POŁEBKIZM
Tytuł: „Przeklęty grobowiec”
Cykl: „Śledztwa księcia Setny”
Autor: Christian Jacq
Tłumacz: Monika Szewc-Osiecka
Wydawca: Rebis 2016
Stron: 370
Post opublikowany pierwotnie na portalu Fahrenheit.
Starożytny Egipt to
samograj. Takiego nagromadzenia tajemnic, intryg i mitów, takiego pola do
popisu dla wyobraźni, takich możliwości do błyśnięcia erudycją, nie znajdziecie
nigdzie indziej jakbyście nie szukali w czasie i przestrzeni. Wydawać by się
więc mogło, że nie da się napisać kiepskiej książki osadzonej w takich
realiach. A jednak Christian Jacq dokonał niemożliwego. Napisał powieść,
delikatnie rzecz ujmując, mierną. Książkę, która nie broni się prawie na żadnej
płaszczyźnie. „Prawie”, bo jednego nie
można Jacqowi odmówić – obszernej,
drobiazgowej wiedzy na temat Egiptu. Wiedzy, której starczyłoby na napisanie
niejednego podręcznika. Czytając opisy
obyczajów, strojów czy wierzeń możemy w pełni autorowi zaufać. I na tym zalety
„Śledztw księcia Setny” się kończą. Cóż z tego, jeśli wiedzy tej nie potrafi
sprzedać w interesujący sposób.
Długo zastanawiałam się
dla kogo przeznaczona jest ta powieść, zanim w końcu doznałam olśnienia. Jest to pozycja odpowiednia dla tak zwanej
młodszej młodzieży, czyli, po bożemu, do dzieci w wieku 11-12 lat, takich które
już sprawnie składają literki i nawet ze zdaniem podrzędnie złożonym sobie
poradzą, ale jeszcze zbyt skomplikowanych treści w małej główce nie są w stanie
dłużej utrzymać. Z tym, że bardziej rozgarnięty dwunastolatek grupą docelową
już nie będzie. Wiele uproszczeń i
naiwności można tłumaczyć młodym wiekiem i brakiem wyrobienia potencjalnego
odbiorcy. Chociaż, z drugiej strony, czy młody wiek czytelnika to wystarczający
powód by go nie traktować poważnie?
Beletrystyka, a w
szczególności ta popularna, fabułą stoi. Tym razem fabuła jest prosta jak
budowa cepa. Było dwóch braci, jeden dobry, drugi zły, obaj kochali piękną
dziewczynę, a ona oczywiście wolała dobrego, choć biednego. A śledztwa? No są gdzieś tam w tle, i
bynajmniej nie książę Setna je prowadzi, a jego przyjaciel. Książę Setna jest
zajęty czytaniem mądrych ksiąg i byciem zakochanym od pierwszego wejrzenia. Intryga
w sam raz dla miłośniczek seriali „My Little Pony” albo „Troskliwe Misie”. Z
całym szacunkiem dla tych osiągnięć X muzy.
Literatura piękna to
sztuka snucia opowieści. Jacq opowiadać nie umie. W sposób wołający o pomstę do
nieba marnuje wcale nie mały potencjał prezentowanej historii. Kolejne
wydarzenie przedstawia w iście telegraficznym skrócie. Wiele epizodów, które
nawet średnio wprawnemu pisarzowi wystarczyłby na niezłe opowiadanie, a
przynajmniej a kilka stron krwistej prozy, on zbywa jednym, maksymalnie dwoma suchymi
akapitami. Mamy w „Przeklętym grobowcu” i bitwę decydującą o losach państwa, i
rytuał wtajemniczenia egipskiej kapłanki, i schadzki zakochanych, i magię, i
politykę. Do wyboru, do koloru. Toż to materiał na całą sagę! Ileż emocji – od
strachu, aż po głębokie wzruszenie, można by w czytelniku wywołać. Tymczasem
wszystko to przedstawiono w sposób tak skrótowy i suchy, że całość jest po
prostu nudna, a miejscami wręcz żenująca. Czytając czułam się jakby autor w
pośpiechu oprowadzał mnie po wystawie hieroglifów. Widzieliście kiedyś
wycieczkę z przewodnikiem gnającą kurs galopkiem przez muzeum? „Na tym obrazie
widzimy dwie brzozy i konia. Idziemy dalej!”. Gdzie wyobraźnia?! Gdzie własna
interpretacja?! Byle szybciej, byle dalej, po łebkach. Na potrzeby opisania
stylu autora stworzyłam nawet nowe słowo „połebkizm”. Inaczej specyfiki dzieła
oddać nie potrafię. I znowu wraca wizja jedenastoletniego czytelnika. Może nie
zauważy?
W tym pobieżnie
naszkicowanym świecie, przeżywają swoje pobieżnie opisane przygody, do bólu
szablonowe postaci. Czarno-białe jak… Hmmm… zabrakło mi porównania. Nawet
czarno-biała telewizja oferowała jakieś tam odcienie szarości. Tutaj na szarość nie ma miejsca. Albo ktoś
jest zły, albo dobry. Kropka.
Książka to jednak nie
tylko akcja i bohaterowie. Książka to także, a może przede wszystkim język. Tu jest on tyleż uproszczony (żeby nie rzec prostacki)
co niedopasowany do treści. Wyobraźcie sobie świat, w którym działa magia. Tak,
tak – działa. Po prawdzie większość
problemów rozwiązują nasi bohaterowie za pomocą magii. Do narodzenia Chrystusa zostało nam z grubsza
licząc tysiąc trzysta lat (mamy wszak okres panowania Ramzesa Wielkiego), do
narodzin Roberta Kocha kolejne dwa tysiące (plus minus sto lat), a tymczasem
nasza bohaterka maluje oczy kredką która „nie
tylko podkreślała spojrzenie pięknych, uwodzicielskich oczu w kolorze głębokiej
zieleni ale także chroniła przed zakażeniami i zarazkami”. (s. 47 ). W
innej scenie bohater pyta „Czyżby
zagrażał nam gang Syryjczyków” (s. 219). Żołnierze noszą „nowe mundury” (s. 64),ba, mamy nawet „mundur generalski” (s.78).
Dokładnie tak jak zacytowałam. Nie
„elementy umundurowania” jeno pełnoprawny mundur. Wspominać hadko. Ręce
opadają.
Czas na podsumowanie.
Nigdy bym nie uwierzyła, że coś takiego kiedykolwiek napiszę, a jednak…
Szczerze radzę – zamiast czytać idź na spacer. Czerwcowe dni są takie piękne.
Patrząc na samą okładkę, miałem wrażenie, że to gniot, który raczej nie przykuje mojej uwagi i proszę - tak się okazało. Chyba wybiorę się na rower ;)
OdpowiedzUsuńSłuszna decyzja :)
Usuń