KOLEKCJONER KOŚCI
Tytuł: Kolekcjoner kości
Tytuł oryginału: The Bone Collector
Autor: Jeffery Deaver
Tłumaczenie: Konrad Krajewski
Wydawca: Prószyński i S-ka
Data wydania: 2002
Stron: 380
ISBN:83-7337-212-1
Powiem wprost – bardzo dobra książka. Dawno lektura powieści sensacyjnej tak mnie nie wciągnęła. Owszem, trafiały mi się ciekawe, a nawet bardzo ciekawe, pozycje obyczajowe i SF, ale kolejne podejścia do powieści sensacyjnych kończyły się nieprzystojnym ziewnięciem i konstatacją, że wszystko już było. Nie wiem, czy miałam pecha, czy rzeczywiście w dziedzinie sensacji zapanowała jakaś moda na wtórne, przegadane i przekombinowane utwory. Tak czy siak, zdesperowana postanowiłam sięgnąć po powieść z końca ubiegłego wieku (1997) i nie zawiodłam się. Co prawda od razu na wstępie popełniałam błąd. Zwabiona zdobiącą okładkę twarzą Angeliny Jolie, wybrałam powieść będącą drugą częścią cyklu.*) Z tego właśnie powodu kilka pierwszych stron szło mi nieco opornie. Na szczęście autor dyskretnie, ale skutecznie wprowadza czytelnika w realia opowieści, dzięki czemu szybko łapiemy wiatr w czytelnicze żagle i mkniemy do przodu połykając książkę strona po stronie.
Jakie cechy powinien mieć dobry thriller? Przede wszystkim intrygę, wartką akcję i niebanalne postaci.
„Kolekcjoner kości” ma to wszystko.
Zacznijmy od intrygi. Nie jest może odkrywcza ani rewolucyjna, tym niemniej jest niezła, szczególnie, gdy weźmiemy pod uwagę iż powstała dwadzieścia lat temu. W Nowym Jorku grasuje szaleniec. Porywa ludzi po czym morduje ich w wyjątkowo okrutny sposób. Chciałoby się wręcz powiedzieć w sposób wyszukany, gdyby nie to, że to określanie niesie w sobie pozytywne przesłanie, a „wyrafinowanie” przestępcy żadnych pozytywnych uczuć nie budzi. W zachowaniu mordercy zwraca uwagę jeden szczegół – pozostawianie przy ofiarach wskazówek, które mogą (choć wcale nie muszą) pomóc policji w uratowaniu kolejnych nieszczęśników. Takie swoiste rebusy, które policja musi rozwiązać. Gra, w której stawką jest życie. I tak oto stajemy się świadkami zaciętego pojedynku intelektualnego. Na scenę wkracza błyskotliwy kryminalistyk Rhyme. Robi co w jego mocy by rozszyfrować wskazówki, zinterpretować ślady i przewidzieć kolejne posunięcia zbrodniarza. Wnioski przekazuje swej pomocnicy – funkcjonariuszce Amelii Sachs, a gdy ona bierze się do roboty, cóż… Rozpoczyna się wartka akcja, czyli to, co w thrillerach lubimy najbardziej: wyścig z czasem, pogoń, strzelanina, porwania. Cały czas coś się dzieje – od pierwszej do ostatniej strony nie można narzekać na nudę.
Duet Rhyme i Sachs. Im też chciałabym poświęcić kilka słów. Nie ma dobrej powieści bez wyrazistych bohaterów (może nie być akcji, ale bohater musi być!). A ta dwójka wyszła autorowi wielce udatnie. Lincolna Rhyme. Obdarzony nadzwyczaj błyskotliwym umysłem, przykuty do łóżka inwalida, jest mimo swych ograniczeń nietuzinkowa osobowością. Trzeba przyznać Deaverowi, że kreując tę postać zachował wszelkie proporcje i uniknął pułapki poprawności politycznej nie ulegając przy tym modnemu obecnie trendowi przesadnego hiperrealizmu. Nie jest Lincoln ani herosem, co to bez słowa skargi zmaga się z przeciwnościami losu, ani też pogrążonym w depresji alkoholikiem. Jest człowiekiem, który ma zarówno wady, jak i zalety. Człowiekiem, któremu zdarzają się lepsze i gorsze dni, wzloty i upadki, przypływy entuzjazmu i momenty zniechęcenia. Swego czasu pisałam o innym kryminale, w którym główny bohater także jest inwalidą. O ile jednak w "Jedwabniku" (bo o nim mowa), kalectwo detektywa jest niejako przylepione na siłę (odniosłam wrażenie, że autorka nie miała lepszego pomysłu na „wyróżnik” postaci), o tyle u Deavera ten wątek „gra”. Ma znaczenie zarówno dla rozwoju akcji, jak i dla kreowania Rhyme’a.
Miło zaskoczyła mnie Amelia Sachs. Spodziewałam się „klasycznej” super-womem, takiej co to każdego chłopa rozłoży na łopatki, nie zna strachu ani zmęczenia, a do tego powala seksapilem każdego napotkanego mężczyznę. Tymczasem nic z tych rzeczy! Amelia Sachs to dręczona przez artretyzm kobieta w średnim wieku, mająca powyżej uszu służby na ulicach, starająca się po prostu rzetelnie wykonywać swoją pracę. Kobieta, w której istnienie można bez trudu uwierzyć. Z kronikarskiego obowiązku dodam, że kartach powieści spotykamy wiele ciekawych, drugo- i trzecioplanowych postaci.
Intryga, akcja, bohaterowie... Mamy już wszystko. Czy można w powieści sensacyjnej zmieścić coś więcej? Okazuje się, że można! Bo poza warstwą rozrywkową jest „Kolekcjoner kości” głosem w dyskusji o eutanazji. Muszę przyznać, że bardzo przypadł mi do gustu sposób zaprezentowania problemu. Autor, choć nie ukrywa swoich przekonań, nie przemawia jednak do czytelnika ex cathedra. Co więcej, obiektywnie (na ile to możliwe przy tak działającym na emocje temacie) prezentuje argumenty obu stron. A że potem opowiada się za jedną z nich? Trudno, żeby było inaczej, na tym polega literatura zaangażowana, nawet jeśli to zaangażowanie pojawia się niejako przy okazji dostarczania rozrywki.
*) A jednak "Kolekcjoner kości" to część pierwsza. „Tańczący trumniarz” powstał rok później. Dziękuję brak pomysłu za sprostowanie!
A to nie jest tak, że "Kolekcjoner" to pierwsza część,a "Trumniarz" druga? Bo żyje w tym przekonaniu odkąd po tę książkę sięgnęłam. :o A uwielbiam ją i poluje po księgarniach na "Trumniarza". :)
OdpowiedzUsuńNa ostatniej stronie okładki wydawca pisze:
Usuń" [...] błyskotliwy kryminalistyk, znany czytelnikom z powieści "Tańczący truminarz.[...]"
stąd wysnułam wniosek, że to część druga. Zaintrygowana Twoim komentarzem sprawdziłam w Wikipedii i, w rzeczy samej, masz rację!
"Kolekcjoner kości" - 1997
"Tańczący trumniarz" - 1998
Deaver to moje pierwsza thillero-kryminalna miłość. Mam nadzieję wrócić kiedyś do całego cyklu. :)
OdpowiedzUsuńjestem pewne, że się uda!
UsuńWstyd się przyznać, ale do tej pory nie miałam pojęcia, że film powstał na podstawie książki. Teraz koniecznie muszą ją przeczytać
OdpowiedzUsuńPrzeczytaj koniecznie. Warto.
UsuńZnana książka, ale jeszcze nie miałam okazji jej przeczytać.
OdpowiedzUsuńNigdy nie jest za późno. Książki, w przeciwieństwie do filmów, żyją długo.
OdpowiedzUsuńOd dawna chcę ją przeczytać. Słyszałam już wiele razy, że to świetna książka.
OdpowiedzUsuńPoszukaj. Warto.
Usuń