JAK ZOSTAŁAM ROJALISTKĄ
Tytuł: Przeczucie
Autor: Tetsuya Honda
Tłumacz: Rafał Śmietana
Wydawca: Znak literanova 2017
Stron: 350
ISBN: 978-83-240-3792-6
Autor: Tetsuya Honda
Tłumacz: Rafał Śmietana
Wydawca: Znak literanova 2017
Stron: 350
ISBN: 978-83-240-3792-6
Moje czytelnicze życie było ostatnimi laty bardzo trudne. Pasjami uwielbiam
kryminały, ale, poza nielicznymi wyjątkami, nie lubię kryminałów szwedzkich, a
te, jak nietrudno zauważyć, niepodzielnie zdominowały rynek księgarski. Co
gorsza, pisarze innych nacji, w tym także Polacy, poddali się temu trendowi i
zaczęli masowo naśladować Skandynawów. Pozostała mi tylko klasyka, ale tu
zasoby zaczęły się niepokojąco szybko wyczerpywać. Gdy więc weszłam w
posiadanie japońskiego kryminału rzuciłam się nań z optymizmem, śliniąc się
przy tym z podniecenia niczym pies Pawłowa. Miałam ogromna nadzieję, że w końcu
znalazłam coś dla siebie. I nie zawiodłam się.
Kryminał jako gatunek rozrósł się nam niepomiernie w ciągu ostatnich
kilkudziesięciu lat. Dojrzał, „wydoroślał”. Z króciutkich, płytkich historyjek
z pointą, przeznaczonych dla pospólstwa wyewoluował do pełnoprawnego gatunku
literackiego. Dorobił się nawet własnej, wewnętrznej klasyfikacji. Mamy więc,
między innymi: powieść detektywistyczną, dramat policyjny, kryminał retro,
kryminał milicyjny. Pewnie jeszcze kilka podgatunków by się znalazło.
„Przeczuciu” najbliżej do dramatu policyjnego. W powieści Tetsuya
Hondy jest wszystko, czego można oczekiwać od dobrego, współczesnego kryminału.
Mamy zagadkę, mamy wartką akcję, mamy ciekawe postacie, a jako bonus
arcyinteresujące tło obyczajowe. To powieść ze wszech miar współczesna,
czerpiąca jednak to, co najlepsze z klasyki gatunku.
Dla kogo jest ta książka? Myślę, że krąg potencjalnych, zadowolonych
czytelników jest naprawdę szeroki.
Dla miłośników kryminałów. Rzecz wcale nie taka
oczywista, bo to grupa bardzo wymagająca i „rozpuszczona” bogatą ofertą. Nie
mam jednak wątpliwości, że „Przeczucie” znajdzie swoich fanów. Nie chcę za dużo
powiedzieć, żeby nie zepsuć przyjemności z lektury, zaznaczę więc jedynie oryginalne
podejście do sposobu rozwiązania zagadki. Zazwyczaj, w kryminale (przynajmniej
klasycznym) do ostatniej strony nie wiadomo, kto jest mordercą. Wszelkie
pojawiające się wcześnie domysły detektywa, okazują się mylnymi tropami. Na
dłuższą metę bywa to nudne, bo czytelnik wie, że rozwiązanie musi być błędne
jeśli do końca książki pozostało jeszcze kilkadziesiąt stron. U Hondy jest
inaczej – tajemnica rozwikływana jest nie tyle w jednorazowym przebłysku
geniuszu, co po kolei, stopniowo. Znajdujemy odpowiedź na jedno pytanie
po to tylko, by pojawiło się kilka kolejnych. Chociaż, oczywiście, nie brak
błędnych ścieżek i nieoczekiwanych przebłysków natchnienia u detektywów – bez
tego nie może się obejść żaden porządny kryminał.
Dla miłośników powieści obyczajowej (nie mylić z romansem).
Autor buduje ciekawe, niebanalne postacie oraz skomplikowane, niejednoznaczne
relacje między nimi. Na pierwszy plan wysuwa się, oczywiście, główna bohaterka.
Nie tylko śledzimy jej poczynania jako policjantki, lecz także – a może przede
wszystkim – poznajemy jako człowieka. Im więcej wiemy o jej przeszłości, o
dręczących ją demonach i o bieżących problemach, tym lepiej rozumiemy jej
motywacje i postępki. I tym bardziej ją lubimy. Równie fascynujące jak
rozwiązywanie zagadki jest obserwowanie zmagań Reiko o zdobycie pozycji i
szacunku w świecie zdominowanym przez mężczyzn, w świecie, który nie rozumiem,
że bycie żoną i matką - choć ważne - to nie wszystko i że na pewne ustępstwa
względem samej siebie nie należy się godzić.
To, że Reiko jest postacią pierwszoplanową nie znaczy, to bohaterowie
drugiego planu wypadają blado. Wręcz przeciwnie. To galeria bardzo
ciekawych i niebanalnych osób. Są wśród nich takie, które od razu lubimy,
są i niesympatyczne, a wręcz irytujące. Jak w życiu.
Dla miłośników Japonii i osób ciekawych świata.
„Przeczucie” to powieść napisana przez Japończyka dla Japończyków. Nie
znajdziemy więc tu długich wywodów na temat kultury Kraju Kwitnącej Wiśni,
wedle zasady, że „koń jaki jest, każdy widzi”. Dostajemy za to co innego, w
moim odczuciu znacznie cenniejszego. Drobne uwagi i scenki rodzajowe, niczym
perełki rozsiane po całym tekście. A to policjanci kłaniają się po zakończeniu
narady, a to wspomniane zostaje mimochodem japońskie święto. Pojedyncze zdania,
z których niejako przy okazji czerpiemy ogromną wiedzę. Oto losowo wybrany
przykład ilustrujący, co mam na myśli. Podczas przepytywania osób mieszkających
w pobliżu miejsca zbrodni okazuje się, że starszy pan nic nie widział, bo
codziennie jeździ autobusem do ośrodka opieki dziennej. Niby nic, a ile to nam
mówi o opiece nad seniorami i o stosunku do starszych osób. Takiej ukrytej
wiedzy jest w „Przeczuciu” mnóstwo.
Bardzo japońskie jest też samo rozwiązanie zagadki. Krwawe i balansujące na
granicy wiarygodności. Powiem wprost – gdyby miejsce akcji było inne, nazwałbym
finał przekombinowanym. W każdym innym kraju taka historia byłaby
niewiarygodna, ale w Japonii… Przecież Japończycy są „inni”, tam się to mogło
przydarzyć naprawdę. Wiem, że w tym momencie ulegam stereotypom, ale nie
umniejsza to satysfakcji jaką dała mi lektura.
Na okładce polskiego wydania „Przeczucia” widnieje napis „CESARZ JAPOŃSKIEGO
KRYMINAŁU”. Jeśli to prawda, to ja, zagorzała demokratka, właśnie zostałam
rojalistką. Niech żyje cesarz!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz