IRYTUJĄCY BABSZTYL PROWADZI ŚLEDZTWO
Tytuł: Zabójcza ciekawość
Tytuł oryginału: Death on a Deadline
Autor: Christine Lynxwiler i inni
Tłumacz: Anna Karina Kosek
Wydawca: Rafael
Data wydania: 2010
Liczba stron: 302
ISBN: 978-83-7569-158-0
Bywa, że jedna osoba ma kiepski
pomysł, ale żeby od razu trzy? Bo tylu autorów, a właściwie autorek ma książka.
Do sięgnięcia po „Zabójczą
ciekawość” skłoniły mnie zapewnienia wydawcy, że oto mam przed sobą klasyczny
kryminał, w starym, dobrym stylu. A klasyczne kryminały – ze wszystkimi ich wadami
i uproszczeniami – są tym, co lubię najbardziej. Ani autorki, ani seria „Kryminał
z Aniołem”, ani wydawnictwo „Rafael” nie były mi dotąd znane. Do lektury
przystąpiłam więc niejako w ciemno, bez większych oczekiwań.
Początek był nawet obiecujący:
zamiast zapijaczonych życiowych nieudaczników i „mhrrrrocznych” rozważań,
którymi czytelników karmi się ostatnio do wypęku, dostajemy małe miasteczko z
normalnymi ludźmi. Trochę się kłócą, trochę plotkują, pracują, chodzą do
kościoła; jednym słowem są normalni. Z niecierpliwością czekamy na zagadkę i,
trzeba przyznać autorom, ta pojawia się dość szybko. Co z tego, jeśli jest
przedstawiona tak, że kompletnie mnie nie interesuje – nie znamy ofiary (wiemy
tylko, że była kłótliwa), o jej (a właściwie jego) krewnych i znajomych mam
bardzo powierzchowne pojęcie, nie wiemy zbyt wiele o jego życiu. Jak tu snuć własne
domysły i dywagacje? Zgodnie z zamysłem fabularnym, czytelnik powinien zaangażować
się emocjonalnie w śledztwo nie tylko ze względu na zagadkę, ale także z powodu
głównego podejrzanego oskarżonego niesłusznie (bo jakże by inaczej) o
popełnienie zbrodni. Lecz jak mam się zaangażować emocjonalnie w problemy
kogoś, o kim wiem tylko że ma na imię Zac i jest siostrzeńcem bohaterki? To
trochę za mało.
Ale może wciągnie nas śledztwo, prowadzone
przez główną bohaterkę? Szczerze mówiąc też nie bardzo. Może dlatego, że należy
ona do kategorii osób, których szczerze nie lubię – baba z gatunku co to zawsze
wie lepiej. Żeby było jasne – lubię gdy bohaterka literacka jest osobą
zdecydowaną, ma własne zdanie i cel, do którego dąży. Ale nasza „pani detektyw”
jest po prostu irytująca. Do tego sposób prowadzenia śledztwa sprawia, że ręce
opadają – nie widzimy żadnego logicznego poszukiwania rozwiązania, a jedynie
dość żałosny chaos.
Więc może chociaż suspens? Zgodnie
z zasadami kryminału, większość tropów okazuje się błędna, tyle tylko, że
morderca… nie mimo wszystko nie zdradzę kto nim jest, w końcu sam przyznaje się
do winy tłumacząc w długim monologu co i jak. To nie jest to, czego oczekują
miłośnicy kryminałów. Chcemy inteligentnego śledztwa, przebłysku geniuszu, a
nie wykładu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz