OPOWIEŚĆ O POTOMKACH GRUDNIA
Autor: Mirosław Tomaszewski
Wydawca: W.A.B.
Wydawca: W.A.B.
Data wydania: 2013-10-23
Liczba stron: 256
ISBN: 978-83-7747-974-2
Im dłużej żyję, tym bardziej przekonuję się, że prawdziwą panującą w Polsce
religią jest kult historii. Religia ta, z całym panteonem bóstw, tych dobrych
i tych złych, rządzi naszym życiem: czasem jednoczy, czasem dzieli, ale mało
kto jest wobec niej obojętny. Odległe
wydarzenia wciąż wywierają niemały wpływ
na nasze życie, bywa że przejmujemy się nimi bardziej niż tym co dzieje się tu i
teraz.
O tym właśnie, o wpływie historii na nasze życie, opowiada „Marynarka” Mirosława Tomaszewskiego.
Choć główna akcja książki – piszę
„główna”, gdyż sporo jest w powieści retrospekcji – toczy się w roku 2005, to
osią, punktem spajającym fabułę są wydarzania
grudniowe. Obserwujemy jak tragiczny epizod z dziejów Polski kształtował losy i postawy ludzkie. Co więcej, widzimy, że mimo upływu lat nadal je zmienia.
Czym jest Grudzień 1970 dla Polaków żyjących w XXI wieku? Dla młodego
pokolenia jest historią równie odległą
jak Powstanie Styczniowe, dla trochę starszych – opowieścią rodziców, dla
jeszcze starszych – mętnym wspomnieniem z dzieciństwa, a dla najstarszych
bolesnym fragmentem życiorysu.
Na kartach „Marynarki” spotykamy bohaterów reprezentujących różne pokolenia
i poglądy: rodziny ofiar Grudnia i tych, którzy strzelali, byłego sędziego
uczestniczącego w procesach demonstrantów i lekarkę pomagająca rannym, dziennikarkę próbującą budować karierę sensacyjnymi publikacjami i uciekającego od przeszłości byłego punka. Co ciekawe, żadna z postaci nie jest do końca jednoznaczna.
Kreśląc sylwetki bohaterów Tomaszewski nie stosuje czerni i bieli, a jedynie
różne odcienie szarości, co najwyżej przesuwa akcenty w jedną lub drugą stronę. Autor nie dzieli
swych bohaterów na tych dobrych i tych złych. Opowiada historię,
bezstronnie (na ile to możliwe) pokazując
fakty i motywacje, a ocenę pozostawia czytelnikowi. W kraju, gdzie pogoń
za widmami komunizmu zajmuje polityków (a i wielu „zwykłych” obywateli)
bardziej niż totalna zapaść służby zdrowia, kryzys ekonomiczny, masowa
emigracja czy rekordowe bezrobocie, takie wyważone podejście do przeszłości zasługuje co najmniej na uwagę. Z komercyjnego punktu widzenia, dla autora dużo
korzystniej byłoby napisać kolejną „demaskatorską” pozycję, najlepiej nieco
skandalizująca. Zapewniłoby to zainteresowanie prasy, a tym samym wzrost
nakładu. Chwała Tomaszewskiemu za to, że
tej pokusie nie uległ i pozostał wierny swojej wizji. Dzięki temu powstała książka
nieszablonowa, inna niż większość pozycji rozliczeniowych.
„Marynarka” nie jest ani reportażem, ani pozycją publicystyczną. Jest powieścią i w takich kategoriach należy ją oceniać. Ma podstawową zaletę, bez której porządna powieść nie może istnieć - jest ciekawa i
wciągająca. Książkę Tomaszewskiego czyta się dobrze, z zainteresowaniem, postaci i ich perypetie
budzą autentyczne emocje. Do tego dodać należy niezły warsztat: język jest
potoczysty, jędrny, a jednocześnie elegancki, dialogi naturalne. Co więcej,
autor nie uległ paskudnej modzie na stosowanie wulgaryzmów – potrafi świetnie
wyrazić emocje stosując w pełni parlamentarne słownictwo nie popadając przy tym w sztuczność. To doprawdy rzecz niełatwa.
Natomiast po stronie minusów należy odnotować nierówne tempo – kilka razy
akcja „siada” zagubiona w nieco zbyt rozwlekłych niepokojach moralnych bohaterów.
Nie jest to jednak tendencja dominująca, a jedynie drobna wpadka, nie
wpływająca na ogólnie pozytywny odbiór powieści.
Pora na podsumowanie. „Marynarka” Mirosława Tomaszewskiego to dobra
książka, może nie wybitna, ale bez wątpienia dobra, zasługująca na uwagę. Czas poświęcony
na lekturę z pewnością nie będzie czasem zmarnowanym.
W tej recenzji padło bardzo interesujące stwierdzenie, że w Polsce prawdziwą panującą religią jest kult historii :) Zastanawiam się, co by na to powiedzieli zagorzali katolicy :)
OdpowiedzUsuńWyczytałam w Internecie, że p. Agnieszka, autorka tego błoga jest z wykształcenia inżynierem mechanikiem. Również takie wykształcenie ma autor "Marynarki", Mirosław Tomaszewski. Ciekawy zbieg okoliczności :)
Tak, w czasach gdy wszyscy studiują marketing i zarządzanie inżynier mechanik zaczyna być prawdziwym unikatem. Miło trafić na "swojego człowieka". :)
OdpowiedzUsuń