DRUGIE SPOTKANIE Z ISLANDZKIM KRYMINAŁEM
Tytuł: Głos
Tytuł oryginału: Roddin
Autor: Arnaldur
Indridason
Tłumacz: Jacek
Godek
Wydawca: WAB
Data wydania: 2011
Liczba stron: 340
ISBN: 978-83-7747-527-0
„Głos”
to druga książka Arnaldura Indridason a jaką przyszło mi
przeczytać. Tym razem autorowi udało się uniknąć większości grzechów
popełnionych w „Grobowej ciszy” (http://polekturze.blogspot.com/2014/02/arnaldur-indridason-grobowa-cisza.html).
Książka jest spójna, kompozycja dojrzała, zagadka nie jest oczywista, a wszelkie
błędne tropy, wiodące głównego bohatera (i czytelnika) na manowce dobrze
przemyślano.
W
Reykjaviku, w samym środku zimy – tuż przed świętami Bożego Narodzenia, w dużym
hotelu zamordowany zostaje Święty Mikołaj. Oczywiście, nie prawdziwy Mikołaj,
lecz mający odegrać jego rolę portier (a właściwie "złota rączka"). Sceneria zbrodni wskazuje, że w tle leży
historia „tylko dla dorosłych”. Prowadzącemu śledztwo komisarzowi Erlendurowi
początkowo trudno jest popchnąć sprawę do przodu. Śledztwo zdaje się stać w
miejscu. Nie oznacza to jednak, że w książce nic się nie dzieje. Wręcz
przeciwnie, akcja jest nadspodziewanie wartka i wciągająca.
Arnaldur
Indridason nie popadł też, na szczęście, w irytującą manierę
pisarzy skandynawskich, nakazującą szczegółowo opisać każdy mebel z Ikei stojący
w domu bohatera i dołączyć do powieści pełną specyfikację techniczną lodówki, z
której to detektyw wyjął mleko (2,3% tłuszczu) i dwa jaja (z chowu ściółkowego).
Wręcz przeciwnie, styl Indridason a jest zwięzły, a liczba szczegółów
sprowadzona do niezbędnego minimum, co w rezultacie daje książkę niezbyt
obszerną jak na współczesne standardy.
Autor
nie byłby Skandynawem, gdyby w jego prozie nie dominowały problemy socjologiczne.
Wykreowany w „Głosie” obraz współczesnego społeczeństwa islandzkiego jest mocno
przygnębiający. Nie byłam nigdy ani w Reykjaviku, ani nawet w jego okolicach,
ale jakoś trudno mi uwierzyć w istnienie społeczeństwa składającego się
wyłącznie z prostytutek, narkomanów, alkoholików, homoseksualistów i dilerów.
Aha, są jeszcze rozwiedzeni, zdołowani policjanci (z córkami narkomankami) i
pracownicy opieki społecznej (z lekka nieudolni). Z pewnością nie jest to
miejsce, gdzie chciałabym zamieszkać chociażby na krótko.
Podsumowując. „Głos” Arnaldura
Indridason a to kawał dobrego, klasycznego kryminału.
Moja
ocena: 7/10
Mnie jednak nieco znudziły problemy egzystencjalne szacownego komisarza. W jakiś odległy sposób przypominał mi tego nudziarza Maigreta. I jeszcze jedno - policja jest jakaś dziwnie ugrzeczniona daje sobą pomiatać i nie wiadomo dlaczego wszyscy do wszystkich mówią na "ty". Taki obyczaj miejscowy? Czy autor nieudolny?
OdpowiedzUsuńAlbo tłumacz. Nie wiem jakie są w tej materii islandzkie obyczaje. Może czas się dowiedzieć?
OdpowiedzUsuń