GDY NIEBO SIĘ WALI
Tytuł: „Żona oficera”
Nie mogę pojąć co przyświeca wydawnictwu „Książnica” gdy w sposób wołający o pomstę do nieba zmienia tytuły książek Philippy Gregory. Dziwi to tym bardziej, że wszystkie pozycje tłumaczone są bardzo dobrze, a korekta i redakcja przeprowadzane naprawdę staranne. Żeby chociaż zmieniali na coś intrygującego, ale gdzie tam! Za co tak gorzki los spotkał „Fallen Skies” zamienione na „Żonę oficera”? Jeśli dodać do tego naturalistyczną okładkę (taka maniera) skojarzenie jest jedno – jak nic, jakieś podrzędne romansidło. Do tego grubaśne. Tymczasem „Żona oficera” to bardzo dobra powieść, poruszająca bolesny i niełatwy problem traumatyzacji psychiki całego pokolenia ludzi, które los rzucił na fronty I Wojny Światowej.
Autor: Philippa Gregory
Tłumacz:Urszula Gardner
Wydawca: Książnica 2014
Stron: 504
ISBN: 978-83-24581-44-3
Nie mogę pojąć co przyświeca wydawnictwu „Książnica” gdy w sposób wołający o pomstę do nieba zmienia tytuły książek Philippy Gregory. Dziwi to tym bardziej, że wszystkie pozycje tłumaczone są bardzo dobrze, a korekta i redakcja przeprowadzane naprawdę staranne. Żeby chociaż zmieniali na coś intrygującego, ale gdzie tam! Za co tak gorzki los spotkał „Fallen Skies” zamienione na „Żonę oficera”? Jeśli dodać do tego naturalistyczną okładkę (taka maniera) skojarzenie jest jedno – jak nic, jakieś podrzędne romansidło. Do tego grubaśne. Tymczasem „Żona oficera” to bardzo dobra powieść, poruszająca bolesny i niełatwy problem traumatyzacji psychiki całego pokolenia ludzi, które los rzucił na fronty I Wojny Światowej.
Choć główną bohaterką – tytułową żoną oficera – jest była
śpiewaczka Lily Valance, to w istocie jej historia jest jedynie pretekstem do
opowieści o nieszczęśliwym losie jej męża
Stephana Wintersa. Jest on doprawdy postacią tragiczną. Choć udało mu
przetrwać, choć wrócił do domu, to w pewnym sensie wojna dla niego nie skończyła się i nigdy się nie
skończy. Jest symbolem całego pokolenia mężczyzn, którzy walczyli na frontach
Wielkiej Wojny. Jak w soczewce skupia obraz cierpień tych, którzy jakoby
szczęśliwie wrócili do domu.
Temat niezwykle niebezpieczny dla pisarza – łatwo jest
popaść tani sentymentalizm, podświadomie zastosować schematy, uprościć
motywacje bohaterów. Jednak Gregory nie wpadła w tę pułapkę. Jej postaci są
wielowymiarowe, ich motywacje niejednoznaczne. Jaka część problemu Stephena
tkwi w przeżyciach wojennych, a jaka w zadawnionych ranach gryzących duszę
jeszcze w dzieciństwie?
Walka Stephena z najgorszym wrogiem, z samym sobą, rzuca się cieniem nie tylko na jego życie, lecz także na życie wszystkich jego bliskich. Walka tyleż rozpaczliwa, co z góry skazana na przegraną. Być może w innych czasach, w innym społeczeństwie Stephen miałby szanse na szczęście. A może nie?
Walka Stephena z najgorszym wrogiem, z samym sobą, rzuca się cieniem nie tylko na jego życie, lecz także na życie wszystkich jego bliskich. Walka tyleż rozpaczliwa, co z góry skazana na przegraną. Być może w innych czasach, w innym społeczeństwie Stephen miałby szanse na szczęście. A może nie?
Akcja powieści rzucona jest na szerokie, pięknie odmalowane
tło obyczajowe. Gregory po mistrzowsku buduje obraz brytyjskiej wyższej klasy
średniej. Sztywne zasady, zakłamanie,
doprowadzona do absurdu podległość żony mężowi - to nie jest
obraz starej, dobrej Anglii z popołudniową herbatka, ciasteczkami i pnącymi
różami na ganku. To obraz świata, w którym niełatwo jest żyć i niełatwo jest umrzeć. Świat, który młodej, naiwnej
Lily jawił się jako kraina marzeń, lecz gdy wreszcie tam dotarła okazał się
więzieniem. Bez krat, bez strażników, ale i bez drogi ucieczki.
„Żona oficera” to intrygująca, dająca do myślenia powieść,
którą z pewnością warto przeczytać.
Powiem szczerze, że nie przeczytałam jeszcze "Żony oficera" bo, tak jak napisałaś, myślałam że to po prostu typowy romans, mimo że książki Philippy Gregory uwielbiam i nigdy mnie nie zawiodły. Cieszę się, że jeżeli chodzi o tą książkę jest inaczej i mogę po nią sięgnąć, pewna, że nie zmarnuję czasu. Co do tłumaczeń tytułów, nie miałam o tym pojęcia... chyba bez komentarza. Nie ma to jak zabić całą nutkę tajemnicy w tytule książki.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
[senseofreading.blogspot.com]