DOM JEDWABNY
Tytuł: Dom jedwabny
Tytuł oryginału: The House of Silk
Autor: Anthony Horowitz
Tłumaczenie: Maciej Szymański
Wydawca: Rebis
Data wydania: 2011-11-02
Stron: 304
ISBN: 978-83-7510-815-6
Od czasu do czasu ktoś podejmuje próby dopisania ciągu dalszego znanych książek sprzed lat. Ofiarami tego procederu padły dzieła różnego kalibru od opowieści o Poirocie, poprzez „Przeminęło z wiatrem” po sienkiewiczowską Trylogię. Na ogół wyniki tych działań były, mówiąc oględnie, dość mierne. Udało się chyba tylko w przypadku Conana, ale to zupełnie inna historia. Nauczona przykrym doświadczeniem nie oczekiwałam zbyt wiele po nowych przygodach Sherlocka Holmesa które wyszły spod pióra Anthonego Horowitza. Być może właśnie ten brak oczekiwań sprawił, że książka mile mnie zaskoczyła. Być może nie jest to najlepsza powieść jaką czytałam życiu. Być może nie jest to nawet książka roku, ale nie wspominam jej źle. Ot, takie przyjemne czytadło, które zapewniło mi kilka godzin niezbyt wyczerpującego intelektualnie acz godziwego odpoczynku.
Jaki jest ten nowy Sherlock Holmes? Myślę, że najważniejszym słowem jest tu właśnie „nowy”. Bo choć Horowitz chwali się, że poświęcił osiem lat na analizę dzieł Conan Doyle’a, to jednak nie naśladuje go ślepo. Owszem, nawiązuje, ale nie kopiuje. W sumie różnic jest znacznie więcej niż podobieństw. „Dom jedwabny” to pod względem formy powieść w pełni współczesna.
Tytuł oryginału: The House of Silk
Autor: Anthony Horowitz
Tłumaczenie: Maciej Szymański
Wydawca: Rebis
Data wydania: 2011-11-02
Stron: 304
ISBN: 978-83-7510-815-6
Od czasu do czasu ktoś podejmuje próby dopisania ciągu dalszego znanych książek sprzed lat. Ofiarami tego procederu padły dzieła różnego kalibru od opowieści o Poirocie, poprzez „Przeminęło z wiatrem” po sienkiewiczowską Trylogię. Na ogół wyniki tych działań były, mówiąc oględnie, dość mierne. Udało się chyba tylko w przypadku Conana, ale to zupełnie inna historia. Nauczona przykrym doświadczeniem nie oczekiwałam zbyt wiele po nowych przygodach Sherlocka Holmesa które wyszły spod pióra Anthonego Horowitza. Być może właśnie ten brak oczekiwań sprawił, że książka mile mnie zaskoczyła. Być może nie jest to najlepsza powieść jaką czytałam życiu. Być może nie jest to nawet książka roku, ale nie wspominam jej źle. Ot, takie przyjemne czytadło, które zapewniło mi kilka godzin niezbyt wyczerpującego intelektualnie acz godziwego odpoczynku.
Jaki jest ten nowy Sherlock Holmes? Myślę, że najważniejszym słowem jest tu właśnie „nowy”. Bo choć Horowitz chwali się, że poświęcił osiem lat na analizę dzieł Conan Doyle’a, to jednak nie naśladuje go ślepo. Owszem, nawiązuje, ale nie kopiuje. W sumie różnic jest znacznie więcej niż podobieństw. „Dom jedwabny” to pod względem formy powieść w pełni współczesna.
Główną różnicą, a przynajmniej taką, która mnie rzuciła się od
razu w oczy, jest znacznie szerzej zarysowane tło. Cóż, Conan Doyle, pisał
opowieści dziejące się tu i teraz, nie miał więc potrzeby opisywania
rzeczywistości. „Koń jaki jest każdy widzi”. Do tego, jak mniemam, przynajmniej
w przypadku opowiadań musiał liczyć się z pewnymi ograniczeniami miejsca.
Horowitz mógł pozwolić sobie pod tym względem na większy rozmach. Właściwie nawet musiał. To, co dla współczesnych Sherlocka Holmesa było oczywiste, dziś
wymaga objaśnienia, a przynajmniej przypomnienia.
Od czasów Conan Doyle’a minęło już stulecie (trochę mniej
albo trochę więcej – w zależności od tego, czy za punkt wyjścia weźmiemy
pierwsze, czy ostatnie publikacje). Truizmem jest stwierdzenie, że w tym okresie zaszły ogromne przemiany obyczajowo-społeczne, zmieniła się też wrażliwość społeczna, zarówno pisarza,
jak i czytelników. Horowitza, pisarza nam współczesnego, oburzają zjawiska,
które dla Conan Doyle były oczywistą częścią otaczającego świata - wszechobecna bieda, nierówność społeczna, okrutne traktowanie dzieci. Autor daje
temu wyraz subtelnie, aczkolwiek dobitnie.
Tyle o tym co powieści różni. A co łączy? Przede wszystkim
postaci. Ten sam błyskotliwy, nieco irytujący i oddany sprawie Sherlock Holmes,
ten sam wierny, trochę naiwny Watson, ta sama przemykająca się w tle pani
Hudson. I tylko inspektor Lestarde jakby nieco mniej ciapowaty.
Na koniec zagadka i śledztwo, czyli to, co w przygodach
Wielkiego Detektywa najważniejsze. Pod tym względem „Dom jedwabny” w pełni mnie
usatysfakcjonował. Sherlock Holmes prowadzi śledztwo jak zawsze: jest
spostrzegawczy, inteligentny, nie stroni od przebieranek i podstępów, chętnie
korzysta z pomocy londyńskich uliczników, a gdy trzeba nie waha się rzucić w
brawurową pogoń za złoczyńcą.
Podsumowując. „Dom jedwabny” nie jest, bo i nie miał być, kopią dzieł Artura Conan Doyle.
To pewnie byłoby nieznośne i wtórne. Jest za to przyjemnym nawiązaniem do
klasyki kryminału. I choć spotkałam się z opiniami krytycznymi, mi osobiście całkiem
przypadł do gustu.
Ciekawy wpis, bardzo zachęcający :)
OdpowiedzUsuńDziwię się, dlaczego nie przeczytałam jeszcze tej książki..
Życzę powodzenia i zapraszam do swojego kącika :)
http://truskawkoweciastka.blogspot.com/2016/02/recenzja-ksiazki.html
Mam nadzieję, że nie będziesz rozczarowana. Dziękuję za zaproszenie!
UsuńTo jest lektura dla mnie, powinnam szybko zapisać sobie jej tytuł!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Cieszę się, że mogłam podpowiedzieć coś fajnego. Przyjemnej lektury!
Usuń