moment
gdy zaczęłam narzekać, że nikt już nie pisze kryminałów tak, jak za moich czasów.
Nie ograniczam się jednak do marudzenia i, jako człowiek czynu, cały czas nie
ustaję w wysiłkach próbując znaleźć kryminał doskonały. Podczas tych poszukiwań
natknęłam się na „Grób mojej siostry” pióra Roberta Dugoniego. Nie jest to może
perfekcyjny kryminał, ale zasługuje co najmniej na miano dobrego, a nawet więcej
niż dobrego. Książka zapewniała mi kilka wieczorów przedniej rozrywki, a o to
przecież chodzi w literaturze popularnej.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">W tym miejscu muszę chyba coś
doprecyzować. „Grób mojej siostry” nie jest kryminałem w czystej postaci, takim
jak pisywali klasycy gatunku. W niczym nie przypomina dzieł Christie, Gardnera
czy rodzimego Edigeya. To powieść stricte współczesna, stanowiąca bardzo udany
mariaż powieści detektywistycznej, kryminału sądowego i sensacji, zaprawiony tu
i ówdzie delikatnym wątkiem erotycznym (nie odważyłabym się go nazwać romansowym).
Ciekawe, że autor nie starał się utrzymać stałych proporcji między gatunkami. Wręcz
przeciwnie, bawi się nimi, łączy, miesza i żongluje niczym wytrawny kuglarz.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">Pierwsza część, jest wyraźnie
bardziej klasyczna, powolniejsza, bardziej przypominająca prozę
detektywistyczną. W części drugiej tempo zdecydowanie wzrasta, akcja staje się bardziej
wartka, zwiększa się także udział sensacji: więcej tu gonitwy, ucieczek i przygód,
mniej żmudnego śledztwa. To bardzo dobrze przemyślana kompozycja. Dugoni stopniowo
buduje napięcie, podkręca akcję, zagęszcza mroczną atmosferę. Rzecz początkowo
powolna, konsekwentnie nabiera prędkości, by na koniec zacząć gnać niczym
dobrze rozpędzona lokomotywa. I z siłą pędzącej lokomotywa uderza czytelnika
zupełnie zaskakującym finałem. Niektórzy mogą być może stwierdzić, że jest to
finał lekko naciągany, ale w moim odczuciu, mieści się w granicach wyznaczonych
przez gatunek. Wszak sensacja i kryminał opierają się na suspensie. Opowieści z
życia wzięte to zupełnie inna kategoria.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">Intryga powieści osnuta jest
wokół zbrodni z przeszłości. Śledcza, Tracy Crosswhite, od dwudziestu lat usiłuje
ustalić co tak naprawdę spotkało jej siostrę, Sarę. Nie wierzy w wyniki
śledztwa sprzed lat, nie satysfakcjonuje jej wyrok, który wtedy zapadł. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">Akcja toczy się równolegle w
dwóch planach czasowych: wydarzenia z przeszłości przeplatają się ze chwilą
obecną. Czytelnik na przemian, to obserwuje toczące się współcześnie śledztwo,
to staje się świadkiem wydarzeń sprzed dwóch dekad. Autor bardzo umiejętnie i uporczywie
wciąga nas w mroczny świat zbrodni. Z każdą kolejną stroną coraz pełniej
uczestniczymy w rozwoju wypadków. Niezauważalnie z biernych świadków zmieniając
się w zaangażowanych uczestników wydarzeń. I choć nie możemy bezpośrednio
włączyć się do akcji, to emocjonalnie przenosimy się do świata literackich
bohaterów. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">Retrospekcje mają na celu nie
tylko wprowadzenie nas w sprawę. Służą także, a może przede wszystkim, budowaniu
postaci. Obserwując Tracy w dwóch planach czasowych – „teraz” i „wtedy” –
możemy znacznie lepiej zrozumieć jej postępowanie, rozgryźć motywacje i, po
prostu, polubić. Dugoni wie, że bez dobrego bohatera nie ma dobrej powieści. Na
nic najciekawsze przygody, na nic najwymyślniejsze intrygi, na nic czające się
zewsząd niebezpieczeństwa, jeśli los bohatera jest nam obojętny. Wie, i
konsekwentnie tworzy wyraziste, ciekawe postaci, których losem naprawdę
jesteśmy w stanie się przejąć. Dotyczy to nie tylko głównej bohaterki, lecz
także postaci drugo-, a nawet trzecioplanowych.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">W warstwie językowej książkę
czyta się dobrze. Język i styl – nie za proste, ale i nie nadmiernie
skomplikowane - zostały dobrze
dopasowane do zrywkowego charakteru powieści. Liczne dialogi dodają tekstowi
dynamizmu, a opisy są w sam raz: na tyle długie by pobudzić wyobraźnię i na
tyle krótkie, by nie znużyć.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">Z notki wydawcy wynika, że „Grób
mojej siostry” to pierwsza część cyklu o przygodach detektyw Tracy Crosswhite. To
cieszy, bo z prawdziwą przyjemnością sięgnę po kolejne tomy. Obym nie musiała
czekać na nie zbyt długo!</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
Agnieszkahttp://www.blogger.com/profile/05849182721146502799noreply@blogger.com0