JO NESBØ –„POLICJA”
Tytuł: Policja
Tytuł oryginału: Politi
Autor: Jo Nesbø
Tłumacz: Iwona Zimnicka
Wydawca: Wydawnictwo Dolnośląskie
Data wydania: 2013
Liczba stron: 472
ISBN: 978-83-245-9406-1
Po wyśmienitej, wręcz
rewelacyjnej książce „Czerwone gardło” (http://polekturze.blogspot.com/2014/03/jo-nesb-czerwone-gardo.html)
nie byłam w stanie oprzeć się promocji i z niekłamanym entuzjazmem kupiłam
kolejną powieść Jo Nesbø „Policja”. Nie na darmo jednak przysłowie mówi, że
chytry dwa razy traci. „Policja” to dziesiąta książka z cyklu o Harrym Hole. W
przeciwieństwie do „Czerwonego gardła” bardzo mocno związana z poprzednimi tomami.
Wiele wątków i aluzji było dla mnie najzwyczajniej w świecie niezrozumiałe, a
tym samym nudne. Jestem niemal pewna, że gdybym czytała po kolei wrażenia byłyby znacznie lepsze. Ale cóż... promocja -50%. Sami rozumiecie. Czuję się usprawiedliwiona, bo z „Czerwonym gardłem” (trzecia
z kolei książka cyklu) takich problemów nie miałam. Jeśli nawet to i owo mi umknęło,
to i tak lektura była więcej niż satysfakcjonująca. Obawiam się, że
wspomniana okoliczność wpłynęła znacznie na mój odbiór „Policji”. Prawdopodobnie
jestem względem tej książki zbyt krytyczna. Proszę więc Czytelnika o
uwzględnienie tego faktu.
„Policja” to skrzyżowanie
sensacji z klasycznym kryminałem: mamy zagadkę rozwiązaną dopiero na ostatnich
stronach, mamy też dynamiczną akcję. Powieść, choć obszerna, nie jest przegadana,
ma dobrą fabułę i ciekawy rytm. Brakuje jej jednak tego „czegoś”, co miało „Czerwone
gardło”. Czegoś, co sprawia, że nie jesteśmy w stanie oderwać się od lektury. „Policję”
owszem, czytałam z zainteresowaniem, ale bez wypieków na twarzy. Bez większego wewnętrznego sprzeciwu odkładałam
książkę na bok, gdy nadchodził czas na spacer z mopsami albo oglądanie „Komisarza
Aleksa” (wiem, wiem, że to kiepski serial, ale cóż na to poradzę, że go lubię?).
I w tym miejscu właściwie mogłabym zakończyć, bo co to za kryminał, który
przegrywa konkurencję z polskim serialem?
Nie jest jednak tak źle. Przede wszystkim
mamy w powieści to, za co szczególnie polubiłam Nesbø - dobrze zarysowane,
ciekawe postaci. Możemy je lubić, albo nie, ale na pewno nie są nam obojętne.
Szczerze niepokoimy się ich losem, tym bardziej, że u norweskiego pisarza nikt
(może poza samym Harrym Hole) nie ma niesławnej „ochrony scenariuszowej”. Nigdy
nie możemy być pewni, co za chwilę przytrafi się któremuś z bohaterów.
Po drugie, fabuła, choć oparta na
dość ogranym pomyśle seryjnego zabójcy, jest naprawdę ciekawa, a niektóre
pomysły – zdrowo odjechane (że pozwolę sobie użyć slangu). Autor nie cacka się
z czytelnikiem, nie owija niczego w bawełnę, nie łagodzi okrucieństwa i, co niezwykle
ważne, nie próbuje flirtować ze złem. Być może jestem staroświecka, ale trudno
jest mi zaakceptować popularną ostatnimi czasy w pop kulturze koncepcję sympatycznych seryjnych
morderców i miłych płatnych zabójców („No cóż, gościu ma taką pracę, ale poza
tym jest cool”). Na szczęście u Nesbø nic takiego nie ma.
Zło jest złe, mroczne i przerażające. Nie ma w nim nic pociągającego. A najstraszniejsza
jest jego siła. Nie ma co ukrywać – kilkakrotnie podczas lektury poczułam na
plecach nieprzyjemne dreszcze.
I tak mimo początkowych zastrzeżeń,
nie zniechęciłam się bynajmniej do twórczości Nesbø. Z pewnością w niedługim
czasie sięgnę po kolejne pozycje tego autora, lecz tym razem będę czytała jak
Pan Bóg przykazał – po kolei, od pierwszego tomu począwszy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz