RAVENMASTER
„Strażnik kruków” Christophera Skaife’a jest dokładnie tym, co obiecuje wydawca: opowieścią o pracy, która z czasem stała się fascynacją. Historią napisaną ze swadą, wciągającą, pełną zabawnych anegdot i pouczających historii.
Każdy, kto był w Londynie, z pewnością odwiedził Tower, a gdy już tam dotarł nie mógł, po prostu nie mógł, nie zauważyć ogromnych, czarnych kruków i czuwających nad nimi mężczyzny w dziwnym stroju, a jeśli nie jego samego, to przynajmniej któregoś z kilku jego pomocników. Tym facetem w dziwnym stroju jest właśnie Christofer Skaife, starszy sierżant Królewskiego Pułku Księżnej Walii. Strażnik kruków.
Skaife to urodzony gawędziarz, aż trudno uwierzyć, że do powstania książki nie przyłożył ręki doświadczony pisarz, bo to publikacja w pełni profesjonalna. Wszystko jest tu tak jak być powinno. Niejeden twórca prozy non-fiction mógłby Skaife’owi pozazdrościć talentu i umiejętności.
Zacznijmy od języka, płynnego, potoczystego, świetnie dopasowanego do treści – choć tu, jak rozumiem, brawa należą się też tłumaczce, Aleksandrze Kamieńskiej. To się po prostu czyta. Pamiętam, że wielokrotnie podczas lektury przeróżnych pamiętników i wspomnień, musiałam przebijać się przez chropawy, czasami wręcz toporny język. Jednak nie tym razem. Styl Skaife’a jest naprawdę dobry.
Cała książka została świetnie przemyślana i po mistrzowsku zaplanowana. I tym razem autorowi udało się uniknąć kolejnej pułapki, w jaką często wpadają pamiętnikarze – chaosu. „Strażnik kruków” ma nie tylko starannie przemyślaną strukturę, ale wyśmienicie rozłożone akcenty. Fragmenty zabawne przeplatają się z poważniejszymi, informacje naukowe z anegdotami, opowieści historyczne z osobistymi wspomnieniami. Dzięki temu opowieść cały czas przykuwa uwagę, bawi, uczy i ani przez chwilę nie nuży. Ani się człowiek obejrzy, a wchłonie taką porcję wiedzy, z historii, literatury i ornitologii, jaką w szkole musiałby zdobywać miesiącami. A najlepsze w tym wszystkim jest to, że będzie się przy tym wyśmienicie bawił. Naprawdę rzadko można trafić na pozycję tak wdzięcznie łączącą humor, rozrywkę i wiedzę.
Czego tu nie ma! Są gawędy o obyczajach kruków, jest historia wielkiej kruczej ucieczki, są legendy i historie o duchach, są dykteryjki z życia strażników londyńskiej Tower, a nawet opowieści o krukach pojawiających się w literaturze i filmie (a jest tego naprawdę niemało!). Autor opowiada też nieco o sobie: o swym dzieciństwie, o służbie w wojsku, a także o blaskach i cieniach swej obecnej pracy. I tu znowu pozytywnie mnie zaskoczył: zazwyczaj takie osobiste wtręty służą jedynie mniej lub bardziej ukrytej autopromocji. U Skaife’a jest inaczej. Elementy autobiograficzne pełnią niezwykle ważną rolą. Dzięki nim dowiadujemy się jak można zostać strażnikiem w Tower (czy zastawialiście się kiedyś nad tym skąd w XXI biorą się yeomani?), na czym polega ich praca, jakich wymaga predyspozycji i umiejętności. Okazuje się, że sprawa wcale nie jest taka prosta!
Uwaga, „Strażnik kruków” ma jedną wadę: uzależnia! To prawdziwy pożeracz czasu! Jeśli zaczniecie czytać, to nie będziecie się w stanie oderwać.
Polecam gorąco!
Tytuł: Strażnik kruków. Moje życie wśród kruków w Tower
Autor: Christopher Skaife
Tłumacz: Aleksandra Kamińska
Wydawca: Znak Literanova, 2019
Stron: 286
ISBN: 978-83-240-5618-7