RUDY SZKOT ZNOWU W AKCJI
Tytuł:Hamish Macbeth i śmierć milusińskiej
Tytuł oryginału: Death of a Gentle Lady, A Hamish Macbeth Murder Mystery
Autor: M.C. Beaton
Tłumacz: Monika Zapała
Wydawca: Edipresse Polska S.A.
Data wydania: 2013
Liczba stron: 288
ISBN: 978-83-7769-925-6
Dlaczego ja to jeszcze czytam? –
zapytał mój mąż sięgając po 23 (!) tom serii o przygodach Hamisha Macbetha. Takie
samo pytanie mogłabym zadać i ja. Książki o szkockim detektywie z pewnością nie
są dziełami wybitnymi: mają nieskomplikowaną fabułę, proste postacie, niezbyt
wyrafinowane zagadki. Coś w nich jednak musi być, bo mimo dość niepochlebnej
opinii jaką wystawiłam tomowi 1 (http://polekturze.blogspot.com/2013/05/szkocki-detektyw-jednak-rozczarowanie.html)
twardo czytam kolejne części.
Myślę, że o sukcesie książek o
Hamishu decydują – paradoksalnie – ich wady. Jest to lektura zupełnie nie
obciążająca mózgu, niemęcząca, w sam raz na wieczór po męczącym dniu, gdy
człowiek z trudem przypomina sobie własne imię.
Książka z gatunku tych, co to spływają po czytelniku jak woda po kaczce.
Dwa dni po zakończeniu lektury z trudem przypominam sobie kto zabił.
Książce nie pomaga też z
pewnością tłumaczenie i redakcja. Nie jestem wybitnym językoznawcą, ale przetłumaczenie
„Gentle Lady” jako „milusińska” woła o pomstę do nieba. Na wszelki wypadek
sprawdziłam w dwóch niezależnych słownikach, aby się upewnić. Niestety, wychodzi
na to, że mam rację – milusiński to dzieciak, a nie miły staruszek. W związku z
tym tytuł kompletnie nie ma sensu, gdyż żaden milusiński (ani milusińska) tam
nie giną. Nie żebym była żądna krwi niewiniątek, ale gdy biorę do ręki książkę „Przygody
krokodyla” mam prawo spodziewać się opowieści o krokodylu, ewentualnie o kimś
noszącym imię bądź przezwisko „krokodyl”. Ale nie o wielbłądzie. Takich „kwiatków”
jest niestety więcej.
Moja ocena: 4/10
Próba mikrofonu. Jak mnie słyszysz? akysz
OdpowiedzUsuńWitam na moim blogu! Zapraszam do częstszych odwiedzin i komentowania.
OdpowiedzUsuńPostaram się bardziej a propos....
OdpowiedzUsuńTo nie Anonimowy ale Wstydliwy! A Hamish powoli zaczyna gonić w piętkę, a ludność Szkocji znacząco się już zmniejszyła. Strach tam jeździć zabijają dziesiątkami!
OdpowiedzUsuńA serio pani Beton mogłaby już nieco zmienić dekoracje, wysłać Macbetha na staż czy inne szkolenie, choćby do Edynburga lub Glasgow...
Tak, to by zdecydowanie pomogło.
OdpowiedzUsuńMyślałam, że tylko ja "wpadłam". "Jack Reacher" Lee Childa miał być letnią kuracją. Po osiemnastym tomie trochę się wściekam. Po co pisać bez szczerej chęci? I tak namawiam do lektury. Gdy kto tęskni za bohaterem z krwi i kości będzie po prostu szczęśliwy.
OdpowiedzUsuńakysz
Otóż to! Życie czytelnika pełne jest niebezpieczeństw. Wszędzie czyhają podstępne cykle. Wystarczy wziąć do ręki pierwszy tom i człowiek wsiąkł. A pisarze (i wydawcy) o tym wiedzą :)
OdpowiedzUsuńNureczko, i tak pilota Pirxa nikt nie przebije. Z Ijonem Tichym. Trurlem i Klapaucjuszem.
OdpowiedzUsuńA spróbowałaś książki "Achaja", o którą toczą się chyba jakieś kosmiczne boje (za i przeciw), Andrzeja Ziemiańskiego?
Przyznam się, że mam pewne obawy co do "Achai". Opinie sprzeczne, więc sama nie wiem. Ale może masz rację - należy podjąć ryzyko i wyrobić sobie własne zdanie.
OdpowiedzUsuń