FAKTY CIEKAWSZE OD FIKCJI
Tytuł: Jak zrujnować królową
Autor: Jonathan Beckman
Tłumacz: Anna Gralak
Wydawca: Znak literanova 2017
Stron: 416
ISBN: 978-83-240-3554-0
Diamentowy naszyjnik wart
fortunę, Maria Antonina, kardynał Rohan i spowity mrokiem tajemnicy Józef
Balsamo vel Cagliostro. Miłośnicy powieści awanturniczej z pewnością od razu pomyśleli
o „Naszyjniku królowej” pióra Aleksandra Duma (ojca). Ci, którzy nie czytali tej powieści mogą,
oczywiście nadrobić braki, ale nie jest to konieczne. Nieznajomość tej konkretnej
pozycji nie stanowi szczególnie poważnej
luki w wykształceniu i erudycji. Mam lepszą propozycję – zamiast fikcji poznajcie
prawdę, wydarzenia historyczne, które nie tylko stały się kanwą dla jednej z
najbardziej znanych powieści, ale przede wszystkim zmieniły bieg historii.
Zachęcam do sięgnięcia po książkę Jonathana Beckamana, o nieco przydługim,
barokowym tytule „Jak zrujnować królową. Maria Antonina, skradzione diamenty i
skandal, który zachwiał tronem Francji”.
W przypadku książki
popularno-naukowej autor staje przed niełatwym zadaniem – musi tak dobrać
treść, tak zakomponować całość, by mniej obeznany z historią czytelnik nie poczuł
się zagubiony, a jednocześnie tak, by nie znudzić osób dobrze znających epokę. Z
tym problemem musiał uporać się także Beckman. Nie wiedząc z jakiego pułapu
wiedzy startuje potencjalny czytelnik, postanowił w miarę szybko wprowadzić go
w sytuację. W skondensowanej formie szkicuje skomplikowaną sytuację polityczną
i społeczną w XVIII wiecznej Europie. Stąd
dwa pierwsze rozdziały nie są specjalnie porywające. Próba upchnięcia w jak najmniejszej
ilości tekstu jak największej ilości informacji zaowocowała suchym,
podręcznikowym stylem, a osoba znająca i lubiąca epokę nie znajdzie zbyt wielu
nowych informacji. Ale nie zniechęcajcie się! Warto przez ten początek
przebrnąć, bo dalej jest lepiej, znacznie lepiej, a wręcz wyśmienicie. Język robi
się o wiele bardziej przystępny, mniej suchy, postaci nabierają życia, treść (a
właściwie akcja, choć w przypadku literatury faktu nie uchodzi używać tego
słowa) wciąga – mówiąc krótko całość zyskuje rumieńce. Ani się czytelnik
obejrzy, jak książka go porywa niczym najwytrawniejszy kryminał.
W „Podziękowaniach” autor
wspomina, że praca nad tekstem trwała blisko sześć lat. To widać. „Jak
zrujnować królową” to, poza wszystkim innym, kawał rzetelnej literatury
historycznej. Widać, że Beckman wykonał ogromna pracę zbierając i weryfikując
informacje. Sama bibliografia to piętnaście stron drobnym maczkiem, przy czym
znaczną część stanowią teksty z epoki. Kolejne czterdzieści stron to bardzo
szczegółowe przypisy. Brzmi strasznie? Nie ma się czego bać! Beckman reprezentuje
bowiem starą, dobrą szkołę literatury popularno-naukowej, która mówi, że autor
ma obowiązek przekopać się przez nudne dokumenty, opracowania i rozprawy,
przetrawić to wszystko, a potem podać czytelnikowi w atrakcyjnej i przystępnej
formie. W efekcie otrzymujemy lekką, przyjemną, a jednocześnie pouczającą lekturę.
Ech, gdyby tak pisano podręczniki przyswajanie wiedzy byłoby znacznie milsze.
Backman nie ogranicza się do
suchych faktów. Snuje własne teorie, formułuje przeróżne przypuszczenia –
czasami całkiem daleko idące. Zawsze jednak wyraźnie zaznacza, co jest rzeczą
udowodnioną, a co jedynie domniemaniem. Jakże wielu dziełom brakuje takiego
klarownego rozgraniczenia. I tak oto autor zarobił u mnie kolejny plus.
A jeśli już o autorze mowa. Każde
dzieło mówi nam wiele o swoim twórcy. Co widzimy tym razem? Z kart książki wyłania
się obraz Beckmana-erudyty. Gawędziarza o rozległej wiedzy i zainteresowaniach,
uwielbiającego wszelkiego rodzaju dygresje i poboczne wątki. Zwiększa to
niewątpliwie atrakcyjność pozycji, ale z drugiej strony sprawia, że dość łatwo
jest się pogubić w wątkach i meandrach tekstu. Taka kompozycja wymaga od czytelnika
dużej dozy skupienia, dlatego „Jak zrujnować królową” to, przynajmniej w moim odczuciu,
lektura nadająca się bardziej na jesienny wieczór przy kominku, niż na gorącą
plażę. A że w chwili gdy piszę te słowa, lato właśnie chyli się ku końcowi, a
jesień nadciąga wielkimi krokami, jest teraz najlepszy moment by sięgnąć po
książkę Beckmana. Warto!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz