JAK ZROBIĆ KRZYWDĘ NIEZŁEJ KSIĄŻCE
Tytuł: Grobowa cisza
Tytuł oryginału: Grafarpogn
Autor: Arnaldur Indridason
Tłumacz: Jacek Godek
Wydawca: WAB
Data wydania: 2011
Liczba stron:
324
ISBN: 978-83-7747-592-8
Arnaldur Indridason został
skrzywdzony. „Grobowa cisza” – książka jego autorstwa została skrzywdzona.
Czytelnik został skrzywdzony. A wszystko przez stereotypy i okrutne prawa
marketingu.
Indridason pochodzi z Islandii.
Tam się urodził, tam mieszka i tam pisze swoje książki. Jak by więc na sprawę
nie patrzeć jest pisarzem skandynawskim.
A jeśli pisarz skandynawski, to co? To, oczywiście, kryminał! Pisarz
skandynawski nie może napisać powieści historycznej. Ani obyczajowej. Ani
fantastycznej. Ma być kryminał i basta!
Pisząc „Grobową ciszę” Indridason
miał pomysł na dobrą powieść obyczajową. Może nie wybitną, ale z pewnością
dobrą. Na powieść „o czymś”. O patologii w rodzinie, o tym jak zło, którego
doświadczamy wpływa na nas i na naszych bliskich, o tym jak trudno wyrwać się z
zaklętego kręgu przemocy. Na powieść o mrocznej stronie islandzkiej duszy. Na
powieść o historii kraju tak nam mało znanego. Niestety, uparł się (a może nie
on tylko wydawca?), że ma być kryminał. Co otrzymaliśmy w rezultacie?
Po pierwsze zagadkę, która nie
jest zagadką. Nawet najbardziej naiwny czytelnik domyśli się rozwiązania najpóźniej
po przeczytaniu jednej trzeciej powieści. Przyznam się, że w skrytości ducha do
końca liczyłam na zaskoczenie. Miałam nadzieję, że autor tylko podpuszcza
czytelnika i oszołomi go czymś w ostatnim
rozdziale. Nic z tego.
Po drugie, błędne tropy subtelne
niczym łata no łokciu wieczorowej sukni.
I rzecz nawet nie w tym, że „zmyłki” są grubymi nićmi szyte. Problem w
kompozycji. Czytelnik wyraźnie czuje, że wstawiono je na siłę, próbując zagmatwać zagadkę. Przemknęła mi nawet przez głowę myśl, że fragmenty te dopisano po
ukończeniu książki, na wyraźnie żądanie redakcji. Ale to tylko moje, niczym nie
poparte podejrzenia.
Po trzecie, pasujący jak pięść do
nosa happy end. Co prawda teraz, gdy piszę te słowa, wiem, że był on potrzebny
z punktu widzenia fabuły kolejnego tomu (czytam, czytam, a jak przeczytam natychmiast
napiszę), ale podczas lektury „Grobowej ciszy” czułam się, jakby mnie ktoś
pięścią w głowę zdzielił.
A przecież „Grobowa cisza” nie
jest książką złą. Jest napisana przyjemnym językiem (duży plus dla tłumacza),
akcja toczy się w dobrym tempie – nie za wolno i nie za szybko. Postaci są
ciekawe i wiarygodne. Dodatkowym „bonusem” jest możliwość poznania realiów
islandzkiego życia i obyczajowości – tej obecnej i tej sprzed lat (książka
toczy się równolegle w dwóch liniach czasowych: współcześnie i pod koniec II
wojny światowej). Podsumowując, można przeczytać, nie będzie to czas stracony, ale szału nie ma.
Moja ocena: 6/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz