WAMPIR W MOSKWIE
Tytuł: Empire V
Tytuł orygianłu: Ампир „В”
Autor: Wiktor Pielewin
Tłumaczernie: Ewa
Rojewska-Olejarczuk
Wydawca: WAB
Data wydania: 2008
Liczba stron: 346
ISBN: 978-837414-395-0
Szybciej bym się spodziewała…
Właściwie wszystkiego bym się szybciej spodziewała niż tego, że z własnej woli
sięgnę po książkę o wampirach! Gdyby do tego ktoś jeszcze powiedział, że
książka ta mi się spodoba, co najwyżej popukałabym się w głowę. A jednak nie na
darmo James Bond mawiał „nigdy nie mów nigdy”. Jak do tego doszło? Ano któregoś
dnia uświadomiłam sobie, że jednym z wiodących rosyjskich autorów jest Wiktor
Pielewin, a ja nie czytałam ani jednej jego książki. „Empire V” wybrałam w
sumie przypadkowo. O stopniu mojej niewiedzy niech świadczy fakt, że zawarte w
tytule „V” potraktowałam jako piątkę rzymską. Dopiero tytuł oryginału „Ампир
«В»” uświadomił mi, z czym mam do czynienia. W szczególności, że „V” to aluzja
do vampire. Gdy to odkryłam, jakoś
ochota na lekturę mi sklęsła, ale jak mawiają Rosjanie „kto nie ryzykuje, ten
nie pije szampana”. Zaryzykowałam więc. I nie żałuję.
Powieść Pielewina uwiodła mnie
niemalże od pierwszej strony. Spędziłam nad nią kilka kolejnych wieczorów, bo,
uwaga!, „Empire V” nie można czytać szybko. To znaczy, technicznie, oczywiście
można, ale byłoby to bluźnierstwo na miarę wypicia jednym haustem lampki
koniaku. „Empire V” należy smakować, słowo po słowie, zdanie po zdaniu.
Fabuła powieści jest dość prosta.
Nieudczanik Roman Aleksandrowicz Sztorkin (dla przyjaciół Roma) pewnego dnia
zostaje wampirem. Dostaje nowe życie i nowe imię – Rama. Powoli poznaje nowy
świat, z nowej perspektywy spogląda na ludzi, na ich życie i obyczaje. Oczywiście,
jest i piękna, młoda wampirzyca i intrygi, jest zaskakujące zakończenie, ale
wszystko to tylko pretekst. I tak oto dochodzimy do sedna. Dla Pielewina fabuła
(dość zresztą mizernie rozwinięta) jest tylko pretekstem do rozważań nad
kondycją współczesnego społeczeństwa. Z niesamowitym, przewrotnym, poczuciem
humoru wytyka wszystkie wady współczesnego człowieka, wskazuje bezsens naszych zachowań,
wyśmiewa fałszywe wartości. Prawdziwa uczta dla miłośników humoru abstrakcyjnego.
Całość okraszano mnóstwem półsłowek, nawiązań i podtekstów. Momentami prawie
słychać chichot Pielewina - erudyty. Zapowiedzią takiej zabawy z czytelnikiem
jest bardzo czytelna aluzja (przynajmniej dla osób w wieku średnim i starszych)
zawarta w podtytule „Opowieść o prawdziwym nadczłowieku”. Mniej obytym z
literaturą radziecką już wyjaśniam o co
chodzi, a pozostałych przepraszam, jeśli piszę oczywistości. Rzeczony podtytuł nawiązuje do znanej, jak byśmy dzisiaj powiedzieli „kultowej” powieści radzieckiej „Opowieść o
prawdziwym człowieku” autorstwa Borysa Polewoja, wydanej po raz pierwszy
bodajże w roku 1946. Kto czytał ten wie, kto nie czytał – czytać nie musi, szczegóły
z pewnością znajdzie na Wikipedii.
Muszę jednak lojalnie uprzedzić,
że powieść Pielewina nie jest pozycją stricte rozrywkową. Przesłanie, choć podane w
żartobliwej formie, jest dość przygnębiające. „Empire V” bywa też momentami
nużące. Kolejne strony, zapełnione rozbudowanymi rozważaniami potrafią zmęczyć.
Lektura była satysfakcjonująca, ale po jej zakończeniu, oprócz dużego,
czytelniczego zadowolenia pozostała mi także chęć na coś zdecydowanie lżejszego. Tak
więc kończę pisać i idę popatrzeć cóż tam nowego czeka na mnie na półeczce „literatura
rozrywkowa”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz