MÓJ SETNY WPIS
Tytuł: Czarnoksiężnik z Archipelagu
Seria: Ziemiomorze
Autor: Ursula K.Le Guin
Tłumaczenie: Stanisław Barańczak
Ilość stron: 240
Data wydania: 2010-11-09
ISBN: 978-83-7648-5-652
Tak, to już setny
wpis na tym blogu. Aż trudno uwierzyć jak ten czas leci. Na tą specjalną
okazję postanowiłam wybrać coś wyjątkowego. Książkę, której nie odważę się
oceniać, bo to dzieło doskonałe. Mogę za to, z czystym sumieniem, pozachwycać się
do woli.
W życiu każdego człowieka trafiają się chwile absolutnego zachwytu. Zachwytu doskonałego. Taki moment
przeżyłam dawno, dawno temu, gdy po raz pierwszy czytałam „Czarnoksiężnika z
Archipelagu” Ursuli Le Guin. Potem, przez długie lata, bałam się ponownie
sięgnąć po ową książkę z obawy, by nie popsuć sobie tamtego wrażania. Wiecie,
jak to bywa. Gdy po latach wracamy do książki (albo miejsca, albo filmu), która nas
onegdaj zachwyciła, pojawia się rozczarowanie. Może więc lepiej pozostawić w spokoju lektury młodości? W końcu jednak uległam pokusie i pełna obaw zdjęłam z półki „Czarnoksiężnika z Archipelagu”. Już po kilku
stronach z ulgą zrozumiałam, że były to obawy płonne. Powieść Le Guin nadal
zachwyca. To książka, w której nie ma ani jednej zbędnej sceny, ani jednego
zbędnego zdania. Co tam zdanie! Tam nie ma jednego zbędnego słowa. Do tego
mistrzowski przekład Barańczaka.
Dzisiejszy wpis jest wyjątkowo krótki, bo właściwie wszystko co mam do powiedzenia można wyrazić w dwóch słowach "prawdziwa uczta".
Dzisiejszy wpis jest wyjątkowo krótki, bo właściwie wszystko co mam do powiedzenia można wyrazić w dwóch słowach "prawdziwa uczta".
I ja sprawdziłam, że ta miłość nie rdzewieje...
OdpowiedzUsuńakysz
Nie ma jak klasyka, nieprawdaż?
Usuń